- Lily zlituj się kobieto.- westchnęła Aria kiedy Lily po raz
setny rozryczała się na peronie King Cross.
- A-ale…Nie! Ja się nie zgadzam! Za jaką cholerę tak dobrze
zdałaś owetumy debilko!?- krzyknęła Lily. Aria zmrużyła gniewnie oczy.
- Miałam tylko trzy wybitne- warknęła. Trzy wybitne to było
marzenie Alexa co do blondynki. Jedno oczywiście z OPCM jedno z Eliksirów-
bardzo ale bardzo wszystkich tym zdziwiła- i jedno z Zaklęć. Transmutaję Raymond
zdała na zadowalający, Zielarstwo na Powyżej oczekiwań, zadowalający z Opieki
nad Magicznymi Stworzeniami, zadowalający z Astronomii, okropny z Historii Magii
(nic dziwnego jeśli przespała wszystkie lekcje, choć to i tak dość imponujące)
i zadowalający ze Starożytnych runów.
- To i tak dużo. Ja…ja się nie zgadam! Jedziesz ze mną!
Będziesz prowadzić zajęcia z kształcenia muzycznego czy czegoś tam- mruknęła
Lily ciągnąc Arie w stronę pociągu.
- Z wielką chęcią Lils ale myślisz że pani profesor by mnie
zatrudniła?- zaśmiała się Aria. Lily zatrzymała się i zastanowiła chwile. Po
namyśle na jej twarzy wykwitł mrożący krew w żyłach uśmiech.
- Można by ją przekupić.- zaśmiała się złowieszczo.
- To karalne!- upomniał ją jej własny ojciec. Lily wyglądała
jakby wyparowało z niej całe powietrze.
- Lily chodź i mnie nie denerwuj. Pociąg zaraz nam ucieknie
a ja nie mam zamiaru siedzieć na korytarzu- mruknął Hugon ciągnąc swoją kuzynkę
za ramię. Odbyło się typowe dla tego dnia grupowe machanie do bachorów które i
tak już na ciebie nie patrzyły.
- A może ja bym poszła uczyć do Hogwartu?- zastanowiła się
Aria. Albus który ulokował swoje ramie na jaj karku spojrzała na nią z ukosa.
Zapadła chwilowa cisza w której Aria rozmyślała nad zadanym pytaniem.
- Przyznaj że znów się zjarałaś Ar, tylko po zielu mas takie
pomysły- burknął Albus. Aria spojrzała na niego chwile po czym…
- Ty jesteś głupi jakiś! Ja tu się poważnie zastanawiam!- Po
czym spektakularnie zdzieliła go w łeb.
- I tak trzymać Raymond!- krzyknęła Amelie która właśnie
dusiła Jasego. Uniosła do niej kciuk i blondynki kontynuowały swoje mordercze
zapędy.
- Au, aua! Żartowałem lain aua!- krzyczał Albus uciekając
przed blondynką.
- Ja sobie nie życzę takich żartów- wysapała Aria stając koło Rose.
- Ja sobie nie życzę takich żartów- wysapała Aria stając koło Rose.
- Oj tam oj tam.- burknął Albus opierając się o filar.- Przynajmniej
przerobiłem już dzisiejsze ćwiczenia- dodał zadowolony.
- Idziemy gdzieś?- zastanowiła się Rose kiedy zobaczyła jak większość
rodziców już wychodzi z peronu.
- Rose, mogę zadać ci osobiste pytanie?- Zapytała Aria.
- Wal
- Jaki prezent dałaś Scorpowi?- Zapytała. Rose spojrzała na
nią zdziwiona po czym zrobiła się cała czerwona. Za nią jak jakiś debil chodził
w kółko Scorp z anielskim uśmiechem.
- E nic takiego. No wiesz…Em…wiesz.- wyjąkała Rose. Wszyscy
zebrani spojrzeli na rudą.
- Nie, nie wiem Rose.- powiedziała zmartwiona Aria. Rose
przejechała ręka po włosach ze zdenerwowaną miną.
- To miało być osobiste pytanie. Wiec czemu wszyscy
słuchacie?- zapytała.
- Bo nie powiedziałam „Pogadajmy na osobności”- mruknęła
Aria a Ginny i Hermiona jej przytaknęły. Tylko Astoria i Draco wyglądali na
takich którzy już o wszystkim wiedzieli i teraz przyglądali się z niepokojem
swojemu latającemu w chmurach synowi.
- Zapiszę go do psychologa.- mruknęła do Dracona Astoria.
- Pomyliło ci się z psychiatra kochanie- odparł Draco patrząc
jak jego syn wącha chwasty.
- Chyba masz racj.- mruknęła Astoria wyciągając telefon.
- Oh Rose! Powiedz nam!- zapiszczał James.
- James nie piszcz jak kobieta bo cię żadna już nie zechce.-
mruknął Albus.
- Zechcą, zechcą- odparł spokojnie James poprawiając włosy.
- Rose no! Pochwali się!- zakrzyknęła Aria.
- Be ten no ja…hmm…e…ja…i…no…mu…i…- zaczęła jąkać się Rose.
- To było takie cudowne!- westchnienia Sorpa akompaniowały
jękom Rose.
- My…że nic… tylko…że…i…wtedy…było…już…i…- dalej jąkała się
Rose.
- Po prostu to z siebie wykrztuś!- krzyknęła Hermiona.
- Spędziliśmy piękną noc!- zaświergotał Scorp. Wszyscy
znieruchomieli a Rose wyglądała jak lodowa rzeźba.
- Coś…ty…powiedział!?- zawył Ron. Harry złapała go za ramię.
- To nie był mój pomysły!- zawył zrozpaczony Scorp.
- Oj Rosie, Rosie.- westchnął Aria.- No przecież my wiemy,
że przez całą noc graliście w rozbieranego do bielizny pokera. Tak jak na moich
urodzinach. Po prostu zrobiliście to tak późno żeby wam nikt nie przeszkadzał,
prawd?- zapytała Aria unosząc znacząco brew.
- Ta blondynka ma świętą racje! Po prostu chcieliśmy pograć
sami!- zakrzyknęła zadowolona Rose z ulgą w głosie.
- Żeby mi to tylko było prawda!- krzyknął Ron. Aria i Rose
pokiwały głowami.
- E…może być za dwie godziny. Wydaje mi się że to mocny uraz
psychiczny.- mruknęła do telefonu Astoria wsłuchując się w ostatnie wypowiedzi.
- Dobra, dosyć tych kłótni! Idziemy na lody!- Krzyknęła Aria.
Nikt się nie ruszył. Aria podbiegła i przytuliła Ala.
- Albus stawia!- krzyknęła. Nagle nikogo nie było w koło.
- Ale ja nie mam kasy.- burknął.
- A na co nam kasa?- Wyszczerzyła się Aria. Albus zmrużył
oczy. Kasa zbytnio im się nie przydała. Wystarczył flirtujący z kelnerkami
James i onieśmielający swym chłodnym urokiem Albus, oraz to że byli tam
Potterowie i Weasleyowie wystarczyło żeby desery były za darmo.
Dnia 2 września koło godziny dwunastej w Malfoy Manor
panowała jak na taka porę kojąca cisza. Kwiatki świergotały, ptaszki pachniały
i wszystko było lekko ale tylko lekko na odwrót. Draco Malfoy wraz ze są
czcigodną powaloną małżonką Astorią Malfoy popijali popołudniową herbatę
wsłuchując się w śpiew bartków na parapecie które właśnie wykonywa…
- MMMMMAAAAAAAAAAAAMMMMMMMMMMMOOOOOOOOO!!-…ły jedna z pieśni
z nieznanej im operetki. Kiedy zakończyły spektakularnym obrotem rozpo…
- TTTTTTTTTTTAAAAAAAATTTTTTTTOOOOOOOOOOOO!!!-…czeły następną
nieznaną operetkę. Astoria tak samo jak Draco w ogóle nie zwracali uwagi na
swojego lekko chorego psychicznie i cóż trzeba przyznać niedorozwiniętego syna
który stał na środku salonu i darł się jak niedorozwoja przystało.
- Mamo!!- Zawył znowu Scorp patrząc jak jego tak samo
popierdolona matka nuci melodię z opery która grał ozdobny trawnik na pobliskim
parapecie.
- Tato!!- zawył znów Scorp patrząc na swojego niepoprawnie
poprawnego ojca czytającego „Żąglera”, pijącego kawę, piszącego SMSa i nucącego
pod nosem jednocześnie. Scorp z irytacją pochwycił stojącego na pobliskiej
kolumience Niecierpka który zawył słynną na cały świat serenadę „Zostaw Mnie Ty
Zboczony Pastuchu! Czyś Ty Kurwa Nigdy Niecierpka Nie Poznał Siły!” po czym
Scorp zamachnął się i rzucił nim prosto w ojca. Ojciec jako były szukający,
latającego Niecierpka z zapłakanymi płatkami w locie złapał i spojrzał na swego
syna pierworodnego i jednocześnie marnotrawnego z nikłym zainteresowaniem.
- Co?- zapytała Dracon odkładając telefon na stół.
- Czemu jakiś koleś o dużo mówiącym nazwisku jakim jest
Hannibal dzwoni do mnie że spóźniłem się na jakąś cholerna wizytę!?- zawył
Sorpius wielce poruszony tym faktem. Tak samo poruszona faktem lecz innym Astoria
przerwała serenadę kwiatków i odczarowała wszystko na miejsce.
- O Marlinie najsłodszy! Zapomniałam! Zapomniałam wziąć cię
do psychiatry słonko!- krzyknęła kobieta chwytając swego syna pod ramię. Stojąca
w drzwiach salonu, chcąc się poskarżyć Amelie Malfoy spojrzała na matkę z
wyrazem przerażenia i rozbawienie.
- Po co mi psychiatra?!- Zawył Scorpius hamując swą
natarczywa matkę.
- Martwimy się o twoje zdrowie psychicznie Scopiusku. Dlatego
zapisaliśmy cię do pana Hannibala! To ponoć najlepszy psychiatra w magicznym
świecie!- Zakrzyknęła uradowana z tego faktu Astoria. Draco tylko przytaknął
głową wypuszczając dziwną parę ze swych ust.
- Ale mi nic nie jest! To że wczoraj byłem w stanie
emocjonalnego uniesienia nie znaczy że mam jakieś choroby psychiczne!- krzyknął
Scorpius urażony.
- Tak, tak skarbie. Wszystko wytłumaczysz miłemu panu
doktorowi!- zapiszczała.
- Nie mów do mnie jak do dziecka!- krzyknął na skraju
wytrzymałości Scor. Matka machnęła na niego jedynie ręka po czym wraz z nim
zniknęła.
- Tato?- zapytała spokojnie Amelie.
- Słucham skarbie.- mruknął Draco.
- Czemu czytasz gazetę do góry nogami?- zapytała.
- Bo trafiłem na artykuł Luny Longbottom- mruknął.
- Rozumiem- Amelie zamyśliła się na chwile.- Mama naprawdę
zabrała go do psychiatry?- zapytała. Draco kiwnął głową.
- Przeprowadzam się. Ta rodzina to patologia. Ciotka Zabini
na pewno się zgodzi bym molestowała co noc Jasego.- mruknął Amelie znikając.
- A róbta co chceta. Tylko mnie w to nie wciągajcie- szepnął
Draco po czym powrócił do pasjonującego artykułu o tym że Luna Longbottom nagle
dowiedziała się że te wszystkie rzeczy o których mówił jej ojciec nie istnieją.