Kiedy wzeszło słońce, Aria zerwała się z wielkiego łóżka,
które dzieliła razem z Rose. Szybko ubrała się w wybrane razem z Rose wczoraj
ubrania i wyszła z pokoju. Rozejrzała się uważnie po korytarzu i cicho zeszła
po schodach. Zatrzymała się w salonie, w którym na kanapie spał Albus. A raczej
pół leżał na fotelu, na nogach trzymając pilota. Aria włączyła telewizor i
natychmiast wyłączyła, widząc jakiś program naukowy. Cicho wymknęła się z
Groci. Rozejrzała się po okolicy i skierowała do lasu. Szybko odnalazła domek
Rose, w którym była wczoraj. Weszła na drzewo i zamknęła za sobą klapę w
podłodze domku. Usiadła na ławeczce przywieszonej na ścianie i zaczęła cicho
płakać. Po półgodzinie wyszła z domku i teleportowała się przed swój dom.
Policjanci rozglądali się jeszcze dookoła, a Aurorzy, poukrywani przyglądali
się wszystkiemu z daleka. Aria szybko przebiegła przez ulicę.
- Panna Raymond? - zapytał jeden z policjantów. Aria kiwnęła
głową.
- Podejrzewamy, że ktoś wrzucił przez okno koktajl mołotowa.
Pożar wybuchł w kuchni i rozprzestrzenił się na parterze. Pierwsze piętro
pozostało bez uszkodzeń. Niedługo powinniśmy ustalić sprawcę. Czy ma pani już
oszacowane straty? - zapytał. Aria pokręciła głową.
- Rozumiem. Proszę wejść i się rozejrzeć, a później
zgłosicie koszty. - powiedział i odsunął się. Aria zobaczyła tylko, jak z ławki
znika pan Potter, po czym weszła do środka. Jak się spodziewała, w salonie
znaleźli się wszyscy znani jej Aurorzy. Pan Potter rozglądał się trochę
zdziwiony tak samo jak państwo Weasley. Draco Malfoy wyglądał na
niezadowolonego.
- Co się tu stało? - zapytał Harry. Aria zastanowiła się.
- Hmm… Byłam w Groci, żeby powiedzieć Rose by zadzwoniła do
swoich rodziców, w sprawie tego wypadku w centrum. Jak wróciłam, zobaczyłam
tylko cień, koło prawej ściany domu. Po chwili nastąpił trzask rozbijanego
szkła i nagle wybuchło mi pół chaty. To tak w skrócie - powiedziała wzruszając
ramionami i kopiąc coś, co zapewne wcześniej było żyrandolem.
- Wiesz, kto to mógł być?- zapytał Draco. Aria pokręciła głową.
- Coś się stało, skarbie? - zapytała Hermiona.
- Nie skąd. Tylko nie mam połowy chaty. - mruknęła Aria.
- A prócz tego? Wyglądasz… Trochę dziwnie. - dodała
podchodząc do blondynki, Hermiona. Uniosła jej głowę za podbródek. - Płakałaś?
- zdziwiła się.
- Nie, podlewałam rzęsy - warknęła wyrywając twarz z uścisku
kobiety i weszła do dawnej kuchni. Hermiona spojrzała zdziwiona na Harry'ego i
Rona, a Draco tylko pokręcił głową, wchodząc za dziewczyną, a za nim reszta
ludzi.
- Co narozrabiał młody zielonooki? - zapytał Draco. Harry
wytrzeszczył na niego oczy. Aria, która przyglądała się trzymanym w ręku
drewnianym fragmencie czegoś, nagle ścisnęła rękę tak mocno, że pękło.
- Nico. A co miał zrobić ten dupek? - zapytała lekko i zbyt
słodko.
- Hmm…? No nie wiem? - zastanawiał się Draco. Aria dalej
stała przodem do okna, tyłem do reszty. - Pocałował jakąś inną? - zapytał.
Blondynka wzdrygnęła się, a Harry mało nie wpadł na swojego przyjaciela. Aria
nic nie odpowiedziała. - Zgadłem? - odezwał się Draco.
- Hmm? Niech pomyślę? - zastanowiła się Aria, stając bokiem.
- Hm? Nie wiem. Może tak... - powiedziała po czym wyszła z domu. Wszyscy byli
tak zdziwieni, że nie załapali na początku, o co chodzi. Dopiero po chwili do
Harry'ego dotarło to, co powiedziała dziewczyna.
- Że co?! - ryknął.
- Tego to bardziej spodziewałem się po moim synie - mruknął
Draco.
- Aria!? - krzyknęła Hermiona.
- Co? - zapytała Aria wyłaniając się zza ściany. Raczej
wszyscy chcieli zobaczyć na jej twarzy ten debilny uśmiech. Niestety, zamiast
debilnego uśmiechu na twarzy miała debilny wyraz rozpaczy i wkurwienia
totalnego.
- Em? A wszystko w porządku? - zapytała Hermiona.
- Oczywiście. W jak najlepszym. Dostanę odszkodowanie w
kwocie szesnastu tysięcy dolarów co najmniej. - odparła spokojnie.
- Nie o to mi szło - dodała cicho Hermiona.
- Nic innego aktualnie mnie nie martwi. A panią? - zapytała.
- Ty - odparła spokojnie Hermiona.
- A nie ma o co się martwić. Tylko uprzedzam panią, że teraz
w pani domu mieszka ciężarna kobieta, z jej przyszłym mężem, a ona sama ma
dziwne zachcianki - westchnęła Aria.
- Rozumiem. Nie przeszkadza mi to. Hmm…? Gdzie idziesz? -
zapytała, kiedy Aria poczęła wspinać się do góry. Znaleźli ją w swoim własnym
pokoju gdzie mając w ręce różdżkę, wycelowała ją w przeciwległą ścianę.
- To ściana nośna. Jak ją zburzysz, to runie cały dom -
ostrzegł Harry. Aria opuściła rękę.
- Mogę już wracać? - zapytała zerkając na zegarek.
- Dokąd? - zapytał Draco.
- Do Weasley'ów - odpowiedziała Aria.
- Weź Rose, Hugona, Albusa i Jamesa. Niech przyjdą z tobą do
Malfoy Manor. - westchnął.
- Dobrze – powiedziała znikając.
- Czułbym się lepiej, gdyby powiedziała coś w stylu „Ten
trzeci zapewne nie dotrze tam cało. Niech pan wezwie Magomedyka’’ - mruknął
Draco.
- Nie wierze, że Al mógł zrobić coś takiego. - westchnął
Harry wychodząc.
- Ja też stary. Kiedy to mogło się stać? - zastanowił się
Ron.
Aria stanęła przed Grocią. Wcale a wcale nie chciało jej się
wchodzić tam z powrotem. Ale się przemogła. Zapukała. Drzwi otworzył na szczęście
Hugo.
- Aria? - zdziwił się.
- Zbieraj się młody - westchnęła, wchodząc do środka.
Niestety Albus był obecny z całą resztą zgrai.
- Twój teściu - tu spojrzała na Rose, która wywróciła
oczami. - zgarnia nas wszystkich do siebie. Pakujcie się. Za dwadzieścia minut
ruszamy.- skończyła, po czym szybko wyszła, wychodząc do ogrodu na tyłach domu.
Albus zadzwonił do Marthy i zapytał czy Lily może u nich jeszcze zostać. Z tym
nie było problemu. Później razem z Jamesem teleportowali się do Trawgohu
(debilna nazwa, nawiasem mówiąc) i pozbierali swoje rzeczy. Równo dwadzieścia
minut później, Aria stała przed domem Weasley'ów, a cała zgraja wyszła na
zewnątrz.
- Gdzie Lily? - zapytała.
- Zostanie dłużej u Dereka. - Powiedział szybko James.
- Dobrze - kiwnęła głową, po czym złapała jedną ręką Rose, a
drugą Hugona. Całą piątką teleportowali się przed drzwi Malfoy Manor. Otworzył
im Larry tak jak ostatnio, odbierając od nich bagaże.
- Siemka! - krzyknął Scorp, zjeżdżając po poręczy w dół.
Amelie spokojnie, jak na normalnego człowieka przystało, zeszła po schodach.
Scorp najpierw przywitał się ze swoim przyjacielem, a później na dłużej
zatrzymał się przy swojej dziewczynie.
- Coś się stało, Raymond? - zapytała Amelie, zdziwiona tak
wielką grupą.
- To wasz tata wam nie powiedział? – zdziwiła się Aria,
unikając uścisku Scorpa, który naburmuszony poszedł dalej.
- Nie. A co się stało? - zapytała Amelie.
- Ktoś podpalił Arii dom.- powiedziała Rose. Scorp zatrzymał
się w końcu przy Hugonie i spojrzał dziwnie na blondynkę. Ta rozejrzała się
spięta.
- I co się gapicie? Tylko parter mi się sfajczył - warknęła
wchodząc, do znanego już jej, salonu.
- Co jej się stało?- zdziwił się Scorp podchodząc do Ala.
Potter warknął coś jak za dawnych czasów, zrzucając ramię Scorpa ze swojego.
- A tego co ugryzło? - zapytał zdziwiony, Rose.
- Później ci powiem - westchnęła. Astoria poprzytulała wszystkich
najmocniej jak mogła. Po kilku godzinach wszyscy zrobili się senni.
- To co! - zakrzyknęła Astoria, wstając z fotela.- Rozumiem,
że Rose śpi razem ze Scorpem w jego pokoju. James chcesz spać z Hugonem, czy
sam? - obaj odpowiedzieli, że kategorycznie osobno. - Rozumiem. - zaśmiała się
kobieta. - A Al i Aria też razem, jak ostatnio, tak? - zapytała, ale raczej
sądziła, że zna odpowiedź.
- Wie pani co? Nie. Ja chcę spać sama. - powiedziała Aria.
Astoria prawie zabiła się o własną nogę. Spojrzała na Arie. Wiedziała, że coś
jej nie pasuje. Siedzieli bardzo daleko od siebie. Uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Oczywiście, skarbie. Położysz się w pokoju między Jamesem
i Hugonem. A Al w tym, co zawsze - odpowiedziała Astoria wbiegając po schodach.
- Czemu, do cholery, wszyscy mówią do mnie
"skarbie"? - warknęła Aria, zarzucając swoją torbę na plecy i
wspinając się po schodach.
Nie czuła się najlepiej w wielkim pokoju gościnnym Malfoyów.
Rzuciła swoją torbę gdzieś w kąt i wyszła na balkon. Lekko zaparło jej dech w
piersiach, kiedy zobaczyła ogromny ogród, a za nim jeszcze większy las.
- Aria? - Dziewczyna szybko wróciła do pokoju. Zastała w nim
rozglądającego się Scorpa.
- Hm…? Czy on nie jest większy od mojego pokoju? -
zastanowił się trochę z irytacją. Aria westchnęła.
- Malfoy. Słucham cię. - Zwróciła się do blondyna.
- A tak, a tak. Cóż przeskrobał mój ukochany Albusik? - zapytał
rzucając się na jej łóżko. Aria spojrzała na niego z przerażeniem.
- Oj, nie patrz tak. - westchnął zirytowany.
- E… - Aria rozejrzała się zdezorientowana. - A tak poza
tym, to wszystko okey? - zapytała.
- Jasne! Ale jak widzę, tu u ciebie nie zbytnio - powiedział
siadając na łóżko.
- Nie denerwuj mnie, Malfoy. Idź podręczyć kogoś innego
głupimi pytaniami, tak? Nie mam na to ochoty - warknęła Aria i zamknęła się na
balkonie. Scor nie miał odwagi jej powiedzieć, że balkon samoczynnie się
zatrzaskuje. Miał tylko nadzieję, że wzięła ze sobą różdżkę. Wyszedł z jej
pokoju, rozejrzał się po korytarzu pełnym drzwi i wszedł do tego, należącego do
Albusa.
- Aluniu! - sparodiował głos Arii. Albus wysunął się spod
łóżka, po czym westchnął i schował się tam z powrotem. Bardzo ciekawe.
- Stary? Co ty odwalasz? - zapytał ostrożnie dalej stojąc w
miejscu.
- Chowam się - burknął spod łóżka. Scor pokręcił głową.
- Wyłaź. Musimy pogadać, tak?- odparł Scor wskakując na jego
łóżko. Albus stęknął pod łóżkiem, co pewnie oznaczało, że Scor wskoczył centralnie
na niego. Potter wyczołgał się spod łóżka i walnął się obok przyjaciela.
- To co przeskrobałeś? - zapytał Scor wymachując nogami, jak
na debila przystało. Albus obrzucił go niespokojnym spojrzeniem. Scor opuścił
nogi.
- Tylko się cieszę, tak? - mruknął kręcąc głową blondyn.
Albus westchnął. Zaczął mu opowiadać o tym, jak do domu z dwiema dziewuchami
przylazł James. Jak wybrał się w samobójczą misję, zaniesienia Hugona do jego
pokoju, podczas której został ranny, ale tylko powierzchownie. W końcu o tym,
jak to popaprane dziecię (Al miał na myśli Elenę) zaczęło się do niego
przywalać i oczywiście o tym, jak zobaczyła to Aria.
- Stary! Jak w jakimś cholernym filmie! - jęknął Scor. Albus
niechętnie przytaknął mu głową.
- Więc kiedy idziesz ją przeprosić? - zapytał go. Albus
spojrzał na niego przerażony. - Oj, no przecież cię nie zabije. Jak coś, to
Hugo i James mają pokój obok niej, to ci pomogą, nie? - stwierdził jakże
inteligentnie Scor. Albus westchnął spuszczając głowę. - No! Idź! - powiedział Scor, waląc go w
plecy. Załamany Albus wylądował na podłodze. Scor skrzywił się przestraszony.
- Nic mi nie jest, debilu. - warknął Al , ruszając w stronę
drzwi.
- I o taki entuzjazm mi chod… - w tym momencie trzasnęły
drzwi - ...ziło. Nie ważne. Idę się całować z Rose! - pisnął sam do siebie i
wyleciał z pokoju Ala.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z dedykacją dla Domino co mnie kopała w tyłek na twitterze xD