"Zostaw mnie Raymond! Ja kontempluje!"- Albus

sobota, 13 września 2014

Epilog


Rok Później

Na tarasie Potterów siedziała cała ich rodzina wraz z Weasleyami, Malfoyami i Raymondami. Evelyn też się już zaliczała do tej grupy. Aria siedziała na kolanach Albusa a ten bawił się od niechcenia jej włosami.
- To może w ogrodzie Malfoy Manor?- Zapytała Astoria Hermionę. Brunetka pokiwała entuzjastycznie głową. Scorpius całował od czasu do czasu Rose w odsłoniętą szyje a ta bawiła się jego palcami.
- To bardzo dobry pomysł! Wśród czerwonych różaneczników i białych tulipanów!- Dodała Hermiona. Rose przewróciła oczami a Scor uśmiechnął się pod nosem.
- A wesele wyprawimy w Sali balowej!- Dodała Astoria zapisując pomysły.
- A tort!?- Zakrzyknęły obie zerkając na parę, która nie wyglądała na zainteresowaną.
- Byle nie truskawkowy- powiedziała Rose.
- A to, dla czego?- Zdziwiła się Hemiona wiedząc, że córka uwielbia truskawki.
- Bo Scor nie znosi truskawek- zaśmiała się i pocałował krótko Scora.
- Waniliowy?- Zapytała Asturia.
- Rose nie lubi wanilii- powiedział Scor.
- To może…- zastanowiła się Astoria.
- To będzie zależeć, na jakiej bazie będzie zrobiony. Krem czy śmietana?- Zapytała Aria.
- Właśnie! Dobrze, że przypominasz!- Zakrzyknęła Hermiona. Albus pocałował Arie w policzek.
- Krem- powiedzieli jednocześnie Scor i Rose.
- Może orzechowy?- Zapytał Ron.
- Ja jestem za- powiedział Draco.
- My też- powiedziała Rose.
- W takim razie orzechowy!- Zakrzyknęli.
- Aria skarbie?- Zapytała Ginny.
- Słucham?
- A co z wami?- Zapytała z uśmiechem.
- A co ma być?- Zapytał Albus.
- Kiedy ślub?- Zapytali wszyscy.
- Kiedy z drzew znikną liście- powiedzieli razem i spojrzeli na swoich przyszłych lub starych rodziców.
- Jesienią?- Zapytała Ginny.
- Czy zimą?- dodała Evelyn
- Zima- powiedzieli jednocześnie.
- Oryginalnie- przyznała Astoria.
- A my musimy się tak śpieszyć!- zakrzyknęła Hermiona. Wszyscy się zaśmiali.


- Pani Malfoy ja naprawdę nie uważam by ta suknia była dobra- powiedziała Rose.
- Po pierwsze: mów mi już mamo, a po drugie: skoro tak to masz tą- powiedziała Astoria odbierając suknie z rak Hermiony. Był już listopad. Na ślub Rose i Scora, Hugo i Lily zostaną specjalnie zwolnieni z Hogwartu. Aria już bała się krzyków rudej, co do jej zaręczyny z jej bratem. Przechadzała się teraz spokojnie między wieszakami. Sukienka dla niej, jako druhny była już wybrana. Nagle coś pociągnęło ja w stronę jednego z wieszaków. Kiedy dostrzegła tę jedną sukienkę od razu ją wzięła. A tuż za nią wisiała równie piękna. Ta drugą podała niedozwolonej Rose a w ręku trzymała jeszcze jedną.
- Aż dwie?- Zdziwiła się Rose.
- Nie. Ta jedna jest dla mnie- powiedziała z uśmiechem. Ginny szybko wpakowała ją do garderoby. Rose i Aria wyszły w tym samym momencie by wmurować i kobiety i ekspedientki.
- Bierzemy- szepnęła Ginny, Astoria i Hermiona a przyjaciółki uśmiechnęły się do siebie.


-Rose otwórz!- Krzyknęła Aria. Rose zabarykadowała się w pokoju tuż przed ślubem. Blondynka usłyszała tylko szczęk zamka i szybko wskoczyła do środka.
- Odbiło ci Rose? Wszyscy już na ciebie czekają! Nie mów, że się rozmyśliłaś- jęknęła Aria.
- Ja… ja się denerwuje. Naprawdę się denerwuje. A co jeśli ojcowie wcale się nie dogadują tylko przed nami udają?! Ja tego nie zniosę.- Rose poczęła cicho chlipać. Aria szybko zza stanika gorsetu wyciągnęła chusteczkę i podała ją Rose.
- Rose, jeśli by tak było czy teraz ojciec twojego przyszłego męża i twój teść nie pocieszałby twojego zdenerwowanego ojca? Było by tak gdyby się nienawidzili?- Zapytała Aria pokazując Rose dwójkę mężczyzn. Ten rudy był zdenerwowany a blondyn klepał go pokrzepiająco po plecach.
- Tak. Będzie dobrze- powiedział z uśmiechem Rose. Roześmiała się i to pozwoliło stwierdzić Arii, że jest naprawdę szczeliwa.
- W takim razie ja zawołam twojego ojca i idę zająć moje zaszczytne miejsce koło księdza z boku - zaśmiała się Aria a jej butelkowo zielona sukienka zniknęła za drzwiami. Rose z uśmiechem przyglądała się jak Aria wyskakuje z domu i przekazuje widomość obu mężczyzną. Blondyn z uśmiechem ostatni raz klepnął rudego w plecy, na co on odpowiedział uśmiechem. Później przeniosła wzrok na swojego kuzyna bacznie obserwującego blondynkę aż do momentu, w którym stanęła na przeciw niego cztery metry dalej. I w końcu na Scorpiusa stojącego zdenerwowanego i bladego przed księdzem. Jak mogła mu kazać tyle czekać?! Szybko zbiegła po schodach.
- Rose skarbie, jesteś!- Zakrzyknął cicho Ronald.
- Tak tato. Możemy już iść.
- Wiec chodźmy.
Marsz weselny zabrzmiał i Rose ruszyła razem z ojcem. Stanęli na samym początku lawendowego dywanu. Wszyscy wstaliby podziwiać pannę młodą. Włosy Rose związane były w warkocza, który wyglądał jak wodospad wypuszczając pojedyncze pasma i oplatając jej głowę dookoła. Dopięte miała na samym początku stare niebieskie spinki. Jej suknia była piękna i zwiewna. Pod biustem przepasana srebrnym zdobionym paskiem. Ramiączka sukni były lekko uniesione. Welon zarzucony na głowę rozmazywał lekko jej uśmiech a drugi jego koniec ciągnął się lekko po dywanie. Na twarzy Scorpiusa zagościł szeroki uśmiech. Ojciec Rose przekazał ja Scorpiusowi a ten ściągnął jej welon z twarzy. Ksiądz począł prowadzić mszę. Hugo wyskoczył gdzieś zza krzaków, kiedy poproszono o obrączki. Cichaczem zza tych krzaków uciekła daleka kuzynka Scorpiusa. Aria zaśmiała się pod nosem, kiedy Hogo poprawił potargane włosy i rzucił jej krótkie spojrzenia, na co ona się jedynie wyszczerzyła.
- Czy jest ktoś, kto uważa, że ci dwoje nie powinni być razem?- Zapytał ksiądz. Aria spojrzała morderczym wzrokiem po Sali. Nawet niech nie próbują, pomyślała. Nagle, jak filip z konopi z krzesła wyskoczył James i zaniósł się płaczem. Harry i Ginny spojrzeli na niego przerażani.
- Rosie! No! Z Malfoyem!?- Wydarł się James. Albus przetarł ręką oczy i zaczął kierować się do swojego brata. Po jednym kroku odepchnęła go jego narzeczona krocząc w stronę Jamesa z morderczą miną. Jej średniej długości sukienka powiewała tuż za nią wraz z włosami, kiedy w jednym momencie wskoczyła na krzesło i znokautowała Jamesa. Przeklęła trzymając się za rękę i dale lekko klnąc wróciła na miejsce.
- No co?- Zapytała patrząc się na ludzi, którzy na nią się patrzeli.- Niech ksiądz mówi dalej. Nikt nic nie powiedział- powiedziała zadowolona. Rose zachłysnęła się śmiechem a księdza kąciku ust zadrgał lekko.
- W takim razie, zostaliście mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą- powiedział ksiądz. Krzyki i piski obudziłby nawet zmarłych. Wyściskani, wycałowani, obrzuceni ryżem i kasą nowożeńcy przekroczyli razem pierwszy próg domu, jako małżeństwo.


-A teraz panna młoda będzie rzucać bukietem. Niech wszystkie wolne kobitki zbiorą się za nią!- Krzyknął DJ. Albus pchnął Arie, która miała ochotę go skopać. Nie w ogóle nikt nie wiedział, że za cztery miesiąc biorą ślub. Przecież to tajemnica! Jej sarkazm był okropny. Lily stanęła obok niej by znów ją wyściskać ze szczęścia.
- Jak któraś tego nie złapie to was zabije- zastrzegła Rose odwracając się do nich plecami. Nikt nie zauważył jak zza spódnicy sukni wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie na bukiecik. Oprócz Arii, która natychmiast schowała się za filerem. Albus spojrzała na nią jak na debilke i w tym momencie Rose rzuciła bukiet. A on skrzętnie wymijał potencjale kandydatki by zdzielić Arie prosto w łeb, po czym uderzał ją w tyłek, kiedy ta nie chciał go wziąć.
- Ale zabawne!- Krzyknęła w końcu łapiąc ten cholerny bukiet, który w ostateczności w jej rękach zwiądł. Rose przytuliła ją mocno.
- Wiem, że to było specjalnie- mruknęła Aria a Rose tylko zachichotała. Jak się można było spodziewać, lecący i wijący się niczym wąż krawat pięknie wylądował na twarzy, Albusa który nawet nie wstał by go złapać.
- Kawał miesiąca- zaśmiał się zarzucając go z powrotem na szyje pana młodego.
- A jak- zaśmiał się. Był tak uśmiechnięty, że Albus myślał, że zaraz twarz mu pęknie. Około czwartej nad ranem młoda para wyjechała na miesiąc miodowy a koło szóstej wszyscy polegli w wyznaczonych dla nich pokojach. Tak samo było z Arią i Albusem którzy atrakcji na dziś było jeszcze mało.


Następnego dnia kiedy Arii udało się w końcu obudzić Albusa razem z Ginny, Lily, Herminą, Asturią i Evelyn siedziały na tarasie i piły kawę.
- Ciekawe co takiego teraz porabiają?- Zamyśliła się Lily.
- Lils błagam. Mam ci to naprawdę mówić?- Zapytała Aria, po czym dostała w głowę od Hermiony.- Oj tam- mruknął jeszcze blondynka.
- Ale Aria! Ty też powinnaś się już zastanawiać jak z waszym ślubem- powiedział Astoria widząc wchodzącego na taras Albusa. Aria tylko go usłyszała.
- Oj tam. Depende pewnie nie może się doczekać- zaśmiała się, po czym Albus zdzielił ją w łeb. Aria zaśmiała się głupio.
- Nie rób mi tak- mruknął zdegustowany Albus, po czym pocałował ją w policzek i usiadł na krześle obok.- O! Kawa- mruknął i się zamknął. Aria tylko pokręciła głową.
- Ale ja mówię poważnie!- Zakrzyknęła Astoria.
- A mnie poważnie to martwi, bo jest jeszcze czas- mruknęła dziewczyna odchylając się na krześle. Albus burknął coś, co miało oznaczać zgodę.
- Pantoflarz- mruknęła Lily. Albus zakrztusił się kawą.
- A wcale, że nie!- Zakrzyknęła Albus.
- Musze mu przyznać racje. Tylko czasami mnie słucha- powiedział „załamana” Aria. Albus wyszczerzył się do niej, za co dostał poduszką, na której siedziała blondynka.
- Musimy o tym pogadać!- Krzyknęła Ginny.
- Mamo, niedawno zorganizowałaś ślub, który odbył się nie dalej niż wczoraj- zauważył Albus.
- E tam. Ale tu się tak nie przejmowałam. A teraz żenić się będzie moje dziecko!- Załkała.
- No mamo- jęknęła Lily z Albus. James dalej zły na Arię ominął ją szerokim łukiem, zabrał kawę i sobie poszedł.
- Mógł się nie odzywać- burknęła Aria.
- Po prostu przejęły nad nim kontrole nerwy- powiedziała Hermiona. Wszystkie westchnęły a Albus tylko się zaśmiał.
- Idź stąd. Nie pasujesz tu- powiedział Aria kopiąc go w goleń. To znaczy. Taki miała zamiar, ale Albus złapał ją za nogę, dopił kawę do końca, wstał, pocałował ją i poszedł.
- Aua- mruknęła Aria próbując wspiąć się z powrotem na krzesło.
- To było takie słodkie!- Zapiszczała Lily a Aria tylko pokręciła głowa.
- Macie trzy miesiące i dwa tygodnie. Zastanawiaj się już!- Krzyknęła Evelyn i Ginny.

- Jeszcze jest czas, jeszcze wszystko może się zmienić.- Powiedziała z lekkim uśmiechem Aria.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i oto jest koniec!
Koniec historii Albusa, Arii, Scorpiusa Rose i całej reszty.
Powiem wam jedynie, że napisałam drugą część tej historii. 
Aria i Albus wracają do Hogwartu jako nauczyciele.
Dużo się zmieniło w między czasie.
Sama nie wiem czy publikować drugą część na blogu.
Piszcie w komentarzach jeśli chcecie ja przeczytać ^^
Mam nadzieje że moja historia się wam podobała!
G.G

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 48


Albus spojrzał w bok na skuloną w kłębek dziewczynę. Jej blond włosy całkowicie zasłoniły jej twarz. Nie sądził, że może być tak bardzo szczęśliwy. Pewnie gdyby Albus z przyszłości przeszedł do niego przed feriami zimowymi i powiedział, że będzie leżał w łóżku i szczerzył się do siebie jak debil, najpewniej wziął i by go uderzył jakimś zaklęciem.Niestety, lub stety tak właśnie było. Tyle, że jeszcze koło Albusa wyciągała się akurat Aria która zamachnęła się ręką i zaryła w ścince.
- Osz w mordę- pisnęła do siebie przytulając rękę. Albus zaśmiał się i dostał poduszką po głowie.
- Ja tu cierpię, debilu!- zawyła. Albus przytulił ja całując w ramie.
- Straszne- zaśmiał się.
- Al?- zapytała.
- Co?
- Telefon ci dzwoni.- mruknęła Aria. Albus spojrzała na nią zdziwiony jak sięga po coś na ziemie. Podała mu telefon który wibrował już od dłuższego czasu.
- Na skarpety Merlina.- burknął odbierając telefon.- Cze…- zaczął.
- Tak tak tak tak!- wydarł się pod drugiej stronie Scorp ogłuszając Albusa.
- Ucisz się Scorp.- Zaczął Albus oglądając się za swoją dziewczyną... pfff... narzeczoną która właśnie także odbierała telefon. Aria szybko wskoczyła do łóżka Ala.
- Co tam Rosie?- zapytała.
- Ja się chyba zajebie!- Nawet Albus to usłyszał.
- To Rose?- zapytał Scorp Albusa. Zanim Al. odpowiedział nastała chwila ciszy.- Rose! No nie gadaj teraz z Arią! Gadam z Alem! Al.!!!??- zawył nagle Scorp kiedy Rose wyłączyła się.
- No co?- zapytał.
- Ty też!?-krzyknął.
- Nom.
- O na figi Merlina! Ale zajebiście- poczym  Scorp wyłączył się albo wypadł mu telefon.
- E…Scor?- Zapytał.
- Rosie?- Zapytała Aria.
- Al.?- Aria spojrzała na Ala wzrokiem który mógł oznaczać tylko jedno. Chęć wyjaśnień.
- To ten debil uparł się na wczoraj- mruknął wkurzony Al.
- Osz na stanik Gordyka! To Scorp się oświadczył Rose!?
- Nom.- burknął.
- Oj no weź Al! To super! Ciesz się !- zaśmiała się dziewczyna mocno go przytulając. Trzasnęły drzwi z dołu i kiedy Aria zaczęła całować Albusa przerwało im.
- AAAALLLL!!! Natychmiast do mnie!!!- Ryknął James. Aria parsknęła śmiechem zaprzestając czynności i tylko odsunęła się od Albusa.
- Nie teraz patałachu!- krzyknął Albus zaciągając Arie z powrotem do łóżka.
- Teraz!!- zawył James i Harry. Albus załamany puścił rękę dziewczyny która schowała się w jego łazience. Albus zakopała się pod kołdrę tak żeby go nie było widać.
- Al! Wchodzimy!- zawył James. Al usłyszą tylko jak Aria parsknęła śmiechem z łazienki. Cała rodzina Potterów weszła do pokoju Albusa.
- Al?- zdziwił się James. Harry przywalił sobie ręką w czoło i zrzucił z Albusa kołdrę.
- Ej! Teraz mi zimno- poskarżył się. Coś upadło w łazience ale nikt prócz Albusa tego nie zauważył.
- Czemu dom jeszcze stoi?- zapytał James.
- A czemu nie?- zdziw się Albus.
- Udało ci się?- zapytał James.
- A czemu nie?
- Al no weź! A powiesz nam?- zawył James.
- Nie- odparł spokojnie Albus chowając się z powrotem pod prześcieradło.
- Aria już poszła?- zapytała Lily.
- A kto ci powiedział że tu była?- mruknął Albus a z pod kołdry wystawały tylko jego włosy i świecące zielone oczy. Lily spojrzała na niego zdziwiona.
- Kochanie wszystko w porządku?- zapytała Ginny.
- Oczywiście.- zaśmiał się Albus.
- Hmm… przeszkodziliśmy?- zapytał Harry chodząc po pokoju Akla.
- Nie.
- Jasne- mruknął sarkastycznie James. Nastała chwila ciszy.
- Albus?
- Nie.
- Albus?
- Nie.
- Allbuuus?
- Co?- zapytał w końcu.
- To ja spadam. Na razie!- Krzyknęła Aria. Wszyscy spojrzeli na wejście do łazienki w którym stałą czerwona ze śmiechu dziewczyna.
- Em… nie spodziewałam się u Jamesa takich rzeczy- mruknęła Aria widząc jak James leży na Albusie w łóżku. James zarwał się jak debil plącząc się w wyjaśnieniach. W tym czasie Aria zdążyła przejść całą długość pokoju, pocałować Albusa i wyjść z domu Potterów machając ręką.
- O Melinie! Wiec udało się!- pisnęła Lily.- Gdzie jej kupiłeś taki pierścionek?- zapytała ruda uwieszona na bracie.
- W sklepie- zaśmiał się Albus odczepiając od siebie siostrę. Podniósł telefon Arii a ta zmaterializowała się obok.
- Ty złodzieju- burknęła wyrywając telefon z jego dłoni. Za rękę złapała ją Lily.
- O Melinie Merlinie!- zapiszczała. Aria przestraszona spojrzała na Ala.
- To ja spadam!- Pisnęła szybko wyrywając rękę z uścisku Lily i upadła na ziemie.
- Pa pa!- krzyknęła i zniknęła.
- Gdzie jej się tak spieszy?- Zdziwił się James.
- Do Rose- mruknął Albus zarzucając na siebie T-Shirt.
- No Tak! Jezusku malutki Rose też!- krzyknęła Lily a Ginny wybiegła z nią do Weasleyów.
- One chyba nie sądzą że Rose jest w domu?- zapytał Albus. Harry tylko westchnął kręcąc głową po czym podszedł do młodszego syna i przytulił go.
- Gratuluje Al, jestem z ciebie dumny- powiedział po czym potargał go po włosach. Lecz zanim wyszedł…
- Ty też się w końcu weź za siebie James!- krzyknął Potter i wyszedł.

Aria aktualnie stała przed Malfoy Manor. Nie była pewna czy powinna tu przychodzić. Kiedy zapukała w drzwi upewniła się. Nikt jej nie otworzył! Gniewnie tupnęła nogą i ruszyła na tyły domu do jego ogrodu. Zajrzała przez okno do salonu. Nikogo nie zobaczyła. Zaszyła się na kamiennej ławce w ogrodzie. Siedział spięta. No cóż, nie codziennie widzi się ćwierkające kwiaty i pachnąc ptaki. W końcu usłyszą coś co mogło być szmerem. Zajrzała znów przez okno i parsknęła śmiechem widząc wręcz latającą Rose. Obeszła dom i zapukała. Otworzył jej Scor z miną „Jestem w niebie kto mi kurwa przeszkadza!?” po czym jego mina zmieniła się na “Jestem w niebie kurwa przeszkadza mi narzeczone mojego kumpla to udam zadowolonego!” i wpuścił ją do środka.
- Rosie debilko!- Ryknęła Aria na wejściu. Rose wyjechał dosłownie z kuchni i spojrzała na nią.
- Aruś?-Zapytała podejrzliwe, dziewczyna zamachała jej ręką z pierścionkiem. Ruda z uśmiecha rzuciła się na nią.
- Robimy ślub razem?!- zapiszczała Rose.
- Pojebało cię!?- pisnęła Aria.
- No właśnie Rose. Odbiło ci? Jaki ślub? Jak tylko żartowałem!- zakrzyknął. Rose i Aria spojrzały na niego morderczo.
- Jezu nawet pożartować sobie nie można- mruknął ruszając do kuchni. Dziewczyny szybko wymieniły się faktami.
- Myślałam że go tam zabije. Zetnę mu tę blond łepetynę- mruknęła na koniec Rose po czym prawie rzuciła się na Arie.- Ale Albus przeszedł samego siebie!- krzyknęła. Aria tylko zaśmiała się. Zaraz po tym wróciła do siebie  żeby powitała ją narajana szczęściem Evelyn i lekko zbladły braciszek.
- Czy ty…?- zaczął.
- Nie twoja sprawa!- krzyknęła na wstępie oburzona. Odetchnął z ulga.
- Dziękuję, już myślałem że się ze mną tym podzielisz- mruknął z ulgą. Aria tylko pokręciła głową.
- A ty gdzie!- Krzyknęła Evelyn kiedy Aria ruszyła do swojego pokoju.
- Ee…do siebie?- zapytała.
- Po pierwsze: pokaż mi pierścionek małpiszonie. Po drugie: mała już niedługo się urodzi!- pisnęła. Aria podała jej rękę po czym znieruchomiała.
- “Mała”? Powiedziałaś  “mała”? Zrobiłaś to specjalnie i z premedytacją czy tylko przez przypadek!?- krzyknął Aria a Evelyn uśmiechnęła się promiennie.
- Merlinie dziękuje!- krzyknęła Aria po czym wysłała sma’a Rose i zadzwoniła do Albusa.
- Dziewczynka!- krzyknęła przesz telefon. Alex i Evy usłyszeli kilka przekleństw i jakieś szmery a w tym czasie mina Arii byłą lekko przerażająca.
- Nie ja debilu! Evelyn!- krzyknęła . Evy zaśmiała się a Alex zbladł jeszcze mocniej. Po chwili Aria zasiała się.
- To cię nie ominie- po czym wyłączyła się.
- Czyli już nie muszę się dowiadywać- burknął blady jak sufit Alex. Aria wzruszyła rekami.
- Ja spadam- powiedział wspinając się na schody.
- Gdzie?- zdziwiła się Evelyn
- Odespać. wyszczerzyła się a Alex wyglądał jakby miała zemdleć. Jej śmiech został zagłuszony przez trzepniecie drzwiami.

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 47

Bruno Mars - Marry You



Dziś było Hallowen. Albus denerwował się jak głupi. I to nie z powodu balu czy czegoś tam innego. Przecież w cale nie powinien! No bo czym!? Musi tylko klęknąć, walnąć jakąś gadkę i po ptakach! Ona tylko kiwnie głową ze wzruszeniem i tyle! Ale nie! Albus musiał się denerwować i właśnie tworzył idealny okrąg na zielonym dywanie w pokoju swojego przyjaciela.
- Mogę ci coś doradzić?- Zapytał Scor podrzucając pudełko z pierścionkiem zaręczynowym dla Rose. Wcale sobie tego nie zaplanowali. W tym samym momencie powiedzieli że chcą się oświadczyć swoim powalonym dziewczynom.
- Co?- zapytała Albus stając i poprawiając okulary.
- Przestań tak łazić i usiądź bo kręci mi się przez ciebie w głowie!- Krzyknął. Albus usiadł i zaczął stukać nogami w parkiet.
- Masz ADHD.- mruknął Scorp.
- Tylko wieczorami- burknął Albus. Do pokoju Scorpa wszedł Draco.
- A co jakbyśmy właśnie robili coś nieprzyzwoitego!?- Krzyknął oburzony Scorpius. Ojciec spojrzał na niego jak na kretyna. Czyli tak jak zawsze tyle że bardzej.
- Niby co? Sprawdzalibyście sobie kto ma…- zaczął Draco kiedy do pokoju wpakowała się także Astoria i Amelie.
- Czemu Albus wygląda jakby miał wyrzygać swoje jelito a ty się denerwujesz?- zapytała Amelie. Scorpius zachowywał się odwrotnie do danej sytuacji. Kiedy był spokojny wyglądał na zdenerwowanego czyli jeżeli był zdenerwowany wyglądał na wyluzowanego.
- Nie wierze, nie wierze!- zapiszczała Astoria i podbiegła do syna.- Chcesz się jej oświadczyć!?- Pisnęła. Draco spojrzała na Scorpa tak samo jak Amelie. Tyle że z przerażeniem.
- E no tak.- mruknął. Amelie spojrzała na swojego brata i Albusa.
- On też?- zapytała wskazując na bruneta.
- Ehe.- burknął Scor. Albus wyglądał jakby miał zamienić się w kałuże.
- Zaplanowaliście to?- zapytał Draco. Pokręcili głowami. Astoria wyprostowała się z powarzoną miną.
- To lepiej wymyślcie jakieś przemówienie. Nie tak jak Draco który klęknął w restauracji i zaciął się w pół zdania.- mruknęła Astoria wychodząc. Amelie ryknęła śmiechem a Draco wyglądał jakby ktoś mu przywalił.
- No ej!- krzyknął za swoją żoną.- No bo się zdenerwowałem- doszedł jeszcze do niech cichy głos Dracona.
- Boje się- mruknął Scorp po chwili.
- Ja też- zawtórował mu Albusa. Westchnęli jednocześnie i spojrzeli na zegarek. Dochodziła osiemnasta.
- Trzeba się zbierać- powiedział Albus zarzucając a siebie czarną bluzę.
- Taa.- mruknął Scorp poprawiając koszule. Teleportowali się z trzaskiem.

Rose właśnie wylądowała przed jedną z kawiarni w Londynie o oryginalnej nazwie „Coffey”. Otworzyła drzwi i zajęła stolik dla dwóch osób. Kiedy kelner prowadził ją na miejsce dalej była zdziwiona że nawet w kawiarni trzeba rezerwować stoliki. Usiadał i oddała swój płaszcz kelnerowi który zostawił jej także menu. Jeśli się spóźni, zabije go, mruknęła w myślach przyglądając się prawie pełnej kawiarni.


W tym samym czasie Aria właśnie dotarła pod bramę parku a raczej cmentarza Brompton Cemetery. Uwielbiała ten park. Ciekawe dlaczego… Rozejrzała się i ze zdziwieniem zauważyła kilka szwendających się po głównym chodniku par. Aria postanowiła że jeśli Albus nie zjawi się w przeciągu pięciu minut idzie sama.

Rose siedziała w kawiarni już prawie dziesięć minut. Zamówiła już dwie szklanki wody kiedy w końcu pojawił się Scorpius. Zanim Rose zdążyła cokolwiek powiedzieć wiedziała że z jej chłopakiem jest coś nie tak.
- Sorki Rosie- powiedział całując ją krótko w usta i usiadł na przeciw niej.
- E…wszystko okey? Wglądasz na spiętego- powiedziała Rose. Scorp wyszczerzył się do niej jak tylko on umiał.
- Jasne rudzielcu. Zamawiałaś już coś?- zapytał niby spokojnie ale Rose dalej mu nie wierzyła. Kiedy przyszedł. Rose Wiener melange a Scorpius zwykłe Frappe.
- W ogóle gdzieś ty wytrzasnął kawiarnię w której trzeba rezerwować stolik?- zapytała Rose. Scorp uśmiechnął się głupio.
- No wiesz…mój ojciec nie zabiera mojej mamusi do zwykłych kawiarni- powiedział a Rose zaśmiała się głupio. No tak, w końcu to Malfoy, pomyślała.
- E…Scorp?- Zapytała dostrzegając coś co jej się nie spodobało. A chodziło o to że do kawiarni weszli na pewno nie mugole w garniturach trzymający jakieś wielkie futerały i usiedli niedaleko przy stoliku. Scorpius nie zareagował.
- Scorp?- zapytała znów Rose kiedy muzycy zaczęli wyciągać skrzypce i inne smyczkowe i szarpane instrumenty. Rose był już totalnie przerażone kiedy Scorpius wstał a orkiestra zaczęła grać.
- Melinie bez ja.- mruknęła kiedy Scorp przed nią uklęknął…

Tym czasem Arię nosiło w te i na zad. Po pięciu minutach ruszyła w głąb starego cmentarza przeciskając się przez stare nagrobki. W końcu stanęła przed wielkim posagiem anioła ze złamanym skrzydłem płaczącym małymi kryształkami. Spojrzała na jego twarz. Pęknięte skrzydło przysłoniło padające promienie zachodzącego słońca.
- No cześć.- Powiedział Albus a następnie wyłonił się zza posągu. Aria odetchnął z ulga dostrzegając go.
- Myślałam że już całkowicie mi odbiło. Dobrze że nie- powiedział witając się z nim.
- Yhm. Myślałaś że to on gada takim seksownym głosem?- zapytał Albus unosząc brwi. Dostał w żebra po czym zaśmiał się i objął swoją dziewczynę.
- Musisz łazić tak po krzakach? Czemu nie chodzisz jak normalni ludzie po chodniku?- Zapytał. Aria spojrzała na niego takim stanowczym i wiele mówiącym spojrzeniem. - No…tak- mruknął. Aria odsunęła go od siebie trochę i obejrzała.
- Co ci jest?- Zapytała.
- Mi?- Zdziwił się.- Mi? Mi nie jest nic- zaśmiał się zdenerwowany. Aria zmrużyła oczy podejrzliwe.
- Okey. Skoro tak mówisz.- mruknęła po czym się ożywiła.- Chodź! Pokaże ci taki fajny grobowiec! – Krzyknęła ciągnąc go dalej.
- Na cmentarzu się nie krzyczy- upomniał ją Albus na co Aria tylko machnęła ręką. Kiedy w końcu Aria pokazała mu fajny grobowiec- który był z marmuru i na drzwiach napisane krwią lub inną czerwona cieczką było „ Feel the pain and die” a po obu stronach drzwi stały posągi przypominające wygłodniałe wampiry- Albus zaprowadził ją na mostek w centrum parku.
- O! To tu jest jakiś mostek?- Zdziwiła się. Albus wiedział że ją to zaskoczy. W końcu „chodziła” tylko po grobach.
- No widzisz. A ja tu byłem tylko kilka razy- zaśmiał się wciągając ja na cementowy mostek. Słonce już zaszło i nagle zrobiło się ciemno. Kiedy Aria miała już zaproponować powrót do centrum, pobliskie drzewa i mostek rozjaśniły niebieskimi światełkami. Kiedy zaś dziewczyna odwróciła się przed nią klęczał Albus z uśmiechem.
- W dupę ciebie mać…- mruknęła


Rose patrzyła na swojego chłopaka oczami wielkości galeonów kiedy orkiestra poczęła grać jakąś na prawdę piękną melodie on zaczął mówić. I tego Rose bała się najbardziej.
- Rosie kocham cię strasznie mocno. Bo wiesz, ja zawsze cię kochałem. Na pierwszym roku kiedy miałaś tę swoją niesamowita szopę płomiennych włosów i w drugiej klasie kiedy ganiałaś z Albusem szukając przygód po korytarzach i w trzeciej klasie kiedy pierwszy raz zdzieliłaś mnie Historią Hogwartu. I w czwartej kiedy tak uroczo się złociałaś kiedy cokolwiek powiedziałem. I w piątej…- Scorp gadał jak najęty. Rose wiedziała że tak będzie. Nie musiał przypominać jej o te pamiętnej szopie włosów takiej samej jak jej matki. No i o tych pseudo przygodach z Albusem. Ale on nie skończył. Omówił jeszcze piaty i szósty rok i zaczynał właśnie siódmy.
-…i kiedy mnie pierwszy raz pocałowałaś to wiedziałem że już zawsze będę z tobą. A później kochałem to jak się ukrywaliśmy i…- Rose przerwała mu podnosząc go z klęczek. Scorp miał tak przerażoną minę jak nigdy.
- No pewnie.- powiedziała Rose a Scorp wyrzucił ręce do góry jak debil, wydarł się jak debil i podrzucił swoją dziewczyną… pardon, narzeczoną ściskając tak mocno  na ile go było stać wciskając jej pierścionek na place. Piękny srebrny pierścionek z diamentowym oczkiem okalany płomienno czerwonymi rubinami.
- Już nigdy nie wspominaj o mojej rudej szopie- mruknął między pocałunkami. Scorpius tylko przytaknął.


Aria myślała że zaraz walnie ją piorun. Ona błagała żeby to zrobiła. Właśnie przed nią, Albus Severus Potter klęczał w swoich ulubionych jeansach w jednej ręce trzymając pudełeczko z pierścionkiem a w drugiej.…kiedy on ją złapał za dłoń? Jeśli walnie coś w stylu „Wyjdź za mnie Raymond” to mu przypierdolę, pomyślał patrząc na niego z przerażeniem.
- No nie gap się tak.- mruknął. Wcale nie zmieniła wyrazu twarzy. - Wiesz że mogłaś się tego spodziewać - Na razie zapowiadało się nieźle. Nie powiedział nic co zasługiwało na przywalenie cepa w łeb.
- Wiesz co? Miałem sobie w głowie ułożoną tak cholernie zajebistą przemowę na jaką byłoby stać tego twojego Shakesparera razem wziętego z tą cała Clare i wszystkie ulubione i wzruszające cię teksty z tych twoich anime których za cholerę nie rozumiem. Nie rozumiem jak kurwa to zrobiłaś ze teraz klęczę przed tobą jak ten debil i w gruncie rzeczy to ja już ci się oświadczam. Ale w dupie to mam- Albus wstał i podszedł do Aria tak blisko by tylko patrzeć jej w oczy.- Jesteś tylko moja. Nie jesteś twojego brata oni Rose a tym bardziej kogoś innego. Tylko moja. Nie mam zamiaru ciebie nikomu oddawać. Nie pozwolę ci byś odeszła. Prędzej zabiłbym ciebie a później siebie. A wiesz dlaczego? Bo tak cholernie cię kocham że się od ciebie uzależniłem. I nie obchodzi mnie co sobie inni pomyślą. Że może do siebie nie pasujemy. Walić ich. Jestem rakieta kosmiczna a ty moim kosmosem. Jesteś cała moja i chcę żebyś była taka na wieczność. Więc…Ario Ryamnod…wyjdziesz za mnie?- Zapytał a oczy tak mu się cholernie świeciły że Aria nie wiedziała że to przez to ze niektóre światełka zaczęły migać czy może to od łez.
- T-tak.- szepnęła tak porażona tą przemową że nie sądziła że ma tak cichy głos. Albus wyszczerzył się i założył jej na palec pierścionek. Na srebrnej obrączce połyskiwał czarny diament okalany przez szmaragdy.


- Al.?- Zapytała cicho Aria kiedy szli w stronę Domu Albusa.
- Hmm?- Zapytał dalej bawiąc się pierścionkiem na jej ręce za którą ją trzymał.
- Nikogo u ciebie nie ma?- Zdziwiła się dziewczyna widząc pogaszone światłą. Albus przystanął i w końcu spojrzał na swój dom. Rzeczywiście nie paliły się tam żadne światła.
- Kurcze, to gdzie oni wszyscy poleźli?- Zdziwił się Albus wchodząc do pustego domu. Wszedł do kuchni i zapalił światło. Na blacie leżała kartka zaadresowana do niego.

Albus!
Zostawiamy ci dom pod opieką. Draco Malfoy poinformował nas o twoim zamiarze. Mam nadzieje że Aria się zgodziła. Jeśli zaczniesz się zastanawiać po co zostawiliśmy ci dom to chyba zdzielę cię Historią Hogwartu. A jeśli nie…w ostateczności możesz go rozpierdzielić. Powiedzenia!

Rodzice, James i Lily

Albus miała ochotę jednocześnie zacząć się śmiać i ich wszystkich zabić. Spalił szybko kartkę i wyszedł z kuchni. W salonie było ciemno.
- Aria?- zapytał zaglądając do góry przy schodach.
- U Jamesa!- Krzyknęła. Albus zmarszczył brwi by pochwali znaleźć się w chlewie swojego brata. Aria stała przy biurku Jamesa i coś czytała. Albus obijał ją od tyłu i położył głowę na jej ramieniu po czym parsknął śmiechem.
- Czemu to czytasz?- zapytał.
- Nigdy nie sądziłam że jakiś chłopka może mieć pamiętnik. Tym bardziej chłopka taki jak James.- zaśmiała się Aria przerzucając kartkę.
- O! To jest fajne. Słuchaj Ekhm… „ Dzisiaj jest świetny dzień. Spotykam się z Carlą. Jest trochę straszna. Przypomina mi mamę. Ale będzie dobrze. Zaliczę, posiedzę i ucieknę. Albo od razu ucieknę…”- Aria zatrzymała się wybuchając śmiechem.
- Kretyn.- burknął Albus przerzucając następną stronę.
- Merlinie to my!- Zaśmiła się Aria widząc zdjęcie z Singapuru. James pokazany był z głupia miną kiedy skończył czytać sms’a, Lily przytulała zbulwersowanego Hugona który gapił się na całująca Rose i Scorpa, Roxi kichnęła. Harry i Ron zaśmiali się z tego, Ginny i Hermiona pokręciły załamane głowami a Aria w tym momencie uderzyła Albusa w tył głowy a on objął ją w pasie.
- Roxi wygląda tak słodko kiedy kicha- zaśmiała się Aria.
- Zgadza się. Słodko wyglądała też usmarkana głowa Lily- zaśmiała się Albus a Aria dołączyła do niego.
- Gdzie twoja familia?- Zapytała przerzucając strony gdzie natrafiła na bardzo niecenzuralne zdjęcie, szybko przerzuciła strony dalej.
- Nie wiem- mruknął Albus śmiejąc się z czerwonego tuszu na niektórych kartkach.
- Al?- Zapytała.
- Hmm?
- Długo nad tym myślałeś?- zapytała. Albus uśmiechnął się.
- Wcale nie długo.
- Yhm… a długo to planowałeś?- zapytała.
- Troszkę.
- Zauważyłam.- zaśmiała się.
- Przemowa mi nie wyszła ale po twojej reakcji jednak było dobrze.- zaśmiał się.
- Merlinie ty nie wiesz jaka ja byłam przerażona! – Krzyknęła odwracając się do niego.- Myślałam że tam zeskoczę. Wręcz zaprzysięgłam sobie w duchu że jak powiesz coś w stylu „:Raymond wyjdź za mnie” to ci walnę…ale najwidoczniej…- Albus przerwał jej śmiejąc się głośno.
- Nie, to raczej w stylu Malfoya-  Powiedziała po czym sobie coś uświadomił. Już wyciągał telefon kiedy powstrzymał się w ostatniej chwili.
- A…to później.- zaśmiała się zaciągając Arie do swojego pokoju.


niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 46



- Lily zlituj się kobieto.- westchnęła Aria kiedy Lily po raz setny rozryczała się na peronie King Cross.
- A-ale…Nie! Ja się nie zgadzam! Za jaką cholerę tak dobrze zdałaś owetumy debilko!?- krzyknęła Lily. Aria zmrużyła gniewnie oczy.
- Miałam tylko trzy wybitne- warknęła. Trzy wybitne to było marzenie Alexa co do blondynki. Jedno oczywiście z OPCM jedno z Eliksirów- bardzo ale bardzo wszystkich tym zdziwiła- i jedno z Zaklęć. Transmutaję Raymond zdała na zadowalający, Zielarstwo na Powyżej oczekiwań, zadowalający z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, zadowalający z Astronomii, okropny z Historii Magii (nic dziwnego jeśli przespała wszystkie lekcje, choć to i tak dość imponujące) i zadowalający ze Starożytnych runów.
- To i tak dużo. Ja…ja się nie zgadam! Jedziesz ze mną! Będziesz prowadzić zajęcia z kształcenia muzycznego czy czegoś tam- mruknęła Lily ciągnąc Arie w stronę pociągu.
- Z wielką chęcią Lils ale myślisz że pani profesor by mnie zatrudniła?- zaśmiała się Aria. Lily zatrzymała się i zastanowiła chwile. Po namyśle na jej twarzy wykwitł mrożący krew w żyłach uśmiech.
- Można by ją przekupić.- zaśmiała się złowieszczo.
- To karalne!- upomniał ją jej własny ojciec. Lily wyglądała jakby wyparowało z niej całe powietrze.
- Lily chodź i mnie nie denerwuj. Pociąg zaraz nam ucieknie a ja nie mam zamiaru siedzieć na korytarzu- mruknął Hugon ciągnąc swoją kuzynkę za ramię. Odbyło się typowe dla tego dnia grupowe machanie do bachorów które i tak już na ciebie nie patrzyły.
- A może ja bym poszła uczyć do Hogwartu?- zastanowiła się Aria. Albus który ulokował swoje ramie na jaj karku spojrzała na nią z ukosa. Zapadła chwilowa cisza w której Aria rozmyślała nad zadanym pytaniem.
- Przyznaj że znów się zjarałaś Ar, tylko po zielu mas takie pomysły- burknął Albus. Aria spojrzała na niego chwile po czym…
- Ty jesteś głupi jakiś! Ja tu się poważnie zastanawiam!- Po czym spektakularnie zdzieliła go w łeb.
- I tak trzymać Raymond!- krzyknęła Amelie która właśnie dusiła Jasego. Uniosła do niej kciuk i blondynki kontynuowały swoje mordercze zapędy.
- Au, aua! Żartowałem lain aua!- krzyczał Albus uciekając przed blondynką.
- Ja sobie nie życzę takich żartów- wysapała Aria stając koło Rose.
- Oj tam oj tam.- burknął Albus opierając się o filar.- Przynajmniej przerobiłem już dzisiejsze ćwiczenia- dodał zadowolony.
- Idziemy gdzieś?- zastanowiła się Rose kiedy zobaczyła jak większość rodziców już wychodzi z peronu.
- Rose, mogę zadać ci osobiste pytanie?- Zapytała Aria.
- Wal
- Jaki prezent dałaś Scorpowi?- Zapytała. Rose spojrzała na nią zdziwiona po czym zrobiła się cała czerwona. Za nią jak jakiś debil chodził w kółko Scorp z anielskim uśmiechem.
- E nic takiego. No wiesz…Em…wiesz.- wyjąkała Rose. Wszyscy zebrani spojrzeli na rudą.
- Nie, nie wiem Rose.- powiedziała zmartwiona Aria. Rose przejechała ręka po włosach ze zdenerwowaną miną.
- To miało być osobiste pytanie. Wiec czemu wszyscy słuchacie?- zapytała.
- Bo nie powiedziałam „Pogadajmy na osobności”- mruknęła Aria a Ginny i Hermiona jej przytaknęły. Tylko Astoria i Draco wyglądali na takich którzy już o wszystkim wiedzieli i teraz przyglądali się z niepokojem swojemu latającemu w chmurach synowi.
- Zapiszę go do psychologa.- mruknęła do Dracona Astoria.
- Pomyliło ci się z psychiatra kochanie- odparł Draco patrząc jak jego syn wącha chwasty.
- Chyba masz racj.- mruknęła Astoria wyciągając telefon.
- Oh Rose! Powiedz nam!- zapiszczał James.
- James nie piszcz jak kobieta bo cię żadna już nie zechce.- mruknął Albus.
- Zechcą, zechcą- odparł spokojnie James poprawiając włosy.
- Rose no! Pochwali się!- zakrzyknęła Aria.
- Be ten no ja…hmm…e…ja…i…no…mu…i…- zaczęła jąkać się Rose.
- To było takie cudowne!- westchnienia Sorpa akompaniowały jękom Rose.
- My…że nic… tylko…że…i…wtedy…było…już…i…- dalej jąkała się Rose.
- Po prostu to z siebie wykrztuś!- krzyknęła Hermiona.
- Spędziliśmy piękną noc!- zaświergotał Scorp. Wszyscy znieruchomieli a Rose wyglądała jak lodowa rzeźba.
- Coś…ty…powiedział!?- zawył Ron. Harry złapała go za ramię.
- To nie był mój pomysły!- zawył zrozpaczony Scorp.
- Oj Rosie, Rosie.- westchnął Aria.- No przecież my wiemy, że przez całą noc graliście w rozbieranego do bielizny pokera. Tak jak na moich urodzinach. Po prostu zrobiliście to tak późno żeby wam nikt nie przeszkadzał, prawd?- zapytała Aria unosząc znacząco brew.
- Ta blondynka ma świętą racje! Po prostu chcieliśmy pograć sami!- zakrzyknęła zadowolona Rose z ulgą w głosie.
- Żeby mi to tylko było prawda!- krzyknął Ron. Aria i Rose pokiwały głowami.
- E…może być za dwie godziny. Wydaje mi się że to mocny uraz psychiczny.- mruknęła do telefonu Astoria wsłuchując się w ostatnie wypowiedzi.
- Dobra, dosyć tych kłótni! Idziemy na lody!- Krzyknęła Aria. Nikt się nie ruszył. Aria podbiegła i przytuliła Ala.
- Albus stawia!- krzyknęła. Nagle nikogo nie było w koło.
- Ale ja nie mam kasy.- burknął.
- A na co nam kasa?- Wyszczerzyła się Aria. Albus zmrużył oczy. Kasa zbytnio im się nie przydała. Wystarczył flirtujący z kelnerkami James i onieśmielający swym chłodnym urokiem Albus, oraz to że byli tam Potterowie i Weasleyowie wystarczyło żeby desery były za darmo.

   *^* 

Dnia 2 września koło godziny dwunastej w Malfoy Manor panowała jak na taka porę kojąca cisza. Kwiatki świergotały, ptaszki pachniały i wszystko było lekko ale tylko lekko na odwrót. Draco Malfoy wraz ze są czcigodną powaloną małżonką Astorią Malfoy popijali popołudniową herbatę wsłuchując się w śpiew bartków na parapecie które właśnie wykonywa…
- MMMMMAAAAAAAAAAAAMMMMMMMMMMMOOOOOOOOO!!-…ły jedna z pieśni z nieznanej im operetki. Kiedy zakończyły spektakularnym obrotem rozpo…
- TTTTTTTTTTTAAAAAAAATTTTTTTTOOOOOOOOOOOO!!!-…czeły następną nieznaną operetkę. Astoria tak samo jak Draco w ogóle nie zwracali uwagi na swojego lekko chorego psychicznie i cóż trzeba przyznać niedorozwiniętego syna który stał na środku salonu i darł się jak niedorozwoja przystało.
- Mamo!!- Zawył znowu Scorp patrząc jak jego tak samo popierdolona matka nuci melodię z opery która grał ozdobny trawnik na pobliskim parapecie.
- Tato!!- zawył znów Scorp patrząc na swojego niepoprawnie poprawnego ojca czytającego „Żąglera”, pijącego kawę, piszącego SMSa i nucącego pod nosem jednocześnie. Scorp z irytacją pochwycił stojącego na pobliskiej kolumience Niecierpka który zawył słynną na cały świat serenadę „Zostaw Mnie Ty Zboczony Pastuchu! Czyś Ty Kurwa Nigdy Niecierpka Nie Poznał Siły!” po czym Scorp zamachnął się i rzucił nim prosto w ojca. Ojciec jako były szukający, latającego Niecierpka z zapłakanymi płatkami w locie złapał i spojrzał na swego syna pierworodnego i jednocześnie marnotrawnego z nikłym zainteresowaniem.
- Co?- zapytała Dracon odkładając telefon na stół.
- Czemu jakiś koleś o dużo mówiącym nazwisku jakim jest Hannibal dzwoni do mnie że spóźniłem się na jakąś cholerna wizytę!?- zawył Sorpius wielce poruszony tym faktem. Tak samo poruszona faktem lecz innym Astoria przerwała serenadę kwiatków i odczarowała wszystko na miejsce.
- O Marlinie najsłodszy! Zapomniałam! Zapomniałam wziąć cię do psychiatry słonko!- krzyknęła kobieta chwytając swego syna pod ramię. Stojąca w drzwiach salonu, chcąc się poskarżyć Amelie Malfoy spojrzała na matkę z wyrazem przerażenia i rozbawienie.
- Po co mi psychiatra?!- Zawył Scorpius hamując swą natarczywa matkę.
- Martwimy się o twoje zdrowie psychicznie Scopiusku. Dlatego zapisaliśmy cię do pana Hannibala! To ponoć najlepszy psychiatra w magicznym świecie!- Zakrzyknęła uradowana z tego faktu Astoria. Draco tylko przytaknął głową wypuszczając dziwną parę ze swych ust.
- Ale mi nic nie jest! To że wczoraj byłem w stanie emocjonalnego uniesienia nie znaczy że mam jakieś choroby psychiczne!- krzyknął Scorpius urażony.
- Tak, tak skarbie. Wszystko wytłumaczysz miłemu panu doktorowi!- zapiszczała.
- Nie mów do mnie jak do dziecka!- krzyknął na skraju wytrzymałości Scor. Matka machnęła na niego jedynie ręka po czym wraz z nim zniknęła.
- Tato?- zapytała spokojnie Amelie.
- Słucham skarbie.- mruknął Draco.
- Czemu czytasz gazetę do góry nogami?- zapytała.
- Bo trafiłem na artykuł Luny Longbottom- mruknął.
- Rozumiem- Amelie zamyśliła się na chwile.- Mama naprawdę zabrała go do psychiatry?- zapytała. Draco kiwnął głową.
- Przeprowadzam się. Ta rodzina to patologia. Ciotka Zabini na pewno się zgodzi bym molestowała co noc Jasego.- mruknął Amelie znikając.
- A róbta co chceta. Tylko mnie w to nie wciągajcie- szepnął Draco po czym powrócił do pasjonującego artykułu o tym że Luna Longbottom nagle dowiedziała się że te wszystkie rzeczy o których mówił jej ojciec nie istnieją.