Dziś było Hallowen. Albus denerwował się jak głupi. I to nie
z powodu balu czy czegoś tam innego. Przecież w cale nie powinien! No bo czym!?
Musi tylko klęknąć, walnąć jakąś gadkę i po ptakach! Ona tylko kiwnie głową ze
wzruszeniem i tyle! Ale nie! Albus musiał się denerwować i właśnie tworzył
idealny okrąg na zielonym dywanie w pokoju swojego przyjaciela.
- Mogę ci coś doradzić?- Zapytał
Scor podrzucając pudełko z pierścionkiem zaręczynowym dla Rose. Wcale sobie
tego nie zaplanowali. W tym samym momencie powiedzieli że chcą się oświadczyć
swoim powalonym dziewczynom.
- Co?- zapytała Albus stając i
poprawiając okulary.
- Przestań tak łazić i usiądź bo
kręci mi się przez ciebie w głowie!- Krzyknął. Albus usiadł i zaczął stukać
nogami w parkiet.
- Masz ADHD.- mruknął Scorp.
- Tylko wieczorami- burknął
Albus. Do pokoju Scorpa wszedł Draco.
- A co jakbyśmy właśnie robili
coś nieprzyzwoitego!?- Krzyknął oburzony Scorpius. Ojciec spojrzał na niego jak
na kretyna. Czyli tak jak zawsze tyle że bardzej.
- Niby co? Sprawdzalibyście sobie
kto ma…- zaczął Draco kiedy do pokoju wpakowała się także Astoria i Amelie.
- Czemu Albus wygląda jakby miał
wyrzygać swoje jelito a ty się denerwujesz?- zapytała Amelie. Scorpius zachowywał
się odwrotnie do danej sytuacji. Kiedy był spokojny wyglądał na zdenerwowanego
czyli jeżeli był zdenerwowany wyglądał na wyluzowanego.
- Nie wierze, nie wierze!-
zapiszczała Astoria i podbiegła do syna.- Chcesz się jej oświadczyć!?- Pisnęła.
Draco spojrzała na Scorpa tak samo jak Amelie. Tyle że z przerażeniem.
- E no tak.- mruknął. Amelie
spojrzała na swojego brata i Albusa.
- On też?- zapytała wskazując na
bruneta.
- Ehe.- burknął Scor. Albus wyglądał
jakby miał zamienić się w kałuże.
- Zaplanowaliście to?- zapytał
Draco. Pokręcili głowami. Astoria wyprostowała się z powarzoną miną.
- To lepiej wymyślcie jakieś przemówienie.
Nie tak jak Draco który klęknął w restauracji i zaciął się w pół zdania.-
mruknęła Astoria wychodząc. Amelie ryknęła śmiechem a Draco wyglądał jakby ktoś
mu przywalił.
- No ej!- krzyknął za swoją
żoną.- No bo się zdenerwowałem- doszedł jeszcze do niech cichy głos Dracona.
- Boje się- mruknął Scorp po
chwili.
- Ja też- zawtórował mu Albusa.
Westchnęli jednocześnie i spojrzeli na zegarek. Dochodziła osiemnasta.
- Trzeba się zbierać- powiedział
Albus zarzucając a siebie czarną bluzę.
- Taa.- mruknął Scorp poprawiając
koszule. Teleportowali się z trzaskiem.
Rose właśnie wylądowała przed jedną z kawiarni w Londynie o
oryginalnej nazwie „Coffey”. Otworzyła drzwi i zajęła stolik dla dwóch osób.
Kiedy kelner prowadził ją na miejsce dalej była zdziwiona że nawet w kawiarni
trzeba rezerwować stoliki. Usiadał i oddała swój płaszcz kelnerowi który
zostawił jej także menu. Jeśli się spóźni, zabije go, mruknęła w myślach przyglądając
się prawie pełnej kawiarni.
W tym samym czasie Aria właśnie dotarła pod bramę parku a
raczej cmentarza Brompton Cemetery. Uwielbiała ten park. Ciekawe dlaczego…
Rozejrzała się i ze zdziwieniem zauważyła kilka szwendających się po głównym
chodniku par. Aria postanowiła że jeśli Albus nie zjawi się w przeciągu pięciu
minut idzie sama.
Rose siedziała w kawiarni już prawie dziesięć minut. Zamówiła
już dwie szklanki wody kiedy w końcu pojawił się Scorpius. Zanim Rose zdążyła
cokolwiek powiedzieć wiedziała że z jej chłopakiem jest coś nie tak.
- Sorki Rosie- powiedział całując
ją krótko w usta i usiadł na przeciw niej.
- E…wszystko okey? Wglądasz na
spiętego- powiedziała Rose. Scorp wyszczerzył się do niej jak tylko on umiał.
- Jasne rudzielcu. Zamawiałaś już
coś?- zapytał niby spokojnie ale Rose dalej mu nie wierzyła. Kiedy przyszedł.
Rose Wiener melange a Scorpius zwykłe Frappe.
- W ogóle gdzieś ty wytrzasnął kawiarnię
w której trzeba rezerwować stolik?- zapytała Rose. Scorp uśmiechnął się głupio.
- No wiesz…mój ojciec nie zabiera
mojej mamusi do zwykłych kawiarni- powiedział a Rose zaśmiała się głupio. No tak,
w końcu to Malfoy, pomyślała.
- E…Scorp?- Zapytała dostrzegając
coś co jej się nie spodobało. A chodziło o to że do kawiarni weszli na pewno
nie mugole w garniturach trzymający jakieś wielkie futerały i usiedli niedaleko
przy stoliku. Scorpius nie zareagował.
- Scorp?- zapytała znów Rose
kiedy muzycy zaczęli wyciągać skrzypce i inne smyczkowe i szarpane instrumenty.
Rose był już totalnie przerażone kiedy Scorpius wstał a orkiestra zaczęła grać.
- Melinie bez ja.- mruknęła kiedy
Scorp przed nią uklęknął…
Tym czasem Arię nosiło w te i na zad. Po pięciu minutach
ruszyła w głąb starego cmentarza przeciskając się przez stare nagrobki. W końcu
stanęła przed wielkim posagiem anioła ze złamanym skrzydłem płaczącym małymi
kryształkami. Spojrzała na jego twarz. Pęknięte skrzydło przysłoniło padające promienie
zachodzącego słońca.
- No cześć.- Powiedział Albus a
następnie wyłonił się zza posągu. Aria odetchnął z ulga dostrzegając go.
- Myślałam że już całkowicie mi
odbiło. Dobrze że nie- powiedział witając się z nim.
- Yhm. Myślałaś że to on gada takim
seksownym głosem?- zapytał Albus unosząc brwi. Dostał w żebra po czym zaśmiał
się i objął swoją dziewczynę.
- Musisz łazić tak po krzakach?
Czemu nie chodzisz jak normalni ludzie po chodniku?- Zapytał. Aria spojrzała na
niego takim stanowczym i wiele mówiącym spojrzeniem. - No…tak- mruknął. Aria
odsunęła go od siebie trochę i obejrzała.
- Co ci jest?- Zapytała.
- Mi?- Zdziwił się.- Mi? Mi nie jest
nic- zaśmiał się zdenerwowany. Aria zmrużyła oczy podejrzliwe.
- Okey. Skoro tak mówisz.-
mruknęła po czym się ożywiła.- Chodź! Pokaże ci taki fajny grobowiec! – Krzyknęła
ciągnąc go dalej.
- Na cmentarzu się nie krzyczy-
upomniał ją Albus na co Aria tylko machnęła ręką. Kiedy w końcu Aria pokazała
mu fajny grobowiec- który był z marmuru i na drzwiach napisane krwią lub inną
czerwona cieczką było „ Feel the pain and die” a po obu stronach drzwi stały
posągi przypominające wygłodniałe wampiry- Albus zaprowadził ją na mostek w
centrum parku.
- O! To tu jest jakiś mostek?-
Zdziwiła się. Albus wiedział że ją to zaskoczy. W końcu „chodziła” tylko po
grobach.
- No widzisz. A ja tu byłem tylko
kilka razy- zaśmiał się wciągając ja na cementowy mostek. Słonce już zaszło i
nagle zrobiło się ciemno. Kiedy Aria miała już zaproponować powrót do centrum,
pobliskie drzewa i mostek rozjaśniły niebieskimi światełkami. Kiedy zaś dziewczyna
odwróciła się przed nią klęczał Albus z uśmiechem.
- W dupę ciebie mać…- mruknęła
Rose patrzyła na swojego chłopaka oczami wielkości galeonów
kiedy orkiestra poczęła grać jakąś na prawdę piękną melodie on zaczął mówić. I
tego Rose bała się najbardziej.
- Rosie kocham cię strasznie
mocno. Bo wiesz, ja zawsze cię kochałem. Na pierwszym roku kiedy miałaś tę
swoją niesamowita szopę płomiennych włosów i w drugiej klasie kiedy ganiałaś z
Albusem szukając przygód po korytarzach i w trzeciej klasie kiedy pierwszy raz
zdzieliłaś mnie Historią Hogwartu. I w czwartej kiedy tak uroczo się złociałaś
kiedy cokolwiek powiedziałem. I w piątej…- Scorp gadał jak najęty. Rose
wiedziała że tak będzie. Nie musiał przypominać jej o te pamiętnej szopie
włosów takiej samej jak jej matki. No i o tych pseudo przygodach z Albusem. Ale
on nie skończył. Omówił jeszcze piaty i szósty rok i zaczynał właśnie siódmy.
-…i kiedy mnie pierwszy raz
pocałowałaś to wiedziałem że już zawsze będę z tobą. A później kochałem to jak
się ukrywaliśmy i…- Rose przerwała mu podnosząc go z klęczek. Scorp miał tak przerażoną
minę jak nigdy.
- No pewnie.- powiedziała Rose a
Scorp wyrzucił ręce do góry jak debil, wydarł się jak debil i podrzucił swoją
dziewczyną… pardon, narzeczoną ściskając tak mocno na ile go było stać wciskając jej pierścionek
na place. Piękny srebrny pierścionek z diamentowym oczkiem okalany płomienno
czerwonymi rubinami.
- Już nigdy nie wspominaj o mojej
rudej szopie- mruknął między pocałunkami. Scorpius tylko przytaknął.
Aria myślała że zaraz walnie ją piorun. Ona błagała żeby to
zrobiła. Właśnie przed nią, Albus Severus Potter klęczał w swoich ulubionych
jeansach w jednej ręce trzymając pudełeczko z pierścionkiem a w drugiej.…kiedy
on ją złapał za dłoń? Jeśli walnie coś w stylu „Wyjdź za mnie Raymond” to mu
przypierdolę, pomyślał patrząc na niego z przerażeniem.
- No nie gap się tak.- mruknął.
Wcale nie zmieniła wyrazu twarzy. - Wiesz że mogłaś się tego spodziewać - Na
razie zapowiadało się nieźle. Nie powiedział nic co zasługiwało na przywalenie
cepa w łeb.
- Wiesz co? Miałem sobie w głowie
ułożoną tak cholernie zajebistą przemowę na jaką byłoby stać tego twojego Shakesparera
razem wziętego z tą cała Clare i wszystkie ulubione i wzruszające cię teksty z
tych twoich anime których za cholerę nie rozumiem. Nie rozumiem jak kurwa to zrobiłaś ze teraz klęczę przed tobą jak ten debil i w gruncie rzeczy to ja już ci się
oświadczam. Ale w dupie to mam- Albus wstał i podszedł do Aria tak blisko by tylko
patrzeć jej w oczy.- Jesteś tylko moja. Nie jesteś twojego brata oni Rose a tym
bardziej kogoś innego. Tylko moja. Nie mam zamiaru ciebie nikomu oddawać. Nie
pozwolę ci byś odeszła. Prędzej zabiłbym ciebie a później siebie. A wiesz
dlaczego? Bo tak cholernie cię kocham że się od ciebie uzależniłem. I nie obchodzi
mnie co sobie inni pomyślą. Że może do siebie nie pasujemy. Walić ich. Jestem
rakieta kosmiczna a ty moim kosmosem. Jesteś cała moja i chcę żebyś była taka
na wieczność. Więc…Ario Ryamnod…wyjdziesz za mnie?- Zapytał a oczy tak mu się
cholernie świeciły że Aria nie wiedziała że to przez to ze niektóre światełka
zaczęły migać czy może to od łez.
- T-tak.- szepnęła tak porażona tą przemową że nie sądziła
że ma tak cichy głos. Albus wyszczerzył się i założył jej na palec pierścionek.
Na srebrnej obrączce połyskiwał czarny diament okalany przez szmaragdy.
- Al.?- Zapytała cicho Aria kiedy
szli w stronę Domu Albusa.
- Hmm?- Zapytał dalej bawiąc się
pierścionkiem na jej ręce za którą ją trzymał.
- Nikogo u ciebie nie ma?- Zdziwiła
się dziewczyna widząc pogaszone światłą. Albus przystanął i w końcu spojrzał na
swój dom. Rzeczywiście nie paliły się tam żadne światła.
- Kurcze, to gdzie oni wszyscy
poleźli?- Zdziwił się Albus wchodząc do pustego domu. Wszedł do kuchni i
zapalił światło. Na blacie leżała kartka zaadresowana do niego.
Albus!
Zostawiamy ci dom pod
opieką. Draco Malfoy poinformował nas o twoim zamiarze. Mam nadzieje że Aria
się zgodziła. Jeśli zaczniesz się zastanawiać po co zostawiliśmy ci dom to
chyba zdzielę cię Historią Hogwartu. A jeśli nie…w ostateczności możesz go
rozpierdzielić. Powiedzenia!
Rodzice, James i Lily
Albus miała ochotę jednocześnie zacząć się śmiać i ich
wszystkich zabić. Spalił szybko kartkę i wyszedł z kuchni. W salonie było
ciemno.
- Aria?- zapytał zaglądając do
góry przy schodach.
- U Jamesa!- Krzyknęła. Albus
zmarszczył brwi by pochwali znaleźć się w chlewie swojego brata. Aria stała
przy biurku Jamesa i coś czytała. Albus obijał ją od tyłu i położył głowę na
jej ramieniu po czym parsknął śmiechem.
- Czemu to czytasz?- zapytał.
- Nigdy nie sądziłam że jakiś chłopka
może mieć pamiętnik. Tym bardziej chłopka taki jak James.- zaśmiała się Aria
przerzucając kartkę.
- O! To jest fajne. Słuchaj Ekhm…
„ Dzisiaj jest świetny dzień. Spotykam się z Carlą. Jest trochę straszna.
Przypomina mi mamę. Ale będzie dobrze. Zaliczę, posiedzę i ucieknę. Albo od
razu ucieknę…”- Aria zatrzymała się wybuchając śmiechem.
- Kretyn.- burknął Albus przerzucając
następną stronę.
- Merlinie to my!- Zaśmiła się
Aria widząc zdjęcie z Singapuru. James pokazany był z głupia miną kiedy
skończył czytać sms’a, Lily przytulała zbulwersowanego Hugona który gapił się
na całująca Rose i Scorpa, Roxi kichnęła. Harry i Ron zaśmiali się z tego,
Ginny i Hermiona pokręciły załamane głowami a Aria w tym momencie uderzyła Albusa
w tył głowy a on objął ją w pasie.
- Roxi wygląda tak słodko kiedy
kicha- zaśmiała się Aria.
- Zgadza się. Słodko wyglądała też
usmarkana głowa Lily- zaśmiała się Albus a Aria dołączyła do niego.
- Gdzie twoja familia?- Zapytała
przerzucając strony gdzie natrafiła na bardzo niecenzuralne zdjęcie, szybko przerzuciła
strony dalej.
- Nie wiem- mruknął Albus śmiejąc
się z czerwonego tuszu na niektórych kartkach.
- Al?- Zapytała.
- Hmm?
- Długo nad tym myślałeś?-
zapytała. Albus uśmiechnął się.
- Wcale nie długo.
- Yhm… a długo to planowałeś?-
zapytała.
- Troszkę.
- Zauważyłam.- zaśmiała się.
- Przemowa mi nie wyszła ale po
twojej reakcji jednak było dobrze.- zaśmiał się.
- Merlinie ty nie wiesz jaka ja
byłam przerażona! – Krzyknęła odwracając się do niego.- Myślałam że tam
zeskoczę. Wręcz zaprzysięgłam sobie w duchu że jak powiesz coś w stylu „:Raymond
wyjdź za mnie” to ci walnę…ale najwidoczniej…- Albus przerwał jej śmiejąc się
głośno.
- Nie, to raczej w stylu Malfoya-
Powiedziała po czym sobie coś
uświadomił. Już wyciągał telefon kiedy powstrzymał się w ostatniej chwili.
- A…to później.- zaśmiała się
zaciągając Arie do swojego pokoju.
Jak zawsze ciekawy i śmieszny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się miejsce gdzie Albus oświadczył się Arii :D
BOMBA :D
Ja bym zabiła całą rodzinkę... Myślę, że oświadczyny Albusa były lepsze ^^
OdpowiedzUsuńzgadzam się z powyższym komentarzem (biedny Al) xd rozdział jak zwykle G E N I A L N Y
OdpowiedzUsuńRaymond skradła moje serce tym swoim popierdolonym stylem bycia a ich oświadczyny po prostu awwwww :3
OdpowiedzUsuńAww. Supeer rozdział. <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie ;D błagam dodaj kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń