Aria rozejrzała się po swoim pokoju trochę skonsternowana.
Machnięciem różdżki zmieniła niebiesko czerwone ściany na niebiesko zielone a
sufit pozostał czarnych. Przynajmniej nie widać pajęczyn. Kiedy skończyła rozpakowywać
kufer wyciągnęła najmniejsze pudełeczko, w którym schowane były zdjęcie z
Hogwartu i ramka, którą dostała od Ala. Postawiła ja na stoliku koło łóżka po
czym na jednej ze ścian przy której nic nie stało poczęła przywieszać różne
zdjęcia. Zaklęciem przylepiała też sześć zniczy, które udało je się złapać. Z
Alem wygrała dwa razy a on z nią tak samo. Dwa był z wygrany z Huffelpuffem a dwa
pozostałe z Ravenclavem. Puchar domówi otrzymał Slitherin a Puchar Quiddicha
jak co roku Gyrffindor. Aria odeszła kawałek podziwiając swoje dzieło czyli
kolaż z przypadkowych zdjęć, które co chwile się poruszały. Poprawiła niektóre
ostatni raz po czym wyszła na balkon, który miła w pokoju. Z uśmiechem
dostrzegła Samitie- biała sowę Albusa, która ścigała się z jej Rarą. Dziewczyna
szybko padła na ziemie kiedy dwa ptaki wleciały do jej pokoju odbijając się od
ściany i upadając na jej łóżko. Szybko podbiegła do nich i sprawdziła czy nic
im nie jest. Samitia usiadła jej na ramieniu poprawiając pióra a Rara na
drugim. Aria spojrzał na małą karteczkę, która spadła z nogi Rary i większą
paczuszkę, która spadla Samitii. Strzepnęła ptaki z ramienia po czym ze stolika
wyciągnęła dwa krakersy i dała każdej sowie. Dziewczyna usiadła po turecku na
łóżku i poczęła podejrzliwie przyglądać się zwykłej białej krateczce złożonej
na dwa. W końcu otworzyła ją a z niej wyleciała jeszcze mniejsza. Aria zaczęła
się zastanawiać ile będzie to trwało ale z ulgą stwierdziła, że z już małej karteczki
nic nie wypadało. Na papierze napisane było żeby wzięła pudełeczko i wyszła na
dwór. Wiec Aria wzięła pudełeczko i wyszła na balkon. Zdarła brązowy papier po
czym przyjrzała się pudełku. Otworzyła je a z niego wyleciał pyłek, który z
pomocą wiatru pofrunął w stronę parku skrząc się na różne kolory szepcząc róże
miłe słowa. Aria prawie padła kiedy dosłyszała się tam głosu Jamesa który
powiedział ‘Niezła laska’. Po chwili pudełeczko podskoczyło w rekach Arii i
zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić spadło na ziemie. Kiedy miała zamiar
je przywołać zaśmiała się głośno gdy pudełeczko rozbiło się jakby było z
delikatnego szkła a zamiast tego u stóp jej balkonu wyrosły krzaczki białych
jak śnieg konwalii oraz fioletowych, niebieskich i nawet czarnych frezji. Aria
uśmiechnęła się wychylając z balkonu i zbiegła szybko na dół. Okrążyła dom i
podeszła do krzaczków z czarnymi frezjami.
- Merlinie Al., jesteś genialny- zaśmiała się na widok wręcz
naturalnej czerni kwiatów i wydobywającego się z nich słodkiego zapachu.
- Aria?- Zdziwił się Alex wychylając przez okno.- Skąd są te
kwiaty?- Zapytał. Aria wyprostowała się z uśmiechem.
- Dostałam- parsknęła śmiechem po czym weszła z powrotem do
domu.
- Od Ala?- Zapytał wychylając się. Dziewczyna pokiwała głową
a Alex zrobił to samo z uznaniem.
- Ten dzieciak jest genialny- mruknął pod nosem a Aria zaśmiała
się.
- Kiedy przyjdzie do nas Alessandra?- Zapytała blondynka.
- Jutro na obiad. Wiem, że za dwa dni idziesz do Weasleyów
więc zgodziła się przyjść jutro- powiedział z uśmiechem.
- To super! Już nie mogą się doczekać- zaśmiała się wchodząc
z powrotem do swojego pokoju.
- James ty kretynie!- Krzyknął Albus kiedy czekał na Samitie.
- No co? Skłamałem?- Zapytał go brat a młodszy mruknął coś
pod nosem.
- Długo nad tym myślałeś?- Zapytała Ginny.
- Nie. Tylko chwilkę- wyszczerzył się Al.
- Mamy genialnego syna. Teraz musimy tylko poczekać jak ci
poszły owutemy i zobaczymy- zaśmiał się Harry zasiadając przy stole. Kiedy Ginny
postawiał przed każdym talerz z zupą, wszyscy zaczęli jeść w ciszy kiedy z
oddali doszedł ich skrzek. Albus spojrzała na białą plamę i rozpoznał w niej Samitie
i zobaczyła też Rare. Chłopak szybko podbiegł do okna żeby je otworzyć a następnie
szybko się od niego odsunął. Rara wpadła do zupy Harrego a Samitia do Albusa. Podrapał się po
głowie z wyszczerzem po czym podszedł do swoje sowy i wyczyścił ją zaklęciem
tak samo jak Rare. Odwiązał zwitek papieru z nóżki Rary i małą kopertę od Samitiy.
Albus zobaczył jak z małej karteczki, którą dostał od Rary wypada kolorowe konfetti.
Spojrzał na nie zdziwiony. Konfetti ułożyło się w napis ‘Otwórz kopertę
cholera” więc jak mu kazano tak zrobił. Otworzył kopertę, która okazała
się…wyjcem? Ale bardzo przyjemnym wyjcem wiec Albus szybko zwiał z obiadu
zaszywając się w pokoju i słuchając podziękowań Arii. Wyjec się nie zniszczył a
Albus po chwili wrócił na miejsce.
- To coś mnie obraża- pożalił się James . Kiedy dotknął
konfetti to prychnęło rozjuszone i napisało ‘Precz z łapał patafianie!’.
- Haha. Widocznie cię nie lubi- powiedział Albus a kiedy Lily
dotknęła konfetti ułożyło się w serduszko. Kiedy Al dotknął je serduszko zabłysło
mocno a kiedy James znów go dotknął stało się szare i ułożyło w czaszkę.
- No uwielbiam ją- zaśmiała się Lily znów zasiadając do
obiadu.
- Do dziewiętnastej kochanie- powiedział przez drzwi
kobieta. Uśmiechnęła się do siebie. „Ta dziewczyna jest genialna”, pomyślała
schodząc schodami na dół. Rzuciła jeszcze zaklęcie na okno w pokoju jej syna i
wyszła z domu. W ogrodzie Potterów stała wielka zamaskowana i niewidoczna teraz
scena. Aria przybyła wcześniej co wcale Hermione nie dziwiło. Teraz sprawdzała
saksofon który- jak twierdzi- pożyczyła. Kto ją tam wie.
- Dalej ględzi?- Zapytała Rose. Hermiona pokiwała głową.
- Ale jak ty chcesz go do tego przekonać, Aria?- Zapytała
kobieta.
- Niech się pani nie martwi. Mam swoje- tu przerwała żeby z
trzaskiem zamocować ustnik- sposoby- dokończyła. Albus, James, Harry i Ron zostali
zamknięci w domu Potterów bo oni przecież nic nie wiedzieli. Aria zeskoczyła ze
sceny.
- Dobra. Niech ich pani puszcza- zwróciła się i do Hermiony
i do Ginny. Obie kobiety w tym samym momencie machnęły różdżkami i drzwi w obu
domach otworzyły się na oścież.
- Wolni!- Ryknął James wbiegając w krzaki. Hugo powlókł się
do matki by obrzucić ją pełnym urazy spojrzeniem. Al wraz z Harrym i Ronem
ostrożnie wyszli z domu rozglądając się.
- Wyście poszalały!- Krzyknęli razem Ron z Harrym a Albus
westchnął zirytowany.
- Wiedziałem, że tylko ty coś takiego wymyślisz- westchnął
podchodząc do szczerzącej się Arii.
- No ba- zaśmiała się.- Hugo rudzielcu chodź tu!- Krzyknął
na Hugona, który spłoszony podszedł do Arii. Dziewczyna pociągnęła go gadając z
nim aż na scenę, kiedy ten się zaparł.
- Oszalałaś?!- Pisnął przerażony ale na scenie został sam a
Aria schodząc wcisnęła mu do reki saksofon.
- Co to ma być?- Zdziwił się Ron. Aria podeszła do sceny i
coś szepnęła do Hugona a ten zaczął grać.
- O w dupę- szepnął Albus.
- Wiem więcej o twojej rodzinie niż ty sam- żachnęła się
blondynka.
- Oj tam, oj tam- powiedział z uśmiechem Al. Aria machnęła
różdżka i kiedy Hugo przestał grać znikąd zaczęła wypływać muzyka do której
rudy zaczął śpiewać. Aria spojrzała na Rona, który namiętnie szeptał coś do żony
ale ta jedynie go zignorowała.
- Więc to był ten twój plan- zaśmiał się Albus.
- Nom. Jestem genialna- zaśmiał się blondynka kiwając razem
z Alem i Rose w rytm piosenki.
- Wredny geniusz- mruknęła Rose.
- Dokładnie- przyznała jej racje Aria. Wieczór minął im w
przyjemnej atmosferze. Aria pochwaliła
się tym, że rzuciła palenie co nie tylko uszczęśliwiło resztę co zdziwiło, że
dziewczyna w ogóle paliła. Albus nie pochwalił się tym zbytnio bo by mu się
dostało. Po Arię przyszedł brat bo było koło drugiej i zarówno Ginny, Hermiona
i Rose jak i Albus nie chcieli żeby wracała sama. Taktownie ich wyśmiała ale
poczekała na brata po czym zniknęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótko. Bo na rozluźnienie ^^ Ten mój Al to chyba nie ma końca xD Nie no ma...przyznać się kto chce żeby już się skończył? ^^ Dobra...kończę nauka czeka. Do zobaczenia za miesiąc(może szybciej...?)
G.G