"Zostaw mnie Raymond! Ja kontempluje!"- Albus

sobota, 27 października 2012

Rozdział 30



Albus uchylił przed nią drzwi Wielkiej Sali i zarzucił na jej ramiona swoją marynarkę. Noc była ciepła, ale nie na tyle, by chodzić w takich sukienkach. Aria przyglądała się niebu, po czym zatrzymała się i szarpnęła Albusa za rękaw koszuli.
- Co jest? - Zapytał. Aria wskazał na jezioro. Odbijał się w nim księżyc. Księżyc w pełni, który powoli robił się coraz ciemniejszy.
- Zaćmienie księżyca - powiedziała z uśmiechem Aria. Albus pociągnął ją na dwór. Teraz widzieli księżyc tuż przed nimi. Jego srebrna tarcza, z każdą chwilą robiła się coraz ciemniejsza. Po trzech minutach, blask księżyca był przyćmiony, a noc zrobiła się jeszcze ciemniejsza niż zwykle. Usłyszeli wycie wilka. Aria przestraszona złapała ramię Albusa. Rozejrzał się zdziwiony. Wiedział, że to nie był wilk, lecz wilkołak. Zgarnął rozglądającą się dziewczynę ramieniem i zaprowadził z powrotem do zamku. Przyśpieszył trochę kroku, słysząc głośniejsze wycie. Aria kurczowo trzymała się jego ręki. Zwolnili dopiero, kiedy znaleźli się w bezpiecznym miejscu, w środku Hogwartu. Spojrzał na blondynkę. Była blada, trochę przestraszona i rozkojarzona.
- Wszystko okey? - Zapytał łapiąc ją za ramię. Aria kurczowo ściskała w palcach medalik od niego. Albus lekko nią potrząsnął.
- Co? - Zapytała rozkojarzona, nadal w palcach obracając wisiorek.
- Wszystko w porządku? - Ponowił pytanie.
- Ja… nie najlepiej się czuję. Mam złe przeżycia z wilkami - powiedziała krzywiąc się. Albus złapał ją za rękę, tą którą nie bawiła się wisiorkiem i zaprowadził do ławki. Aria była strasznie blada i trzęsły się jej ręce. Usiadła na ławce z cichym skrzypnięciem.
- Lepiej? - Zapytał, kiedy wycie w końcu umilkło.
- Tak. Tak, jasne- powiedziała z bladym uśmiechem, puszczając medalik, który posłusznie obrócił się smokiem do przodu.
- Co takiego zrobiły Ci wilki? - Zapytał Albus.
- Zagryzły mi psa i pogryzły moją nogę - powiedziała wystawiając nogę do światła księżyca, który już się wyłonił. Albus dopiero teraz zauważył delikatne "wgniecenia" na łydkach. Zmarszczył brwi i pochylił się dotykając rany. Noga Arii lekko zadrżała, by po chwili powoli opaść na posadzkę.
- Maskara - stwierdził Albus.
- Nom. - Aria pokiwała głową. Albus z westchnieniem ulgi przyjął widok, powracających rumieńców na jej policzki. Spojrzał na wisiorek na jej szyi. Smok wydawał wić się w świetle księżyca. Aria spojrzała na Ala, którego oczy były teraz takiego samego koloru, jak kamienie, z których został stworzony smok. Chłopak czuł na sobie jej wzrok, ale sam na nią nie spojrzał. Przeniosła w końcu wzrok na witrażowe okno, które przedstawiało syrenę wciągającą żeglarza przez pocałunek, w głąb morza. Przekrzywiła głowę wpatrując się w witraż. Poczuła rękę na swoim policzku. Odwróciła się. Ich usta złączyły się. Aria położyła swoją dłoń na jego policzku, a Albus przykrył ją swoją ręką. Usłyszeli wycie, ale nie przestali się całować. Po jej policzku popłynęła jedna łza, którą delikatnie wytarł ręką Albus. Aria mocno się do niego przytuliła, a on gładził ją lekko po plecach.
- Chodźmy - powiedział Albus wstając. Aria szła lekko chwiejnym krokiem. Zdezorientowana, trochę przestraszona, ale na jej ustach igrał uśmiech, który cieszył Albusa. Dziewczyna stanęła przed Grubą Damą i westchnęła drapiąc się po głowie.
- Tym razem, pozwolę bez hasła - zaśmiała się kobieta z obrazu. Aria uśmiechnęła się do niej.
- Jakbym mogła to bym panią ucałowała - zaśmiała się cicho Aria. Gruba Dama zachichotała i zniknęła z obrazu, wołana przez przyjaciółki i sąsiadki. Aria odwróciła się i przywarła ustami do ust Albusa. Na krótko.
- Dobranoc - mruknęła jeszcze, patrząc mu prosto w oczy, po czym zniknęła za obrazem. Albus nie upomniał się o swoją marynarkę. Wisiało mu to. Pogwizdując wesoło, ruszył do lochów.

*^* 

Aria stanęła na samym środku pokoju wspólnego, kiedy zorientowała się, że ma na sobie marynarkę Ala. Chciała się wrócić, ale nogi wolały ruszyć do dormitorium. Ściągnęła z siebie marynarkę i rzuciła na łóżko, zabierając po drodze koszulę nocną i weszła do łazienki. Po chwili wyszła z niej w związanych włosach i obszernej koszulce, sięgającej jej do połowy uda. Usiadła na łóżku na przeciw marynarki. Zasiadła po turecku, wpatrując się w materiał z uśmiechem i przekrzywioną głową. Przysunęła się do niej na czworakach i wzięła do ręki. Czuła miękkość śliskiego materiału w rękach, a do jej nozdrzy docierał zapach Jego ciała, pomieszany z jej perfumami. Zawiesiła marynarkę na wezgłowiu łóżka i zakopała się w kołdrę, ściskając poduszkę w ręce i machnięciem różdżki zamykając wszystkie okna, żeby nie słyszeć wycia. Pod kołdrą dotknęła delikatnych wgnieceń w skórze, po czym zwinęła się w kłębek i zasnęła.

*^* 

Obudził ją szmer liści i ciche rozmowy. Otworzyła jedno oko i spojrzała na trójkę dziewczyn siedzących na łóżku Rose. Przewróciła się na plecy i westchnęła. Zobaczyła marynarkę Albusa wiszącą na wezgłowiu. Uśmiechnęła się przekonując siebie samą, że to wcale nie był sen.
- Cześć śpiochu - zaśmiała się Roxy. Była tak strasznie rozpromieniona, że chyba bardziej od niej odbijać się słońce nie mogło. Aria przetarła rękami zaciśniętymi w pięści oczy.
- O... jak słodko - westchnął ktoś z drzwi. Aria spojrzała do góry spostrzegając Scorpiusa.
- A on tu co?- Zapytała Aria, siadając na łóżku. Scorp wyszczerzył się do niej.
- A tak przyszedłem. Do Rosie. Do was ogólnie. A mogę, bo Gruba Dama się zalała i wpuszcza jak popadnie - zaśmiał się siadając na jej wyrku.
- Ale to nie daje ci prawa by siedzieć na moim łóżku! - Krzyknęła, kopiąc go lekko. Scorp wstał śmiejąc się.
- Odżyła! Cieszmy się- zaśmiał się Scorp siadając obok Rose.
- I teraz będziecie się tak na mnie gapić?- zapytała Aria.
- A czemu nie? Ładna jesteś- powiedziała z wyszczerzem Amanda.
- Wielkie dzięki. Ty też. Ale na serio, ja chcę się ubrać, a on nie pomaga - powiedziała pokazując Malfoya. Scorp wstał i wyszedł z dormitorium. Aria zgarnęła z podłogi w miarę czyste jeansy i obcisły podkoszulek. Z kufra wyciągnęła bieliznę i kiedy stanęła w progu łazienki, krzyknęła:
- Już możesz! - Po czym zamknęła się w łazience. Scorpius szybko wparował do pokoju.
- To kiedy oni wyszli? - Zapytał szeptem, słysząc odgłos wody spod prysznica.
- Nie wiem. Ostatni raz widziałam ich, jak Aria wiązała Alowi krawat, a później poszliśmy tańczyć - powiedziała Rose.
- To ona tak szybko wyszła z Alem? To co oni tyle robili? A może szybko wróciła do dormitorium? - Zastanowiła się Amanda.
- Szkoda, że Gruba Dama jest zalana. Na pewno by nam powiedziała- jęknęła Roxy. Woda ucichła więc oni także. Po chwili z łazienki w jeansach, trampkach i T- shircie oraz z mokrymi włosami, wyszła Aria.
- Co tak cicho?- Zapytała mrużąc oczy.
- A tak. Jakoś. No właśnie. - mruknęli razem bez ładu i składu. Aria odrzuciła ręcznik na bok i magią wysuszyła swoje włosy, po czym jej spojrzenie znów padło na marynarkę. Przyjrzała się jej przekręcając głowę.
- A no tak - mruknęła pod nosem biorąc ją do ręki i ruszając do wyjścia z uśmiechem.
- Gdzie idziesz?! - Krzyknął Scorp. Głowa Arii pokazał się w drzwiach.
- Gdzie Al? - Zapytała Scorpa.
- E... Na błoniach, chyba. Znowu czyta książkę- mruknął. Aria parsknęła śmiechem po czym zniknęła. Piątka odczekała chwilę, po czym zbiegła na dół do Pokoju Wspólnego i wszyscy zrzucili z okna pierwszorocznych. Scorp wskazał im Albusa prawie niewidocznego, gdyż siedział pod wierzbą. Po chwili na błonia spokojnie weszła Aria. Rozejrzała się uważnie po czym wzruszyła ramionami kręcąc głową. Scorp uśmiechnął się pod nosem. Zarzucając sobie marynarkę na plecy, ruszyła w stronę wierzby. Była kilkakrotnie zagadywana przez kilka osób. W końcu stanęła w cieniu wierzby. Po drugiej stronie pnia. Rose zagryzła zdenerwowana wargę. Aria przeciągnęła się ziewając jednocześnie. Obeszła pień dookoła i krzyknęła wskazując na Ala. Chłopak wyrzucił książkę w powietrze i padł na ziemię. Scorp i reszta parsknęli śmiechem. Aria kucnęła śmiejąc się i przytulając do siebie marynarkę. Albus podniósł książkę i spojrzał na skuloną Arię, po czym uśmiechnął się jak debil. Aria z góry wyglądała jak zwinięty w kłębek kotek, tyle że jeszcze kiwała się śmiejąc. Albus coś powiedział klęcząc. Aria usiadła na piętach, wycierając sobie oczy wierzchem dłoni i co chwilę krztusząc się śmiechem. Scorp nawet z tej odległości dostrzegł ten błysk w oczach przyjaciela. Albus załapał Arię za rękę i…
- Kurde! - Krzyknęli całą piątką, kiedy Albus tak pociągnął Arię, że schowali się za pniem, który ich zasłonił i ci ich nie wiedzieli. Rose wręcz rozpłaszczyła swoją twarz na szybie.
- Patrzcie!- Krzyknęła. Pozostała czwórka wróciła na miejsca. Aria odgarnęła włosy z twarzy i rzuciła w Ala marynarką, jednocześnie wstając. Al złapał ją za rękę, ściągając na ziemię. Usiadła obok niego i zaczęła się śmiać, bo marynarka wylądowała mu na twarzy. Aria ściągnęła mu ją z twarzy uśmiechając się szeroko, po czym wskazała na kałamarnicę która machała macką. Reszty nie chciało się im oglądać. Wiedzieli już wszystko.
- Wiedziałam, że tak będzie- westchnęła rozczulona Rose, przytulając Scorpa.
- To kiedy powiesz tacie?- Zapytał Hugo, schodząc ze schodów.
- O w mordę... - jęknęła dwójka. Hugo podszedł do nich, pogłaskał siostrę po włosach i klepnął Scorpa w plecy po czym wyjrzał przez okno.
- Aria właśnie całuje Ala, wiecie?- Zapytał. Natychmiastowo został odepchnięty.
- Ty kłamco!- Warknęła Rose, kiedy Hugo zaśmiał się wychodząc z Pokoju Wspólnego.
- Najdźmy ich! - Krzyknęła Amanda. Wszyscy przytaknęli i wyparowali z wieży Gryffindoru.

*^* 

- I po co ci ta książka Al! - Krzyknęła Aria.
- No bo ja tego nie czaję- burknął Albus, otwierając znów książkę. Aria znów mu ją zamknęła.
- Wcale mi nie pomagasz - westchnął Albus kręcąc głową.
- Powiedz mi co jest trudnego w tym, żeby przesadzić jakąś głupią roślinkę! - Krzyknęła Aria.
- Ja nie mam ręki do roślin - jęknął z żalem Albus. Aria zamyśliła się, otwierając książkę na stronie z Tykwobulą.
- O mamo. Ciocia Luna twierdzi, że świetnie chroni przed plimpkami - westchnął Albus. Aria spojrzała na niego.
- Nie. Nie wiem co to jest- zaśmiał się. Aria tylko wywróciła oczami. Zaczęła mu tłumaczyć zastosowanie danej rośliny i sposób w jaki się ją przesadza.
- I gotowe. Przyklepujesz, podlewasz i zostawiasz- powiedział Aria odsuwając się od książki. Albus miał lekko zmarszczone brwi.
- Kurde. Jak to jest, że dalej tego nie czaję? - Zapytał sam siebie. Aria przejechała jedną ręką po twarzy, zabierając mu książkę drugą.
- W praktyce sobie przypomnisz- powiedziała przerzucając następne kartki.
- Mandragora - zaśmiała się. - One są takie śliczne - powiedziała sarkastycznie.-  No to gadaj. Jak się przesadza mandragory - powiedziała Aria. Albus podrapał się po głowie uśmiechając. Aria położyła z hukiem książkę na ziemi
- Merlinie, trzymajcie mnie bo nie wytrzymam- warknęła.
- Co tu się dzieje!?- ryknęła Rose stając nad Albusem i Arią. Dziewczyna podniosła głowę, zaprzestając duszenia Ala.
- Nic - powiedzieli jednocześnie. Albus trochę zduszonym głosem.
- Czemu dusisz mojego kuzyna?- Zapytała Rose. Aria puściła gardło Ala schodząc z niego i otwierając znowu książkę.
- Nich ci sam powie - burknęła. Scorp miał ochotę przywalić Albusowi bo ten tylko się szczerzył.
- Więc? - Zapytała Roxy siadając na ziemi.
- Ten debil nie wie, jak przesadzić Mandragorę! - Krzyknęła rozzłoszczona Aria, czym tylko rozśmieszyła Ala.
- No i się ze mnie śmieje!- Krzyknęła znowu. Albus parsknął znów śmiechem.
- Oj Al, oj Al. On jest strasznym tępakiem z zielarstwa. Tylko to mu zostało do nauczenia na owutemy - zaśmiał się Scorp. Aria warknęła coś pod nosem.
- Oj i tak może uda mi się dostać na Aurora, bez tych testów - powiedział.
- Twój ojciec się dostał, bo wtedy była wojna. Zaraz mogę wywołać wojnę, tyle że tylko dla Ciebie!- Ryknęła Aria. Albus cofnął się.
- I w ten oto sposób, Aria Raymond zarzekła się zamordować w najbliższym czasie Albusa Severusa Pottera. Cudownie!- Klasnęła w dłonie Amanda. Aria spojrzała na nią, unosząc brew. Zamknęła książkę i rzuciła nią w Albusa, który na szczęście ją złapał, dalej z głupim uśmiechem.
- Naprawdę, przysięgam na wszystkie skarby świata, kiedyś ci przywalę - stwierdziła Aria z wymuszonym, uroczym uśmiechem. Albus pokiwał głową, a jego uśmiech lekko zbladł.
- No. Więc co was sprowadza na pole bitwy?- Zapytała Aria opierając się o pień.
- Em… Zastanówmy się. Wy? - Zapytał Scorp.
- O! Ciekawe - przyznała Aria kiwając z uznaniem głową.
- A wiedzieliście, że wczoraj było zaćmienie księżyca?- Zapytała.
- Co ty? Na serio?!- Krzyknęła podekscytowana Rose. Aria z Albusem pokiwali głowami.
- Skąd wiecie?- Zapytała Roxy mrużąc oczy.
- Bo widzieliśmy? - Zapytał Albus.
- No ale… nie ważne - poddała się w końcu Roxy.- Trudno się z wami rozmawia, przysięgam - westchnęła. Aria wyszczerzyła się do niej, a Albus wzruszył ramionami.
- Gruba Dama wytrzeźwiała! - Krzyknął jakiś pierwszoroczny Gryfon. Aria parsknęła śmiechem, po czym spojrzała jak piątka osób biegnie do zamku.
- Po co? - Zapytała Aria, Albusa.
- Nie mam pojęcia, ale chodźmy.- Powiedział wstając i wyciągając do niej rękę. Aria podciągnęła się i złapała książkę i marynarkę znów rzucając nią w Albusa. Szybko znaleźli się przed obrazem Grubej Damy która żywo coś opowiadała.
- O to oni!- Zachichotała pod nosem. Aria spojrzała na Albusa który wzruszył ramionami. Ostatnio często mu się to zdarza...
- Merlinie, naprawdę!?- Krzyknęła Rose podbiegając do Arii.
- Ale coo?- Zapytała.
- Wiedziałam!- Krzyknęła Roxy padając na ziemię. Aria spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Całuśna parka - zaśmiała się Gruba Dama. Aria spojrzała na Albusa, a on na nią.
- CO?! - Ryknęli oboje.
- Gruba Dama nam wszystko opowiedziała - zachichotała Rose.
- Ale nie… bo… on… a ona…i wilki były… a my wcale nie… a później...- zaczęli razem tłumaczyć. Ale reszta już wiedziała swoje. Aria otworzyła usta by wypuścić ciężko powietrze.
- A już zaczynałam panią lubić!- Warknęła, wskazując na Grubą Damę. Albus i Aria przysunęli się do siebie bliżej, kiedy przyjaciele zaczęli się niebezpiecznie zbliżać.
- W nogi?- Zapytał Albus.
- W nogi - przytaknęła Aria. Za chwilę biegli razem wzdłuż korytarza. Rose przystanęła na chwilę, zastanawiając się, po czym popędziła za nimi razem ze Scorem.

*^* 

Albus pociągnął Arię za rękę w bok i zarzucił na nią i siebie pelerynę niewidkę.
- To dlatego tak się, kurde, z nikąd pojawiasz - powiedziała kiwając głową. Albus przytaknął. Po chwili obok nich, przebiegła Rose ze Scorpem. Kiedy dwójka zniknęła za zakrętem, Albus ściągnął pelerynę niewidkę.
- Jak ja Cię kocham … pelerynko - wyznał, czule głaszcząc materiał. Aria spojrzała na niego z głupią miną, wznosząc oczy ku niebu. Al szybko schował pelerynę do kieszeni. Ruszyli z powrotem, kiedy przed nimi wyrosła Lily, Roxy i Amanda.
- Kurde - powiedzieli jednocześnie, cofając się. Kiedy się odwrócili zobaczyli Rose i Scorpiusa.
- Szlak - westchnęli oboje.
- I tak wiedziałam, że do tego dojdzie - westchnęła kręcąc głową Aria.
- Ja też - przyznał Al.
- Czego mi nic nie powiedziałaś!?- Krzyknęła Rose.
- Ale przecież, Ty już wiedziałaś Rosie, co nie?- Zapytał Albus z wyszczerzem.
- To zaklęcie nic nie znaczyło - przyznała Rose puszczając Arię.
- Boję się, wiesz?- Szepnęła Aria do Albusa, kiedy pozostała czwórka, zaczęła się do nich zbliżać.
- Przynajmniej umrzemy… a nie, to nie jest pocieszająca myśl - przyznał krzywiąc się. Aria zaśmiała się pod nosem.
- Kocham was wiecie?- Zapytał z uśmiechem Scorp. Aria spojrzała na Albusa, który także na nią spojrzał, a później oboje spojrzeli na Scorpa.
- Że słucham?- Zapytali oboje.
- Ja też was kocham! Wszyscy was kochają!- Wyznała Amanda.
- Merlinie, poszaleli - szepnęła Aria patrząc, jak Roxy znowu będąc na ziemi, odprawia chyba jakieś modły czy coś, mrucząc pod nosem.
- Zwijamy się - stwierdził Albus.
- Nie, nie, nie, nie, nie!- Krzyknął Scorp.
- Dlaczego? Nawet nie zdążyłam policzyć ile razy - westchnęła Aria.
- Bo teraz wy, musicie nam powiedzieć, czy to prawda!- Krzyknęła Rose.
- E…co?!- Zapytał Albus.
- Chodzicie?- Zapytała Lily łapiąc brata za koszulę.
- Chodzimy?- Zapytała Aria Albusa, a ten ją.
- Nie wiem… a powinniśmy?- Zaciekawiła się Aria.
- Mnie tam to wisi - wyznał Albus.
- Mnie też w gruncie rzeczy. Więc niech wam będzie, możemy ze sobą chodzić - powiedziała Aria, wzruszając rękami. Rose gapiła się na nich, z rozszerzonymi oczami i otwartą buzią. Roxy aż zaprzestała tych niby modłów.
- Salazarze, jak można być takim nienormalnym?- Zapytał Scorp, zdziwiony jak cholera. Aria i Albus zgodnie wzruszyli ramionami.
- Dajesz skarbie! Dwa galeony!- Krzyknęła Amelie do Zabiniego. Jase wyciągnął pieniądze i podał swojej dziewczynie.
- No gratulacje, Raymond. Dzięki Tobie, mam dwa galeony więcej - powiedziała przechodząc obok.
- A nie ma za co!- Krzyknęła za nią Aria. - Przynajmniej Amelie żeśmy uszczęśliwili - powiedziała do Albusa.
- Racja, należą się jej. Idziemy na błonia?- Zapytał Al.
- Chodźmy - powiedziała. Trzymając się za ręce i gadając wyszli z zamku. Roxy w końcu się odwiesiła, upadając twarzą na posadzkę zamku. Lily upadła obok niej. Amanda chwiała się na nogach, a Rose razem ze Scorpem nie mogli zamknąć swoich ust. Zobaczyli tylko, jak Albus przytula blondynkę, która głośno się śmiała.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No jest i nowy rozdział na nowym serwisie. Onet mnie wkurzył. Niby przenieśli serwer na lepszy ale... jest tak skomplikowany że nie mam czasu ani nawet chęci żeby się z nim bawić i wszystko ustawiać. Jedynym blogiem na onecie jaki tam zostanie to chyba Jasmine bo nie chce mi się jej przenosić. Chyba że mi się zachce to zostaną tylko wyobrażenia wyobraźni. I jak nowy rozdział? Wiem że wielu z was czekało na ten moment xD. Od teraz rozdział będą pojawiały się każdego miesiąca 15-stego wiec luzik. Takie opóźnienie się nie powtórzy. Dziękuję jeszcze Nemo która po wstawieniu notki informacyjnej odezwała się do mnie niezwykle szybko i to dziki niej jest rozdział. Dziękuję ;* Do zobaczenia z miesiąc!
G.G

Rozdział 29



- No nie ruszaj się!- Warknęła Aria ciągnąc za wstążki od gorsetu Amandy. Zaparła się jedną noga o ścianę i szarpnęła mocno.
- Ocipiałaś!- zapiała Amanda łapiąc się za brzuch. Aria z uśmiechem zawiązała wstążki w śliczne kokardki.
- Ale się udało.- westchnęła opierając ręce na kolanach. Dalej była w potarganych włosach, wyciągniętej koszulce i spodniach od dresu.
- Ej? A ty, z kim idziesz?- zapytała Amanda nagle olśniona tą niewiedzą. Wszystkie dziewczyny nagle zaprzestały pracy nad sobą. Rose wyłoniła się z szafy z jedynym butem w ręce, Lily wychyliła się z łazienki z różdżką we włosach. Amanda stała tuż przed nią a Roxy zaprzestała mocowania się z zamkiem sukienki.
- No właśnie?- Zapytały jednocześnie. Aria oparła ręce na biodrach i spojrzała na nie.
- A jak kurde myślicie?- Zapytała. Dziewczyny chwile się zastanawiały. Każda w głowie miała już chłopaka, z którym poszłaby na bal Aria. Tyle, że każda myślała o innym. Aria uśmiechnęła się.
- No właśnie. A teraz..! Idę się ubrać.- burknęła pod nosem nurkując pod swoje łóżko by wytaszczyć spod niego sukienkę w torbie ze sklepu. Weszła do łazienki i zamknęła drzwi. Otworzyła je, wypchnęła Lily i zamknęła je ponownie. Dziewczyny spojrzały po sobie z głupimi uśmiechami i wróciły do swoich zajęć. Kiedy godzina dziewiętnasta zbliżała się wielkimi krokami Aria w końcu wylazła z łazienki.
- Gotowe?- zapytała z uśmiechem. Dziewczyny pokiwały głowami. Wyszły razem z dormitorium i przeszły cichym korytarzem. Lily po kilku minutach marszu zgarnął Derek, który zaprosił ja na bal. Amanda zniknęła po chwili z Michaelem a Roxy z Adamem. Rose i Aria przeszły do końca same. Aria widziała już zakręt, za którym krył się szczyt schodów. Spojrzała na Rose, która była tak podekscytowana, że chyba mogłaby spokojnie latać na wyczarowanej chmurce. Zaśmiała się pod nosem i ścisnęła jej rękę.
- Gotowa?- szepnęła. Rose spojrzała na nią płonącym wzrokiem.
- Jasne. Idziemy razem.- szepnęła. Ruszyły spokojnie by po chwili zniknąć za zakrętem.

~&~

Albus wraz ze Scorem stali przy szczycie schodów.
- Zawsze się spóźniają.- mruknął pod nosem Scor uważnie obserwując Zabiniego i jego własną siostrę. Po chwili zaśmiał się pod nosem.
- Al zobacz, kto zabrał twoja siostrę i kuzynkę na bal.- mruknął. Albus odwrócił się w drugą stronę. Do Sali w brązowej sukience do kolan i związanymi w koka włosami wchodziła właśnie Lily pod rękę z Derekiem Mansenem w białym garniturze. Za nimi w białej sukience do ziemi i związanymi w warkocza włosami szła Roxy z bramkarzem drużyny Gryffindoru- Adamem. Uśmiechnął się pod nosem.
- Co ty chcesz? Wyglądają super.- Zaśmiał się. Scor nie odpowiedział. Sfrustrowany Albus spojrzał na przyjaciela w czarnym fraku by zauważyć, że usilnie gapi się w schody. Al z westchnieniem przeniósł tam wzrok i też troszkę go zatkało. Na szczycie schodów stała Aria i Rose. Ta druga miała swoje długie rude włosy spięte kilkoma wsuwkami po bokach twarzy. Zielona sukienka z jednym grubym ramiączkiem sięgała ziemi i miała wycięcie od połowy uda. Biust przewiązany był zmarszczonym materiałem a cała sukienka lała się na odziane w czarne szpilki stopy jego kuzynki. Trzymała za rękę Arie, której rozwiane włosy tworzyły złotą aureole. Miała na sobie czarną sukienkę, która z początku łudząco przypominała płaszcz. Niewielki dekolt ozdobiony falbankami, w pasie przewiązana czarnym sznurkiem związanym w niewidoczna kokardę. Cała sukienka sięgała jej lekko przed kolana. Miała wyszytą na sobie czerwoną róże, której pąk spoczywał na niewielkim rozdarciu na lewym udzie a jej łodyga wiała się przez cały przód materiału. Nogi odziane miała w czarne trampki z czerwonym zamkiem. Albus katem oka spojrzał na Scora, który uśmiechał się głupio. Dziewczyny w końcu stanęła na ostatnim schodku. Aria rozejrzała się marszcząc brwi. Jej przydymione oczy wyglądały na bardziej niebieskie niż zwykle a czerwone usta rozciągnęły się w zirytowanym grymasie.
- Rose. Spóźniłyśmy się kurna.- powiedział do przyjaciółki szarpiąc ją za rękę. Rose gapiła się na Scora.
- Rose!- warknęła blondynka szarpiąc ja mocniej.
- To nie ja.- powiedziała ruda.
- Nie wiesz, co powiedziałam nie?- burknęła Aria. Rose z uśmiechem pokręciła głową. Aria puściła jej rękę burcząc coś pod nosem i spojrzała na Ala. Chłopakowi wydawało się, że dziewczyna zaraz zabije go śmiechem. Ubrany w czysty szary garnitur maił czarną koszule i czarny krawat. Dziewczyna spojrzała na Rose która przykleiła się już do Scora i wzdrygnęła się krótko. Podeszła do Albusa i stanęła obok niego.
- Idziemy Raymond?- zapytał Albus lustrując jej profil.
- Nie.- burknęła. Al spojrzała na nią. Dziewczyna przeszyła go wzrokiem.
- Nie mów do mnie po nazwisku. Chyba, że chcesz po pysku to bardzo proszę.- powiedziała wzruszając rękami. Al wyszczerzył się.
- Aria idziemy?- zapytał.
- Jasne.- wzruszyła rękami łapiąc jego ramię. Rose ze Scorem weszli właśnie do wielkiej Sali. Dyrektorka mało nie dostała zawału widząc dwójkę trzymającą się za ręce. Ale wrażeniom złym dla chorych na serce nie było jeszcze końca. Lily spojrzała na drzwi, w których właśnie stanęła Aria z Albusem. Dziewczyna wyglądała jak piękne zesłanie śmierci. Włosy były lekko rozczochrane a od niej całej bił czarny blask. Zabójczo piękna, mruknęła w myślach Lily. Albus wyglądał ja Upadły Anioł. Spokojny, w szarym, prawie czarnym garniturze trzymał pod rękę Arie, która powiedział coś do niego a on jedynie kiwnął głową kierując się w stronę ich stolika.
- Wiedziałam! Dajesz kasę!- krzyknął nauczyciel zaklęć Brandon Mrowicky do dyrektorki. Aria uśmiechnęła się kącikiem ust, po czym spojrzała na Ala, który wzruszyła tylko ramionami odsuwając jej krzesło i usiadł obok niej.
- Co?- Zapytała Aria Lily, która dalej gapiła się na nią jak na nienormalną.
- Ty, Aria Raymond poszłaś na Bal Wielkanocny z moim bratem?!- krzyknęła.
- No, po kurtce jak widać.- Stwierdziła spokojnie. Lily zaczął się śmieć jak psychopatka a Albus tylko oparł się wygodniej na krześle i lustrował siostrę tak długo aż jej szaleńczy śmiech zmienił się w zdenerwowany chichot, po czym umilkła. Zabini wyszczerzył się do niego.
- I czego się szczerzysz łysolu?- warknął. Ara przywaliła mu w ramie.
- Za co?!- warknął patrząc na nią.
- Nie warcz. Kulturalnym trzeba być.- Powiedziała. Alby tylko prychnął. Dostał drugi raz.
- Jak zapytasz, za co to dostaniesz znowu.- Ostrzegła z uśmiechem. Albus otworzył usta, ale zamilkła i uśmiechnął się uroczo.
- Mam się bać?- Zapytała Aria kiedy Albus dalej z uśmiechał się niczym aniołek gapiąc się na nią.
- Raczej powinnaś to nic dobrego nie wróży.- powiedziała Amelie. Zanim Aria się zorientowała już była ciągnięta przez Albusa na parkiet. Merlinie, to będzie długa noc. Mruknęła w myślach.

*^*

- I jak się bawicie?!- zapytał DJ. Rozszalały tłum wydał z siebie okrzyk zadowolenia. Aria gdzieś w środku z Rose, Albusem i Scorem zaczęli bujać się do piosenki.
- Forever young, I want to be forever young!- Zawyli razem trzymając się za ręce i kołysząc. Aria zaśmiała się kiedy Rose potknęła się o własna nogę. Nie. Nie byli pijani. Po prostu świetnie się bawili.
- Do you really want to live forever, forever and ever! – zawyli znów. Aria z Albusem wykonywali to chyba najczyściej. Rose z boku ze Scorem trochę fałszowali. Aria podniosła rękę Albusa i Rose do góry i zaczęli się bujać. Rose zrzuciła swoje buty tańcząc na boso. Dziewczyny zaczęły ze sobą tańczyć śmiejąc się w niebogłosy. Piosenka skończyła się a dziewczyny przytulone do siebie śmiały się jak głupie.
- A teraz coś dla par!- zakrzyknął DJ. Aria zniknęła gdzieś a Scor już porwał do tańca Rose. Albus rozejrzał się i zobaczyła blondynkę przy stole w towarzystwie Lily. Ruszyła w stronę stołu krążąc miedzy tańczącymi parami. Dopiero, kiedy stanął przy swoim krześle zobaczył brata arii. Usiadł spokojnie przy stole.
- Lily a gdzie Derek?- zapytała Aria odgarniając włosy i uśmiechając się do Albusa, co on odwzajemnił.
- Tańczy z siostrą.- zaśmiała się Lily.
- A ty, co tak siedzisz?- zapytała Aria szturchając brata w ramię.
- A co?- zapytał.
- Łap panią Valentine i na parkiet!- Zaśmiała się Aria.
- To już wole dyrektorkę.- zaśmiał się Alex.
- No to, na co czekasz? Zobacz. Taka samotna siedzi. Lecisz!- Zaśmiała się znów dziewczyna. Alex spojrzała na nią jak na psycholkę, ale wstał.
- Czuję tą twoja aluzje żeby sobie poszedł. Już mnie nie kochasz. Wiedziałem.- I wielce oburzony zaprosił panią Valentine do tańca. Albus zaśmiał się tak samo jak Lily.
- Nie wolno spławiać własnego brata.- zaśmiała się Lily.
- No właśnie.- Mruknął Albus patrząc spode łba na siostrę.
- Oj tam, oj tam. Nie ważne.- mruknęła Lily. Derek złapał ją za rękę i zaciągnął na parkiet.
- Ale ci się rodzina powiększy Al- powiedziała Aria.
- Jasne. Marzyłem o tym od miesięcy.- mruknął Albus wstając.- Zatańczysz?- zapytał wyciągając do niej rękę.
- Jasne.- powiedział łapiąc go za dłoń i przeciskając się gdzieś w środek. Gdzieś w głębi mignęła jej Roxy z Adamem a obok tańczył Scor z Rose. Aria położyła swoje ręce na karku Albusa a on swoje na jej biodrach i zaczęli powoli kiwać się do piosenki gadając jednocześnie.
- Myślę, że wujek będzie niepocieszony.- westchnęła z uśmiechem Albus, kiedy Rose ze Sporem znów się całowali. Długo podejmowali decyzje o tym by się już nie ukrywać.
- Oj tam. Może się nie ucieszy, ale czego nie robi się dla ukochanej córki.- westchnęła Aria z lekkim żalem. Albus spojrzała na nią badawczo. Westchnął i przytulił do siebie blondynkę.
- Dasz rade, co nie?- szepnął jej na ucho. Aria pociągnęła krótko głową.
- Nie.- Jęknęła czepiając się jego koszuli. Albus oprał swoją brodę o głowę blondynki i tańczył powoli razem z nią. Było mu jej cholernie szkoda. Aria pokręciła głowa. Albus odsunął ją trochę od siebie.
- Sorry.- mruknęła. Al zaśmiał się.
- Nic się przecież nie stało.- powiedział jeszcze raz ją przytulając.
- Dzięki.- zaśmiał się odsuwając gdyż skończyła się piosenka.
- Dziękuje.- powiedział Albus skłaniając się. Aria dygnęła na nogach i oboje zanieśli się śmiechem. Scor spojrzał w bok i zobaczył jak Albus przytula blondynkę, która podtrzymuje się na jego ramieniu tańcząc. Chyba z reszta tańcząc, bo to było coś dziwnego. Uśmiechnął się pod nosem i przytulił mocniej do siebie Rose, która zachichotała, kiedy Aria złapała Albusa za krawat i ściągnęła mu go z głowy zawieszając na swojej szyi. Dziewczyna zaczęła uciekać przed chłopakiem. Obydwoje śmiali się głośno, po czym zostali stłumieni szybka piosenką. Aria rozwiązała krawat i zarzuciła go na szyje Rose i zaczęła z nią tańczyć pogo.  Albus złapał Arie w pasie i posadził sobie na barku tak samo jak Scorpius, Rose i przecisnęli się na sam przód gdzie występowały właśnie Szaleńcze Węże. Aria razem z Rose śpiewały wymachując rękami a chłopacy podskakiwali razem z nimi. W końcu Szaleńcze Węże zeszły ze sceny a dziewczyny zeskoczyły z pleców chłopaków. Zaciągnęły ich do stolików.
- Szkoda że już poszli!- krzyknęła Rose próbując przebić się przez głośnie rytmy jakieś dyskotekowej piosenki.
- No!- krzyknęła Aria, po czym szturchnęła Albusa.- Chodź tu. Zawiąże ci ten krawat!- zaśmiała się. Zarzuciła krawat i zaczęła szybko go zaplatać, po czym przyklepała swoje dzieło.
- Nieźle!- zaśmiał się Albus. Rose i Scorpius poszli znów tańczyć, ale Aria wyglądała jakby miała za chwile zemdleć. Albus wstał zabierając swoją marynarkę i podniósł dziewczynę z krzesła.
- Chodź. Odprowadzę cię.- krzyknął jej do ucha. Dziewczyna pokiwała głową.

Rozdział 28



-Nie wierze, że to zrobiłyście.- warknęła Aria stojąc przed lustrem w kiecce Roxy. Była cholernie krótka i obcisła.
- Przynajmniej wiemy, co ci wybrać na bal!- zakrzyknęła Amanda lustrując opięte krągłości dziewczyny. Aria skrzywiła się.
- Nie podoba mi się to.- powiedziała zaciągając sukienkę próbując zsunąć ją, chociaż powyżej kolan. Lily uderzyła ja po rękach i kiedy Aria puściła sukienkę ledwo zakrywała jej pośladki.
- Ale wiesz. Musiałyśmy cię obezwładnić.- powiedział Roxy rozcierając ramię, kiedy Aria po przebudzeniu uderzyła ją odruchowa. Blondynka wyszczerzyła się do niej.
- Jutro jest wyjście do Hogasmade. Idziesz z nami po kieckę Aria. I nie ma bata będzie szyta na miarę.- powiedział ostro Rose. Aria założyła ręce na piersi odsuwając się od lustra zsuwając sukienkę.
- Na pewno nie chyba…- trzask otwieranych drzwi spowodował chwilowe milczenie. Hugo stał w drzwiach patrząc na Arie szeroko otwartymi oczami, na co ona przewróciła zirytowana oczami i rzuciła się na lóżko.
- Czego?!- warknęła stłumiona przez materiał. Hugo odchrząknął z trudnością przenosząc wzrok na siostrę.
- Malfoy chce z tobą gadać Rose. Co zrobiłaś?- zapytał rudy. Rose tylko się wyszczerzyła się wyrzucając brata z pokoju i wychodząc. Aria zaklęła szpetnie przewracając się na plecy.
- Zabije was przy najbliższej okazji. Lily ty się znasz. Co mi grozi za zabicie Rose drewnianą klamką?- zapytał. Lily zastanowiła się.
- Kilka lat w wiezieniu ostateczność to Azkaban, ale raczej tam, bo w końcu mój tata i wujek ja uwielbiają.- powiedziała Lily. Aria jęknęła spadając z łóżka. Ściągnęła sukienkę i założyła na siebie bokserkę i jeansy.
- Idę. Mam nadzieje że zabłądzę.- jęknęła wyciągając medalik z pod bluzki, po czym wyszła.
- Skąd ona ma ten medalik?- zapytała nagle Lily
- Dostała na urodziny. Od Albusa.- zaśmiała się Amanda. Lily spojrzała na nią zdziwiona.
- Na serio?- zapytała Roxy. Amanda pokiwała głową. Dziewczyny zamyśliły się. Tym czasem Aria podeszła do Hugona siedzącego w fotelu i stanęła przed nim. Chrząknęła, kiedy nie odwróciła oczu od książki. Spojrzał na nią, po czym się wyszczerzył lustrując ja wzrokiem. Aria pochyliła się.
- Powiesz komuś a ja powiem wszystkim, że grasz na saksofonie i śpiewasz.- szepnęła Aria. Hugo spojrzała na nią przestraszony.
- Nawet nie próbuj…- warknął
- Ty też rudzielcu.- powiedziała z uśmiechem wymijając jakąś gryfonkę. Wyszła z pokoju wspólnego i rzucając mordercze spojrzenie Rose wyminęła ją i Scora.
- No i czemu się przebrałaś!?- krzyknęła za nią Rose. Ale Aria tylko burknęła coś pod nosem. Jak miał w zwyczaju Albus, nagle i niespodziewanie pojawił się koło blondynki. Przyzwyczajona jeszcze bardziej się skuliła.
- Jak ty to do cholery robisz?- zapytała Aria.
- Co?- zapytał Albus.
- Że się z nikąd pojawiasz.- westchnęła. Albus wyszczerzył się klepiąc po wybrzuszeniu w kieszeni.
- Tajemnica rodzinna.- zaśmiał się. Przyjrzał się dziewczynie.
- Co jest?- zapytał szturchając ją w ramię. Aria jęknęła żałośnie.
- Idę jutro po sukienkę do Hogasmade . Rose  i Lily i Roxy i Amanda. Chyba rozumiesz nie?- zapytała żałośnie. Albus zaśmiał się zatrzymując przy sali wejściowej.
- Taa…właśnie…- Albus zrobił pauzę lustrując zapatrzoną w wejście do Sali dziewczynę.- Jeśli idziesz po sukienkę to, z kim idziesz na bal?- zapytał rzeczowo. Aria parsknęła śmiechem.
- Właśnie o to chodzi, że z nikim.- powiedziała powoli odwracając głowę. Zmarszczyła brwi, po czym wyszczerzyła się cwanie.- Z kim idziesz?- zapytała Aria. Albus uśmiechnął się szeroko a jego uśmiech był taki…nie fajny.
- Z tobą.- powiedział. Aria pokiwał głową w zamyśleniu, po czym…
- Co?!- krzyknęła. Albus zaśmiał się z jej reakcji.
- No dawaj Raymond. Przynajmniej nie będziemy musieli udawać ze nam się podoba.- powiedział wzruszając ramionami. Ara podrapała się po brodzie w zamyśleniu, co chłopak skwitował śmiechem.
- No dobra. Ale nie waż się nikomu mówić.- Zastrzegła szturchając go palcem w pierś.
- Spoko. Ode mnie nikt się nie dowie.- zaśmiał się. Aria pokręciła głową.
- Czasem cię nienawidzę.- powiedziała.
- Wiem. Ale i tak mnie lubisz.- zaśmiał się.
- Ta nienawiść nawiedza mnie coraz częściej.- stwierdziła w zamyśleniu.
- Zdarza się.
- Muszę się na kimś wyżyć.- stwierdziła. Uśmiechnęła się radośnie, po czym podskoczyła machając ręka.- Depende, choć na chwilkę!- Krzyknęła. Albus zaśmiał się odwracając. Za nim stał uśmiechnięty, Zabini.
- Powiesz komuś a urwę ci język Jase.- powiedział wesoło Albus. To jeszcze bardziej przeraziło czarnoskórego, który westchnął, ale pokiwał głową. Albus oddalił się przy akompaniamencie krzyków Carlosa Depende o błaganie o litość.

*^* 

- Gdzieś ty była!?- krzyknęła Rose, kiedy Aria w końcu dołączyła do nich przed Hogwart. Blondynka spojrzała na nią jak na idiotkę.
- W kiblu.- burknęła aria.
- Aria!- krzyknął jakiś chłopka dziewczyna spojrzała na niego.
- E…te…pójdziesz ze Mn…a na bal?- zapytała. Aria uśmiechnęła się.
- Nie.- powiedziała poczym podeszłą do dziewczyn. Rose spojrzała na nią jak na dziwoląga.
- Dlaczego?- zapytała Rose.
- Bo nie.- odparła aria.- Albo się ruszymy albo wracam z powrotem.- zagroziła blondynka. Lily wróciła do nich po tym jak wytłumaczyła płaczącemu chłopakowi ze Aria jest dziwna.
- Mogłaś to zrobić delikatniej.- powiedziała.
- Mogłam.- powiedział Aria wzruszając rekami.
- Więc…?- zapytał Amanda.
- Ale jestem zła a wy wkurzacie mnie jeszcze bardziej. Jeszcze mam blisko.- warknęła przez zęby. Zdecydowanie jak na środek kwietnia było zbyt ciepło. Rose rozejrzała się uważnie i pomachała do Scora, który kiwnął jej głowa i odciągnął od nich Albusa i Jasego zanim ci dwoje je zauważyli.
- Malfoy!- ryknęła Aria. Amelie odwróciła się.
- Dawaj tu.- westchnęła blondynka. Amelie zmierzyła ja wzrokiem. Dalej była zła za przegrana z zeszłej niedzieli, ale posłusznie ruszyła z piątką dziewczyn. Weszły do każdego sklepu z ubraniami. Już przy drugim Rose i Amelie świetnie się ze sobą dogadywały, co do stroju Arii. Zaś sama Aria odchodziła już powoli od zmysłów pod wpływem nawału koronek, falbanek, wstążeczek i innych tych dupereli. Teraz stała jak manekin czekając aż wrzucą ja do przymierzalni i zakopią pod sterta sukienek. Nie musiała czekać długo. Wkładała każdą sukienkę bez namysłu by pokazać się dziewczyną, one stwierdzą ze jest beznadziejna a Aria wróci z powrotem przebrać się w inną. Tym razem zatrzymałam się na dłużej oglądając sukienkę. Tak. Ta na pewno, pomyślała patrząc na doskonale wyglądający materiał. Kiedy wyszła przywitały ją westchnienie podziwu i potakiwanie.
- Bierzemy!- ryknęła na cały sklep Rose.
- Na reszcie!- wydarła się Aria prawie kucając ze szczęście. Aria oczywiście zastałą ostania bez sukienki wiec, kiedy już za nią zapłaciła ruszyły do pubu "Pod trzema miotłami". Zamówiły kremowe piwo i zaszłe gawędząc wesoło.
- Amelie?- zdziwił się Jasie stając przy stole. Aria kopnęła swoja torbę z sukienką pod stuł.
- Siemka!- zaśmiała się blondynka. Albus zmierzyła najpierw ją a po chwili piątkę gryfonek.
- Co żeście z nią zrobiły wy potwory!- krzyknął wielce "załamany" Scorpius. Amelie przewróciła oczami, po czym wstała kładąc na stół pieniądze za swoje piwo.
- Uspokój się. Raymond, mam nadzieje ze mnie nie zawiedziesz.- powiedziała z cwanym uśmiechem. Aria tylko wzruszyła rękami. Amelie złapała Jasego za ramie, po czym siła wcisnęła mu swoje torby z zakupami i wyrzuciła z pubu zamykając za sobą drzwi.
- Dobra. Już jestem spokojny. Ile tu siedzicie?- zapytał Scor. Aria zerknęła na zegarek.
- Pięć minut.- powiedziała. Albus zachwiał się na nogach.
- To, co wy robiłyście cały dzień?!- krzyknął przerażony blondyn. Aria wydęła wargi zakładając ręce na piersi spojrzała na Rose.
- Ee..? Szukałyśmy sukienki dla Arii?- zapytała nieśmiało. Albus przetarł sobie rekami oczy.
- Znalazłyście? – zapytał Scorp prawie kładąc się na stole by zobaczyć leżące obok dziewczyn torby.
- Nie wiem.- powiedział Aria kopiąc pod stołem Rose w kostkę, która ledwo się skrzywiła. Albus spojrzał na nią między palcami.
- Hę?- zdziwił się. Blondynka wzruszyła tylko spokojnie rekami. Albus westchnęła ciągnąc za sobą Sfora.
- Chodź. I tak ci nie powiedzą.- powiedział wychodząc z nim na zewnątrz. Po kilkunastu minutach gryfonki w końcu zwolniły stolik, na który zaraz rzucili się krukoni. Aria uparcie wymijała temat, kto, z kim idzie na bal.
- Rose, z kim idziesz?- znów zaczęła Amanda. Aria spojrzała z ukosa na rudą, która zaczęła błądzić dookoła wzrokiem.
- Z nikim.- powiedziała mocno ściskając swoją sukienkę w torbie. Aria uśmiechnęła się pod nosem.
- Naprawdę? To mogę powiedzieć Magnusowi ze z chęcią z nim pójdziesz?- zapytała poekscytowana Amanda.
- Nie!- krzyknęła Rose. Aria spojrzała na nią mrużąc oczy, ale się nie odezwała. Amanda zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem.
- Dlaczego?- zdziwiła się szatynka.
- Bo…ja nie chce z nim iść.- powiedziała spokojnie Rose. Powoli zbliżały się do Hogwartu. Aria widział jak ktoś czai się przy bramie. Zmrużyła oczy próbując rozpoznać postacie.
- On no weź. Nie idziesz z nikim to może…- zaczęła Amanda. Aria zatkała jej usta.
- Co jest?- szepnęła Lily.
- Ktoś jest przy bramie.- powiedział Aria. Dziewczyny zwróciły tam wzrok.
- Ej? Czy oni się chowają?- zapytała Amanda. Aria przywalił sobie ręką w czoło.
- Tak Am i właśnie to mnie niepokoi.- mruknęła Aria ruszając do przodu. Bardzo, ale to bardzo byłą zaskoczona, kiedy Scorpius wyskoczył zza krzaków. Już chciała krzyknąć żeby dziewczyny zasłoniły sobie oczy, ale się powstrzymała widząc go dzięki Merlinowi w spodniach.
- Malfoy! W dupie ci się poprzewracało?!- ryknął Aria. Scor olał ją i zaciągnął gdzieś. Rose. Czwórka dziewczyn stał tępo gapiąc się w krzaki, za którymi zniknęli. Po chwili obok nich znalazł się Albus i także zaczął gapić się w krzaki.
- Po co?- zapytał Tylko.
- Nie wiem. Rose i Scor tam są. – Powiedziała Aria. Albus mruknął cos pod nosem. Po chwili zza krzaków wyłonił się potargany Scor rzucając się na Albusa krzycząc: " Taaaak! Bo jestem genialny!” po czym Albus sfrustrowany walnął go zaklęciem i Scor wyładował kilka metrów dalej. Po tym, kiedy cała piątka odwróciła wzrok od leżącego Scora zza tych samych krzaków wyłoniła się potargana Rose w nieco gorszym nastroju, ale z uśmiech.
- Rose?- zagadnęła Roxy.
- Hm?- zapytała ruda.
- Co wy tam robiliście?- zapytała, Amanda podejrzliwe.
- Bawiliśmy się w berka.- odparła z wyszczerzem. Aria spojrzała na nią jak na kretynkę a Rose posłała jej spojrzenie, które mówiło „Poprosił znów żeby z nim poszła na bal” i zniknęła.
- A ha. To wyjaśnia, dlaczego są potargani.- powiedział Aria.
- Też racja.- zgodziła się z nią Lily i razem poszły do zamku. Jedynie Amanda i Roxy dalej gapiły się w krzaki.

Rozdział 27



Albus podziękował ostatni raz pielęgniarce. Niestety nie pozwoliła mu wyjść trzeciego dnia, lecz dwa dni później. Akurat trwały lekcje. Albus przechadzał się po korytarzach, kiedy przed nim wyrósł Bezgłowy Nick.
- Cześć Nick.- powiedział Albus.
- O! Pan Potter. Jak się pan ma?- zapytał Nick. Albus wzruszyła ramionami.
- Jakoś. Ujndze. Kiedy kończą się lekcje?- zapytał Albus lekko zdezorientowany.
- Za trzy minuty. To pora na obiad.- Dodał sir Nicolas, po czym zniknął. Albus zmarszczył brwi doszukując się jakiejś aluzji w słowach ducha. W końcu wzruszyła ramionami i jako pierwszy zasiadał za stołem Slytherinu. Stoły powoli się zapełniały. Dyrektorka oficjalnie rozpoczęła obiad.
- No i jesteś!- zakrzyknął Zabini. Albus mruknął coś przeżuwając akurat sałatkę.
- Będziesz gra l dalej?- zapytał Jase. Albus zakrztusi się sałatą.
- No przecież, że tak.- wycharczał. Jase wzruszył tylko rękami wracając do swojego udka z kurczaka. Albus rozejrzał się. Rose machała do niego szaleńczo razem z Lily i Roxy. Odmachał im pośpiesznie bojąc się ze im te łapki odpadną. Dyrektorka zaciekawiła Albusa. Była jakaś tak dziwnie spokojna lekko rozbawiona. Przyglądną się jej długo. Nawet nie usłyszał skrzypnięcia drzwi ani tego jak cały Hogwart umilkł. Albus obrócił się dopiero, kiedy w żebra uderzył go Scor. Już mu chciał cos odwarknąć, kiedy go zatkało. Co ona tu do cholery robi?! Ryknął w myślach widząc arie wchodzącą do wielkiej Sali.
- Wow. Prawie jakby była Potterem.- zaśmiała się blondynka. Albus rypnął głową o blat, kiedy ludzie zaczęli powoli podbiegać do blondynki. Umrę, jeszcze dziś. Pomyślał przyglądając się zalanej łzami, Rose która przytula Arie. A widziała ją dwa dni temu, pomyślał zerkając na Amelie, której drgały kąciki ust. Ten świat jest dziwny. Westchnął. Scor poklepał go po plecach. Brunet spojrzał na niego dziwnie, ale nic nie powiedział kończąc swój obiad. Po jakże burzliwym przywitaniu Arii wszyscy powrócili do swoich zajęć. Czyli jedzenia. Aria nie jadła. Rozmawiała z dziewczynami i Hugonem. Im chyba też się odechciało. Albus cierpliwie czekał na Scora.
- Nie czekaj na mnie. Czekam na Rose.- westchnął blondyn. Albus przejechał ręka po twarzy wstając od stołu. Ruszyła swoim przeciętnym tempem macając się po kieszeniach. W końcu Mozę zapalić. Zaszył się gdzieś w najmniej widocznym miejscu i zaciągnął się głęboko. Dym przyjemnie łaskotał go w gardło i podniebienie. Przytrzymał go odrobinę dłużej wypuszczając ogromny obłoczek dymu. Widział czasami uczniów, którzy odeszli już ze szkoły jak jednym sztachem spalali całego papierosa. Dla Albusa to było marnotrawstwo.
- Użycz jednego.- Mało serce nie wyskoczyło mu z piersi. Opadł na ziemie widząc nad sobą na murku szczerzącą się Arie. Wziął kilka głębokich wdechu.
- Dopiero, co wyszedłem.- westchnął podając jej papierosa. Dziewczyna usiadła na murku w ogóle się nie przejmując zapaliła papierosa.
- Ja też. Nie narzekam.- burknęła. Dalej złą? Zastanowił się. Przyjrzał się jej. Może trochę, stwierdził. Spalił papierosa i zaczął grzebać w kieszeniach. Spodnie miał stare jeszcze z wypadku przynieśli mu tylko koszule. Uśmiechnął się pod nosem.
- Raymond?- zapytał. Aria burknęła cos pod nosem.
- Chyba nie sadzisz ze bym zapomniał o twoich urodzinach. Byłem po to.- powiedział kładąc jej pudełeczko na nogach. Aria ze zdziwieniem stwierdziła ze było takie same jak we śnie. Otworzyła. Smok także wyglądał tak samo. Przejechała po nim palcem.
- Odwróć.- Polecił Albus. Aria zmarszczyła brwi, ale wykonała polecenie. Na tyle wygrawerowany był napis po Malajsku. Aria najpierw się zdziwiła, po czym zaczęła czytać. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Fajne.- powiedziała przejeżdżając palcem po wygrawerowanym cytacie „Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości. Bo miłość ucieka, kiedy słyszy krzyk, lecz szybko wraca dając nadzieję”. Była ciekawa skąd wiedział, co powinien napisać. Słownik na pewno mu w tym nie pomógł.
- Pomożesz?- zapytała zeskakując z murku i wręczając mu medalik. Zebrała włosy na jedną stronę a Aalbus zapiął jej medali. Złapał go w palec obracając w słońcu. Cieszył go widok uśmiechu na jej twarzy, promieni słońca odbijających się najpierw od zielonych i czarnych kamieni by tańczyć na jej twarzy. Puściła medalik i stanęła do niego przodem.
- I jak?- zaśmiała się.
- Ładnie.- powiedział z uznaniem. Aria zaśmiała się, po czym przytuliła go.
-, Dzięki ale nie musiałeś.- powiedziała puszczając go.
- No, co ty! D końca życia byś mnie nienawidziła za to ze przyszedłem na imprezę bez prezentu. Zaśmiał się spalając peta. Aria tylko wzruszyła rekami.
- Nie prawda. Tylko do końca szkoły.- powiedziała. Albus przytaknął jej z uśmiechem.
- Aria!- Rose byłą naprawdę zła.
- Jeżeli paliłaś zabije cię.- powiedziała. Aria stając koło Albusa schowała rękę z papierosem za plecy. Albus wziął od niej papierosa za plecami.
- To tylko ja.- powiedział Albus. Rose zmierzyła ich oboje wzrokiem, po czym coś pisnęła przeskakując przez murek rzucając się na blondynkę.
 Albus odsunął się na wszelki wypadek. Do jego uszu nadlatywały tylko skrawki rozmowy, w której Rosie zadawała pytania nie dając czasu na odpowiedź Arii.
- Skąd!?- W końcu ryknęła Aria przejechała ręka po twarzy.
- Dostałam.- powiedziała w końcu.
- Od kogo?- Zapytała Rose pchając dalej Arie. Albus już nie usłyszał czy powiedziała, że od niego czy użyła bardzo denerwującego ostatnio Rose zdania: "Nie ważne".
- Naprawdę?!- A wiec powiedziała. Westchnął  uśmiechem, po czym się ulotnił. Katem oka zobaczyła tylko jak Rose szuka go a kiedy się odwraca udeje, że drapie siew głowę. Zaśmiała się i zniknął na trzecim piętrze

*^* 

- No, ale gdzie on jest?- zapytała Rose rozżalonym tonem. Aria wzruszyła z uśmiechem ramionami. Rose przyjrzała się jej.
- Mogę zobaczyć?- zapytała. Aria kiwnęła głową ściągając wisiorek. Rose szybko odwróciła go w drugą stronę i westchnęła zirytowana.
- Po jakiemu to?- zapytała oddając wisiorek Arii. Dziewczyna zapięła wisiorek nieudolnie, ale jej się udało.
- Po Malajsku.- powiedziała prostując ręce.
- Co tam pisze?- zapytała, Rose.
- „Pamiętaj by zawsze łapać mnie, gdy spadnę z miotły”.- Powiedziała poważnie Aria. Rose nawet przez chwili jej uwierzyła, ale po chwili trzepła się w głowę.
 Aria zaśmiała się.
- Nie wierze że uwierzyłaś.- zaśmiała się blondynka ruszając do zamku. Rose pobiegła szybko za nią.
- I tak się dowiem!- krzyknęła Rose, kiedy aria nagle zniknęła jej z oczu. Po chwili, kiedy Rose skręciła wpadła na Lily. Przed tablicą z ogłoszeniami był niemożliwy tłok.
- Lilka, co się dzieje?- zapytała Rose.
- Będzie bal!- krzyknęła Potter. Rose przepchnęła się do przodu by przeczytać ogłoszenie.

„ Dnia 25 kwietnia Br odbędzie się Bal Wielkanocny.
Odbędą się dwa bale. Dla osób z roku od pierwszego do piątego od godziny 15.00 do godziny 18.30 natomiast rocznik szósty i siódmy będzie miał bal od godziny 19.00 do około 24.00. Na bal chłopcy zapraszając dziewczęta. Obowiązkowe są stroje wieczorowe. Obecność obowiązkowa.
Dyrektor Minevra MacGonagall.”

Rose wyszczerzyła się do Lily.
- Arii się to nie spadała.- powiedziała psotka. Rose uśmiechnęła się szerzej.
- No właśnie! Znajdźmy ją! Szybko!- krzyknęła, kiedy Lily dalej stała w miejscu. Zaczęła przeszukiwać cały Hogwart. W końcu wpadły na najbardziej oczywisty pomysł- poszył do wydziału muzycznego. Jak się można było spodziewać Aria siedziała właśnie tam grając jakąś sonatę na flecie.
- Aria!- krzyknęła Rose, kiedy za trzecim razem pomyślała, że dziewczyna już kończy a ta jedynie zrobiła pauzę. Aria spojrzała na nią rozkojarzona.
- No co?- zapytała.
- Mam bal!- krzyknęła Rose.
- NIEE!- zawyła Aria rzucając fletem o ziemie, po czym szybko do niego podbiegając i głaszcząc go po główce.
- Tak!- ryknęła Rose podskakując na miejscu.
- No i nie wiem, z czego się tak cieszysz.- powiedziała naburmuszona Aria odkładając zbezczeszczony, ale naprawiony magia flet na miejsce.
- No, bo idziemy na zakupy?- zapytała retorycznie, Rose.- Co prawda bal jest dopiero w kwietniu, ale to nic!- zakrzyknęła Rose. Aria skrzywiła się nieznacznie, po czym uśmiechnęła się cwanie.
- Obecność obowiązkowa.- powiedziała z wyszczerzem Lily.
- Kurde!- krzyknęła Aria z furią.- Ja się tak nie bawię. Jeszcze mi powiecie ze chłopcy zapraszają?- zapytała. Lily i Rose pokiwały głową z morderczym uśmiechem. Aria jęknęła.
- Idę zrobić protest. – burknęła aria wyczarowując wielki transparent „Balom mówimy kategoryczne i cholernie głośnie NIE!”, po czym stanęła przed nim przyglądając mu się krytycznie.
- Nie ma mowy. Pójdziesz na ten bal. I to z chłopakiem.- powiedziała Rose. Jej niecny plan robiła się coraz łatwiejszy. Aria spojrzała na nią wkurzona. Po chwili do wydziały wpadł Albus razem z wniebowziętym sporem.
- Idziemy na bal Rosie!- krzyknął przytulając ruda Scor. Rose spojrzała na niego spod byka, po czym kopnęła w piszczel.
- Za co?!- ryknęła.
- A ładnie zaprosić to już nie łaska?- syknął Rose. Scor westchnął, po czym uśmiechnął się uroczo.
- Rosanno Weasley czy zechciałabyś pójść ze mną na bal?- zapytał. Rose zmrużyła oczy.
- Gdybyś nie był sobą to bym odmówiła. Nie mów do mnie per "Rosanna".- powiedziała prawie wypluwając swoje imię. Copr. Uśmiechnęła się zadowolony,.
- Ale jestem sobą! Hura!?- zapytał widząc nie tęgą minę Ala i Arii.
- Ehe. Ty się ciesz. Al, idziesz ze mną robić protest?- zapytała bruneta, Aria.. Albus wzruszył rękami, po czym kiwnął głową.
- Nie! nie, nie, nie ,nie!- krzyknął Scor tarasując im drogę.
- Dlaczego? Aż pięć razy?- zapytała Aria.
- Bo ja chcę ten bal!- krzyknęła Lily.
- No właśnie!- odkrzyknął jej z uśmiechem Scor. Aria przywaliła mu transparentem, po czym znów zmieniła jego postać w krzesło.
- Bolało.-jęknął Scor.
- Bo miało. Nigdzie nie idę. Chyba ze mogę…- zaczęła Aria z uśmiechem.
- Stroje wieczorowe.- zaśmiała się Rose.
- To nie! Nie idę! Na pewno nie wciśniesz mnie w kieckę Rose. Ani ty, ani Lily, ani Roxy, ani Amanda! Ani wy wszystkie!- krzyknęła zrozpaczona.
- Jeszcze się przekonamy.- powiedziała Rose mrużąc oczy. Po chwili stanęła koło niej Lily z podobną miną. Aria przewróciła oczami.
- Na. Pewno. Nie.Ubiorę. Sukienki!- krzyknęła Aria. 

Rozdział 26



W szkole panował chaos. Rose zalana łzami stała razem z ojcem i bratem. Harry rozmawiał z bratem Arii. Roxy przytulała zdenerwowana Lily a Scorpius wraz z Zabini i siostrom obserwowali wszystko z boku. Nie pozwolono nikomu wchodzić do skrzydła szpitalnego tak samo nikogo nie wpuszczali do Munga do Sali Arii.
- Jaka ona jest dziwna! Nieodpowiedzialna! No nie mogę!- Alex krzyczał chodząc w tę i z powrotem a Harry zadzwonił do Ginny żeby ta natychmiast znalazła się w Hogwarcie.
- Uspokój się Alex. Nic jej nie będzie.- powiedział Harry łapiąc chłopaka za ramię. Alex przetarł twarz dłonią kiwając głową. Ginny warz z Hermioną teleportowały się do Hogwartu.
- Harry! Co się stało?- zapytała widząc bladą twarz męża, zapłakana Rose i nie kontaktującą Lily.
- Albus miała wypadek. Aria też.- powiedział Harry. Ginni zatrzymałam się w półmroku. Harry poszedł do niej.
- Nic mu nie jest. Znaczy się. Jest, ale ma się dobrze. Gorzej jest z dziewczyna.- mruknął tak zęby Alex nie słyszał. Chłopka siedział na murku z twarzą schowana w dłoniach. Ron klepał go pokrzepiając po plecach a Rose przytuliła się do Scora szybko, po czym podbiegła do Lily, gdy ta także zaczęła płakać. Gdzieś zza krzaków dobiegło ich przekleństwo.
- Jak ja nienawidzę tej teleportacji.- warknął James.
- Co ty tu robisz?- zapytał, Harry.
- Mama tak szybko wyleciała z domu, że nie zdążyłem się zapytać, o co chodzi, więc najpierw poleciłam tutaj no, bo to było najbardziej oczywiste. Co się stało?- zapytał otrzepując liście z głowy. Zatrzymał się widząc zapłakaną Rose i tak samo Lily.
- Ej. Co się stało?- zapytał naprawdę przestraszony. Lily podbiegła do niego. Chłopak przytulił ja.
- Albus i Aria.- załkała.
- Co im się stało?- zapytał głaszcząc rudą po włosach. Rose stała na środku już lekko opanowana obejmując się ramionami.
- Lecieli za zniczem. Aria była zła na Albusa. I nie zauważyli tej wielkiej skały, która stoki niedaleko stadionu. Aria miała najnowszą miotłę. Zobaczyła tę skała i zatrzymała się, ale Albus nie zdążył. Aria naszczepcie złapała go za szatę. Jej miotła ruszyła a ona nie mogła jej zatrzymać. Albus zahaczył o ona noga wyrównując lot. Chyba się o coś kłócili. Później aria go pościła. Pomyłam ze ja zabije. Ale ona później zaskoczyła z miotły kierując ją niżej. Złapała go i jak byli 10 metrów przed ziemią zahaczyła ręką o miotłę zwalniając lot. Aria upadał a Albus upadł na nią. Z 25 metrów.- powiedziała jąkając się lekko Rose. James spojrzała na nią przestraszony. Lily załkała znów.
- Ale ja z nim rozmawiałem. Był przytomny, kiedy nieśliśmy go do skrzydła. Aria była przytomna chwili. Kłóciła się, że nie pójdzie do szpitala. Później znów zemdlała.- mruknął Harry.
- O matko.- westchnął James i lekko pobladł. Drzwi skrzypnęły i ze skrzydła wyszła pielęgniarka. Wszyscy czuli się w jej stronę.
- Panu Potterowi nic nie jest. Teraz odpoczywa. Ma złamaną rękę, obite żebra i kilka poważniejszych stłuczeń, ale wyjdzie z tego za góra tydzień.- powiedziała pielęgniarka. Harry i reszta lekko się uspokoili.
- A wie pani, co z Arią?- zapytał Alex. Kobieta westchnęła.
- Ma poważny krwotok wewnętrzny. Trzy złamane żebra przebiły płuco. Złamaną rękę i nogę. Poważne stłuczenia i uszkodzony kręgosłup. Nie jest z nią najlepiej, ale dzięki niej pan Potter za trzy dni, jeśli dobrze pójdzie będzie mógł wrócić na zajęcia.- powiedziała kobieta, po czym zniknęła w skrzydle szpitalnym.
- Czemu ona jest taka nieodpowiedzialna.- mruknął, Alex opierając się o mur. James był przerażony. I ta dziewczyna wstała i jeszcze się kłóciła. Jak to możliwe?
- Uratowała Albusa.- powiedział Scor kręcąc głową przytulając Amelie.
- Merlinie.- jęknął Alex.    
- Panie Raymond.- Dyrektorka pojawiał się koło mężczyzny.- Niech pan się weźmie w garść. Jutro pojedzie pan ze mną do św. Munga. Teraz niech pan wraca do swojej kwatery i odpocznie.- powiedziała. Alex pokiwał głową po czym ruszył do siebie obijając się lekko o ściany.
- Jednak powinniśmy usunąć tę skałę.- mruknęła MacGonagall. Harry pokiwał powoli głowa.
- Hagrid się tym zajmie.- mruknęła kobieta wracając z powrotem do swojego gabinetu.
- A jeśli cos z nią będzie nie tak?- zapytała Roxy.
- Nic jej nie będzie.- powiedział Ron zgarniając dziewczynę ramieniem.
- Ale ma uszkodzony kręgosłup.- jęknęła Rose.
- Będzie dobrze. W końcu to Aria. To już nie pierwszy raz.- mruknął James. Wszyscy pokiwali głowami a Amelie skrzywiła się.
- Dzięki.- burknęła.
- No co? Ale nic jej nie będzie. Da sobie rade. A jutro zbieramy się z panią profesor i resztą!- zarządził Scor.
- Tak!- zakrzyknęli wszyscy.
- Nie.- powiedziała Rose. Tylko ona nie podzielała ich entuzjazmu.                           
- Dlaczego?- zapytali.
- Bo i tak będzie nieprzytomna. Lepiej najpierw pogadajmy z Albusem. Pojedziemy do niej później.- powiedziała Rose, po czym ruszyła w stronę skrzydeł. Wsadziła głowę i pokiwała na nich palcem. Harry razem z resztą przyjaciół spojrzał chwile na dzieciaki, po czym szybko za nimi przemknęli. Albus leżał na łóżku i spał. Oddech miał chrapliwy, ale miarowy.
- Aluś?- zapytała Ginny bliska płaczu. Albus zamrugał oczami.
- Zabije ją.- warknął krzywiąc się.
- Jego nienawiść powróciła! Radujmy się!.- powiedział James. Albus złapał się za głowę.
- Jak się czujesz?- zapytała Ginny.                                      
- Mama?- Zdziwił się Albus.- Ah... Dobrze. Wszystko mnie boli, ale jest dobrze.- mruknął.
- Jak na upadek z 25 metrów bolec musi.- powiedział Scor z wyszczerzem.                                     
- I czego się szczerzysz?- warknął. Scor natychmiast przestał się uśmiechać.
- Dlaczego Aria cię puściła?- zapytała, Rose. Albus westchnął.                                                        
- Bo jej kazałem.- powiedział.                                                                  
- CO?!- ryknęli wszyscy Albus skrzywił się słysząc taką dużą ilość decybeli.
- Ciszej, co?- warknął.- Kazałem jej, bo myślałem ze jak mnie puści złapie mnie ktoś inny. Po kilku sekundach spadania zrozumiałem, że raczej nikomu się nie śpieszy a do tego ta kretynka mnie uratowała. Czy ja kiedyś wspomniałem ze jest nieodpowiedzialna?- zapytał Albus. Wszyscy pokiwali głowami.- A. To dobrze.- Stwierdził, po czym spojrzała na nich dziwnie.- Gdzie ona jest?- zapytał zdezorientowany.
- W Mungu. Ma krwotok wewnętrzny, zebra przebiły jej płuca i ma uszkodzony kręgosłup.- powiedziała Rose. Albus spojrzał na nią jakby zaczęła mu to wyśpiewywać po japońsku. Co najmniej.
- E…co?!- krzyknął. Rose pokiwał głową a Al tylko zamknął oczy i mruknął cos pod nosem.
- Co?- zapytała Rose.
- Nico.- warknął Albus.– Dacie mi teraz spać? Proszę?- zapytał. Ginny zaczęła wszystkich wypędzać niczym pielęgniarka, po czym ucałowawszy syna w czoło sama wyszła ze skrzydeł.
- No to już wiemy, czemu Aria go puściła.- westchnął Harry.
- Tak.- powiedziała cicho Rose. Wyszła na błonia i zniknęła im z oczu.
- Poradzi sobie.- powiedział Ron łapiąc Hermionę za rękę, kiedy ta ruszyła za córką. Za to wolny Hugo pobiegł za siostrą na wszelki wypadek.
- Wracajmy do domu.- powiedziała Hermiona. Starsi zgodzili się z nią i razem z Jamesem zniknęli. Lidzie zaczęli odchodzić od skrzydła szpitalnego. Scor poszedł szukać Rose. Amanda, Lily i Roxy poszły do siebie a Zabini i Amelie gdzieś zniknęli. Nikt nic nie mówił. W Hogwarcie pierwszy rak od kilku lat było całkowicie cicho.

*^* 

Minęły trzy dni. Alex był u Arii dwa dni temu, i wczoraj i wybiera się także dzisiaj. Jak na razie trafiał tylko na momenty, kiedy ta spała. Dzisiaj także mieli z nim pojechać Rose, Lily, Roxy i Amanda. Scorpius wcisnął się na chama.
- Panie psorze?- zapytała rudowłosa, Kim, puchonka z trzeciego roku.
- Co? A tak./ Przepraszam. Przeczytajcie temat o wilkołakach i przynieście mi na za tydzień referat. Nie musi być długi. Mają być zawarte w nim najważniejsze informacje.- mruknął, po czym znów usiadł za sowim biurkiem. Uczniowie spojrzeli na niego zaniepokojeni, ale wrócili do swoich prac. Lekcja dobiegła końca a Alex był pierwszy przy drzwiach. Prawie wyrzucił jakiegoś spowolnionego ślizgona za drzwi. Pobiegł do gabinetu dyrektorki. Dzieciaki już czekały na niego.
- No to powodzenia.- powiedziała dyrektorka. Amanda razem z Rose weszły pierwsze, później Lily i Roxy i Scor wraz z Alexem. Wylądowali w poczekalni św. Munga. Rozejrzeli się, po czym Alex zaprowadził ich do pokoju Arii. Dziewczyna leżała na intensywnej terapii na piątym piętrze. Winda na szczęście szybko przyjechała i po czcili cała wycieczką stali przed oszklonymi drzwiami Arii. Dziewczyna była obandażowana a koło niej kręcili się magomedycy i inny. Jedyne, co ucieszyło wszystkich dookoła to, to, że właśnie kłóciła się z pielęgniarką. Alex żwawo nacisnął klamkę.
-…No chyba nie. Nie chce jakiegoś świństwa na byle gówno!- warknęła Aria. Alex zaśmiał się. Dziewczyna spojrzała do niego.
- O! Goście. Pani wybaczy. Skończymy potem.- powiedziała Aria z wrednym uśmiechem. Pielęgniarka minęła ich w drzwiach burcząc.
- Ta dziewczyna mnie wykończy.- Rose pisnęła i podbiegła do przyjaciółki. Zaczęła gadać przekrzykując siebie nawzajem aż w końcu zakończyły spektakularnym.
- NO CO TY!?
- Ekhm.- Chrząknął Scor.
- Cześć blondasie.- zaśmiała się Aria. Scor coś mruknął pod nosem przybijając jej piątkę.  Dzieci chwile pogadały z Arią, później zostawiły ją z Alexem. Później Morse szybko wparowała do pokoju Arii.
- No jak tam Rose?- zapytała Aria sącząc sok przez słomkę.                     
- A dobrze. QA u ciebie?- zapytała.
- Jakoś . No wiesz. Ten krwotok wewnętrzny meczy.- zaśmiała się blondynka. Rose spojrzała na nią dziwnie. Aria westchnęła.
- No na prawdę dobrze się czuje. Jak tam Aluś?- zaśmiała się Aria. Rose uśmiechnęła się.
- Z nim dużo lepiej. Po wypadku już z nami gadał.- powiedziała z uśmiechem Rose.
- No i git.- uśmiechnęła się Aria. Rose pokręciła głową.
- Co ci się śniło?- zapytała. Aria zmarszczyła brwi.                       
- Kiedy?- zapytała blondynka.                                                                          
- W dniu urodzin.- powiedziała Rose. Aria skrzywiła się.                                                 
- Nic fajnego.- powiedziała.
- Coś z Albusem.- powiedziała Rose. Aria spojrzała na nią z mordem.
- Sama mi to powiedziałaś. Przez sen.- zaśmiała się ruda. Blondynka przejechała ręką po twarzy.
- Oj Raymond. Ale wpadłaś.- zaśmiała się ruda. Aria wycelowała w nią palcem.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale mnie denerwujesz. Powierz mu a własnoręcznie cię unieszkodliwię.- warknęła. Rose zaniosła się śmiechem przytakując.
- No. A wracam za trzy dni.- powiedziała blondynka.                                               
- Na serio? Super!- krzyknęła Rose.
- Panno Weasley wracacie do Hogwartu.- powiedziała pielęgniarka. Rose przytuliła Arie a kiedy wychodziła pielęgniarka uchyliła usta, kiedy wyprzedziła ją Aria.
- Nie wezmę tego świństwa!- ryknęła. Rose zaśmiała się i zbiegła na dół do recepcji gdzie potem zniknęła w zielonych płomieniach kominka.

Rozdział 25



Aria obudziła się naprawdę niewyspana. Jednak impreza przed meczem ze ślizgonami nie był najlepszym pomysłem. Do tego dalej była zła na siebie i na Ala. Ponoć wiedział. Wiedział, że jest jej urodzinowa impreza a mimo to nie przyszedł. Pociągnęła się mocno za włosy doprowadzając do ładu umysłowego. Tak jakby… Wstała z łóżka i spojrzała na siebie w lustrze. Uśmiechnęła się. Miała tak poczochrane włosy, że na pewno nie rozczesałaby ich szczotką. Ale co innego magią… Oczy zalśniły dzikim blaskiem, kiedy dziewczyna złapała za różdżkę. Jednym zaklęciem nie dość, że włosy się rozczesały to jeszcze związały w warkocza dobieranego na boku. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, po czym wzięła głęboki wdech.
-WSTAWAĆ DZIECIAKI! TERAZ JA TU ŻĄDZE!- ryknęła. Rose , Amanda i Roxy zacznę krzyczeć jedynie Lily machnęła na nią ręką z podłogi. Aria zaśmiała się, po czym przebrała w szatę i wyszła z dormitorium. W pokoju wspólnym było już czysto, ale Aria nie zdążyła na śniadanie. I tak miła zamiar zejść do kuchni i podziękować skrzatom za jedzenie i posprzątanie. Zjechała po poręczy na dół i po kilku minutach stała przed obrazem z misą owoców. Połaskotała gruszkę i po chwili stała w kuchni. Jakiś mały skrzat zaraz zmaterializował się obok niej.
- Dzień dobry.- powiedział Aria.
- Dzień dobry! W czym mogę ci służyć?!- zapytał entuzjastycznie.
- Po pierwsze: poproszę cztery …nie pięć wypasionych kanapek pięć soków dyniowych . A po drugie : bardzo dziękuje wam wszystkim, że przygotowaliście to jedzenie i posprzątaliście po imprezie. Jestem wam wdzięczna.- powiedziała z uśmiechem Aria. Skrzaty zaśmiały się dziękując za podziękowania i szybko przygotowały jej zamówienie. Aria swoje zjadła na miejscu rozmawiając z jakąś skrzatkom, która ponoć znała wszystkie plotki. Żadnej z plotek Aria nie słyszała, ale bardzo ją śmieszyły. Zabrała przygotowane posiłki i z podziękowaniem wyszła z kuchni.
- Raymond, nie musisz dziękować skrzatom. To ich praca.- zaśmiał się Albus opierający się o mur na korytarzu przy błoniach. Arii humor wyparował gdzieś na widok bruneta. Burknęła mu coś pod nosem, jako odpowiedź i ruszyła do Wieży Gryffindoru. Albus zdziwiony ruszył za dziewczyną. Musiał biec żeby ja dogonić. W końcu złapał ją, kiedy była już przy wejściu do pokoju gryfonów.
- Co jest Raymond? Jesteś na mnie złą?- Zdziwił się Al. Arie jeszcze bardziej to wkurzyło, ale niczego nie powiedziała czekając aż Gruba Dama wróci w końcu łaskawie.
- Raymond. No, co jest. Czemu jesteś zła?- zapytał. W tym samym momencie lekko podpita Gruba Dama stawiał się na miejsce.
- Jak Boga kocham pójdę do nieba na stojąco…*- burknęła widząc Gruba Dame, która na te słowa zrobiła oburzona minę.- Bo cie nie było, dupku.- warknęła natomiast do Albusa, po czym zatrzasnęła obraz tuż przed nim. Chłopak stał chwile zdziwiony, po czym przeklął. Pamiętał o tej imprezie, ale na nią nie zdążył. Załatwiał prezent.
- No, kto by pomyślał.- mruknął pod nosem schodząc do lochów.

*^* 

Dziewczyny mało nie zabiły Arii ze szczęścia, kiedy ta przyniosła im jedzenie. Poczekała aż spokojnie zjedzą i łaskawie przypomniała, Roxy że dziś jest mecz ze, ślizgonami. Ruda zerwała się latając po całym dormitorium krzyczała sama na siebie.
- Roxy! Roxy! ROXY!- ryknęła Aria łapiąc ruda za ramię.
- Co?- zapytała spokojnie. Aria puściła ją, po czym przejechała ręka po twarzy.
- Bierz miotłę, Lily, Amandę i idziemy.- powiedziała blondynka, po czym zbiegła ze schodów. Dziewczyny szybko zarzuciły na siebie szaty a następie ruszyły za blondynką. Harry nie mógł sobie odpuścić tego meczu (w końcu Albus obiecał mu ze wygra!) dlatego zwolnił siebie i Rona na ten dzień z pracy. Teraz siedzieli na loży i czekali aż pojawią się wszyscy gryfoni. Trzask mikrofonu wzbudził go z rozmyślań nad układem tanecznym na cześć zwycięstwa swego syna.
- Proszę państwa! Reszta gryfonów już się stawiła! Wygląda na to, że impreza urodzinowa panny Raymond była lepsza niż ją pamiętam!- zaśmiał się chłopka. Harry spojrzał na Rona, który jedynie wzruszył ramionami.
- Ekhm… Najpierw drużyna ślizgonów!- Oklaski i piski, które wydobyły się z gardeł zdziwiły nawet Harrego.- Szukający i kapitan od drugiego roku Albus Potter…- Tu na chwile musiał przestać, bo i tak zagłuszyły go jakieś dziewczyny piszczące „Albus Panem!”. Harry zaśmiał się, kiedy Al zmiażdżył je wzrokiem.- No~ tak! Bramkarz Jase Zabini! Nie drzeć się bo nie skończę!- krzyknął, kiedy jakaś inna grupa zaczęła się drzeć.- Dziękuje! Ścigający Scorpius Malfoy, Antoni Benssen i Marcis Otori! Pałkarze Maks O’Connel i Amelie Malfoy!- Nazwiska wymawiał z niesamowita prędkością bojąc się o zagłuszenie. Chwila ciszy na wzięcie głębszego oddechu.- Brawa dla jedynej dziewczyny w zespole!- Dodał jeszcze na koniec. Brawa były jak trzęsienie ziemi. Nawet Harry zaklaskał trochę. Ron nie.
- A teraz nasza wspaniała i doskonała…
- Panie Bradley!- ryknęła dyrektorka.
- Drużyna Gryfonów!- zakrzyknął szubko komentator.- Kapitan drużyny Roxanne Weasley, jako ścigająca warz z Lily Potter i Jonson Hooh! Pałkarze Amanda Grober i Hugo Weasley! Bramkarz Adam Masterki i szukająca, wczorajsza jubilatka Aria Raymond!- Znów oklaski i wiwaty dorównujące grzmotom podczas burzy. Harry był pod wrażeniem. Przyjrzał się dokładniej swojemu synowi i pannie Raymond. Dziewczyna nie tak jak na ostatnim meczu uśmiechała się, była poważna i to zaniepokoiło Harrego. Albus za to wyglądał na głupio zadowolonego a tym samym lekko rozproszonego. Kiedy kafel poszedł w górę Aria podleciała kawałek w bok unikając z nim zderzenia. Amelie cały czas nakierowywała tłuczek na blondynkę ale Lily cały czas była gdzieś niedaleko. Mecz trwał jak dla Harrego nieziemsko długo. Minęło już pond 20 minut, był remis 100 do 100 a szukający najzwyczajniej w świecie nic sobie z tego nie robili. Harry widział jak Aria przed chwila przeleciała obok Albusa tak szybko, że ten się zachwiał, ale zaraz za nią poleciał. Dziewczyna była niska, ale Albus była tak zwinny, że zmieniał pozycje. Raz był pod nią, raz obok a raz nad nią. Harry widział jak to strasznie denerwowało Arię. W końcu gwałtownie zahamowała widząc przed sobą ogromną skałę. Harry pamiętał, że dostała się tam podczas Drugiej Bitwy o Hogwart. Aria miała dobrą miotłę i ta natychmiast wyhamowała. Albus nie zauważył. Harry wręcz wychylił się wiedząc, co się zaraz stanie i krzycząc.
- Co się tam dzieje!? To nasi szukający! Potter ma mały poślizg! Chyba zaraz uderzy w kamień! Nie! Zamknijcie oczy!- krzyknął chłopak. Harry go nie posłuchał tak jak większość. Aria w ostatniej chwili złapała Albusa za szatę na plecach. Miotła rozbiła się na skale za to Aria zaczęła spadać, przechylając się z Albusem, na bok. Chłopka zamachnął się nogą i zahaczył nią o koniec miotły wyrównując lot miotły. Aria krzyczała coś pochylając głowę i kręcąc nią. Albus coś do niej mówił, spokojnie. Dziewczyna w końcu pokiwała głową i… puściała go. Harry mało nie zemdlał widząc lecącego w dół syna. Spokojnego, opanowanego. Aria zeskoczyła z miotły, którą nakierowała na dół. Złapała go w locie obejmując jedną ręką a drugą złapała się miotły, która stojąc pod nimi jedynie zwolniła ich lot pękając na pół. Harry tak jak i wszyscy krzyknęli, kiedy Aria plecami uderzyła o podłoże razem z Albusem. Mecz został zakończony. Nauczyciele warz z Harrym i Ronem zbiegli na dół. Blondynce leciała krew z nosa. Albus był nieprzytomny. Harry zaczął cucić syna. Reszta zajęła się Arią, która prawdopodobnie miała złamany kręgosłup.
- Debilka.- mruknął Albus, kiedy ojciec rzucił na niego zaklęcie wybudzające. Spojrzał na Harrego nieprzytomnym wzrokiem, po czym znów zemdlał. Harry poprosił o pomoc Rona. Pielęgniarka zaczęła krzyczeć coś o, Mungu kiedy coś, ktoś ich zagłuszył. Albo raczej uciszył.
- Nie jadę do żadnego szpitala. Chyba oszaleliście.- Ten szept był prawie jak tchnienie powietrza. Albus otworzył oczy.
- Do szpitala Raymond.- mruknął. Harry spojrzała na Arie. Miała złamaną rękę. Z nosa, ust i uszu leciała jej krew. Prawdopodobnie miała krwotok wewnętrzny i złamane żebra a mimo to mówiła. I to całkiem nie od rzeczy. Albus wstał. Chwiejnie. Miała złamaną rękę i obitą nogę wiec zaraz znów usiadł. Aria podniosła się krzywiąc lekko. Podparła się na ramieniu pielęgniarki i wstała. Harry sam pamiętał jak spadł. Ale on spadł z niskiej wysokości. Nie z 25 metrów. Albus spojrzał na Arie jak na debilkę. Wstał i otrzepał ubranie. Złapał ją za ramie, na co ta skrzywiła.
- Widzisz? Boli. Idziemy.- warknął, po czym zaczął ją spychać z boiska. Aria zemdlał po kilku krokach. Albus złapał ją i sam upadł.
- Może mi ktoś tak łaskawie pomoże?- warknął. Harry szybko podbiegł i zabrał dziewczynę ze swojego syna. Arie zabrali do św. Maunga. Albusa do skrzydła szpitalnego.

Rozdział Urodzinkowy!



- Merlinie, Potter kto cie spłodził!- krzyknęła Aria. Nie wiem, czemu lubię jak się wkurza.
- Chłopiec, Który Przeżył By Używać Swojej Sławy Zbyt Często I By Płodzić Dzieci Takie Jak, James.- powiedział Albus w skrócie. Ciekawe.
- I czego się szczerzysz Rose kretolu?- zapytała Aria. Nie wiem, o co jej chodzi. Dla mnie Rose uśmiecha się normalnie.
- Oj tam. Już uśmiechać się nie wolno.- burknęła ruda.
- Nie, kiedy robisz to jak pedofil w przedszkolu.- Ona mnie rozwala. No nie mogę. Nie… nie mogę przecież…
- Hahahahahahah!- Fuck.
- Co to do cholery jest!?- krzyknął przerażony Scorp.
- Jezu dzięki. Zawsze uważałam, że nie jestem aż tak przerażająca, ale twoja reakcja może tłumaczyć fakt, że żaden chłopka mnie nie chce.- powiedziałam. Uwielbiam tak robić. Nie zawiedli mnie. Ich miny był od zdziwionych przez przerażone i nierealnie głupie aż po zasmucone.
- Nie no. Po prostu twój śmiech jest… specyficzny.- mruknął. Pokiwałam głowa w cichym zastanowieniu.
- A ty to, kto?!- Aria oczywiście pierwsza się obudziła prawie nokautując mojego Kochanego Alusia Przyszłego Męża, Którego Na pewno Gdzieś Znajdę, w twarz.
- Ej Spokojnie! Bez tych badyli mi tu.- mruknęłam, kiedy Aria wycelowała we mnie różdżką.
- Ty jesteś Autorka?- Kocham go. Taki bystry! Dlaczego wszyscy robią z niego głupka?
- Mądryś mój ukocha… znaczy Albusie.- powiedziała siadając na murku.
- Ona chciała powiedzieć ukochany?- szepnęła Aria do Rose.
- Nawet, jeśli to, co!?- warknęłam z morderczym wzrokiem. Albus uśmiechnął się.
- Jak tak dalej będziesz robić to sobie ciebie zabiorę.- powiedział wesoło. Jestem za!
- Ale, o co chodzi?- Jezu Jase. Zapomniałabym o debilu.
- Jase, to jest Autorka opowiadania, w którym jesteś totalnym debilem.- powiedział wesoło Albus a ja zamachałam do czarnoskórego, który pokiwał głową. Przewidywalne.- Co tu robisz?- zapytał Potter.
- No cóż… a było to tak………
- Tylko ruchy, bo to krótka przerwa zaraz mamy eliksiry!- krzyknęła Aria.
- Jak mi nie będziesz przerywać w mojej melancholijnej opowieści to zdążysz!- krzyknęłam.
- No okey.- mruknęła cicho siadając na ziemi. I tak ma być.
- No wiec to było tak…- i odpłynęłam we wspomnienia.
 ^x^
Dziś jest 24 maja. Aluś ma pierwsze urodzinki. Musze coś wymyśleć. Coś genialnie genialnego jak na walentynki tylko milionowo bilionowo i jakie tam są większe liczby lepsze!
- Co ty robisz?- Spojrzałam nieprzytomnie na Zombie*. Później na zeszyt.
- Co to za liczba?- Zdziwiłam się. Miała chyba z miliony zer. A no tak. Bilionowo milionowo.
- To ja się ciebie pytam.- mruknęła podpierając głowę ręką.
- Skąd ja mam to wiedzieć? Jestem humanistą cholera psia mać ja ciebie proszę panie i…
- Agnieszko może powiesz nam, jaki jest wynik?- Jak zwykle nauczycielka w jak najbardziej odpowiedniej chwili.
- Czternaście… no i wracając to ja się nie znam na takich rzeczach.- mruknęłam dalej nie zwracając uwagi na zdziwioną nauczycielkę krasnoluda, która uczy mnie matmy. A raczej chochlika, bo to wyczyn być niższym ode mnie.
- A jaki jest wzór na objętość kuli?
- Cztery trzecie „pi” „R” do sześcianu .- warknęłam, po czym wróciłam do rozmowy z przyjaciółką.- Musze wymyślić mega odjazdowy rozdział na bloga.- dodałam na koniec.
- Jak ty to robisz?- jęknęła.
- Podzielna uwaga, haha.- zaśmiałam się jak psychol. I w końcu przerwa. Teraz będzie wychowawcza i do domu. Może coś wymocę na tych nudach, bo w końcu już po egzaminach i musi nam robić wychowawcze, nie? Odpuszczę sobie dziś siłownie pójdę jutro musze stworzyć dzieło!
- Nie rób tak.- jęknęła Zombie.
- Jak?
- Jak myślisz to śmierdzisz octem.- jęknęła. Pizgłam ją w łeb, kiedy ten głupi głupek śmiał się.
- No to jest poważna sprawa! To musi być cos odjazdowego! W końcu Al ma już rok!- zakrzyknęłam.
- Co za Al?- zapytała kolega z klasy. Może go urżnę nożem?
- Nie podsłuchuj palancie!- No i poszedł.
- Zombiaku pomóż mi nie mam pomysłu!- jęknęłam uderzając głową w podłogę. Chwile zajęło mi to, że tego dokonałam wiec zaskoczona podniosłam głowę.
- Co ja mam ci pomóc? Nie jestem genialnym pisarzem a jedyne pomysły na opowiadania mam podczas snu a ty mi mówisz to dzisiaj? Jakbyś mi powiedział wczoraj to może by się coś przyśniło, ale teraz to już za późno.- mruknęła. Fuck. Rzeczywiście. Mogłam jej powiedzieć wcześniej. No cóż. Znów dzwonek. Przerwy są stanowczo za krótkie. Samo wstanie z podłogi to pięć minut.
- Dobrze. Robimy polski?
- NIE!
- Tak myślałam. Tylko cisza dobra?- Pfff.
- A może napiszesz, że jakimś cudem znalazłaś się w Hogwracie, ale nikt cie nie widzi i będziesz śledziła Albusa i…
- Stój, stój, stój!- szepnęłam łapiąc ja za ramiona, bo zdecydowanie się zagalopowała.- Bez żadnych rzeczy pogwałcających przestrzeń i prywatność osobistą, tak? Może i mam powalone i zboczone opowiadania, ale granice też są, okey?- zapytałam. Pokiwała głową i zaczęła myśleć. Mam nadzieje. Hmm… jak to możliwe, że kiedy potrzebuje nie mam pomysłu?! Żadnego?! Nul, zero i te inne?! To niesprawiedliwe!
- Bogowie Powieści! Natchnijcie mnie!
- Agnieszka cisza!
- Przepraszam.- mruknęłam opuszczając ręce. Nie miałam w zamiarze mówić tego na głos. Zombiakowe spojrzenie mówiło za wiele.
- Widzę, że jesteś zdesperowana a nie sądzę by wizyta na świetlicy coś ci pomogła.- mruknęła drapiąc się po głowe.
- Może pójdę do „Askany”?- zapytałam. Lubię gapić się na głupie laski, które nie potrafią chodzić na obcasach a mimo to robią to i wyglądają przezabawnie oraz na ludzi, którzy spadając z zacinających się ruchomych schodów. Klasyka.
- Ty! Dziś jest czwartek, nie?- zapytała głupio. Często mi się zdarza pytać o dni tygodnia, mimo iż je znam. Albo pytam się o godzinę i sama sobie odpowiadam. Normal.
- No i co?- zapytała. Ale ja już knułam niecny plan. Moja starsza, wredna, szkapowata siostrzyczka pracuje w drugim centrum handlowym za rzeka. Pójdę ją podręczyć! To zawsze poprawia humor! I może skocze do KFC..? Mniejsza. Może moja tępa siostrzyczka mnie natchnie! I jeszcze fajnie by było jakby był tam jej chłopak, który w wieku 20 lat dowiedział się ze kura rodzi się z jajka!** Książka młotek i wbijam biologie, jako pierwszą. Ale to później. Po błogosławionym dzwonku szybko znalazłam się w domu omawiając z moją nadopiekuńczą matką mój plan. Oczywiście się zgodziła. Grzeczna jestem to, co ma się niej zgadzać cholera?!
- Idziesz do siostry?- zapytała mnie Zombie przez telefon.
- Nom.- odparłam stojąc już na przystanku.
- To powiedz by pozdrowiła swojego chłopaka ode mnie!- zaśmiała się, po czym rozłączyła. Z kim ja żyje. Z kim ja pracuje i co ważniejsze, z kim ja siedzę w ławce!? Rozklekotany Gorzowski autobus z napisem „Gorzów Przystań” zawsze mnie rozśmieszał, bo z pierwszym razem przeczytałam „Gorzów Przestań” i za każdym razem wyobrażam sobie jak granice Gorzowa z mapy, które kogoś tulą, zapewne Poznań a on się drze by przestał. Jezus Maria przeginam z anime bo albo mi się wydaje albo widzę Feliksa z „Hetalii”?! Chłopak był perfidnie podobny do tej postaci. Nawet cholera miał mundur i…
 ^x^
- Czy w końcu przejdziesz do puenty?- zapytała Rose.
- Jak chcesz to możesz iść na eliksiry ja cie nie zatrzymuję.- warknęłam wkurzona.
- Okey, okey mów dalej.- mruknęła.
 ^x^
… taki sam fryz i zielone gały. No chyba się posikam. Musze mu cyknąć fotkę. Moje zdjęcie ninja wcale takim nie było, ale się nie przejęłam. Chłopak tylko przez resztę drogi gapił się na mnie zbyt ciekawsko. W cale nie jestem jakimś wyjątkowo ciekawym obiektem. Ani nie latam ani nie zamiatam jakoś nadzwyczaj dokładnie, ale widocznie ciekawią go marne jednostki egzystencjalne. Zaliczam się, bo żyje. Postanowiłam go zignorować. Jak wszystko. Lubię ignorować. W tym jestem najlepsza! Jakbym mogła to, co tydzień dostawałabym pewnie nagrody. No i jeszcze za mordercze spojrzenie. Je też umiem. Ale on mnie wkurza. Gapi się i ma oczy zielone jak boski Albus…
^x^ 
- Czy ty byś chciała nam coś powiedzieć?- zapytała Aria, kiedy Albus uśmiechnął się lekko. Pewnie spaliłam burka, ale mniejsza.
- Cisza tam!
 ^x^
…i to pewnie, dlatego cały czas czuje jak się na mnie gapi. Zmieniamy piosenkę, zmieniamy piosenkę! Bo gdy lecą jakieś romantyczne mój mózg mnie na słucha. Z resztą rzadko mnie słucha, ale to swoją drogą. Dzięki Bogu się udało ale, nie! On musiał wysiąść tam gdzie ja i…
 ^x^ 
- Przepraszam, że ci przerwę, ale czy ten chłopka ma coś wspólnego z twoją wizyta w szkole?- zapytała Rose.
- Jakby nie miał to bym o nim nie gadała.- mruknęłam.
- Pewnie o nim gada, bo jej się spodobał.- zaśmiał się grubiańsko Jase. Posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Zrobię ci nagrodę za Najbardziej Mordercze Spojrzenie Mugola!- zakrzyknęła Aria.- A teraz mów dalej.- Dodała jeszcze
 ^x^ 
… dalej się na mnie gapi. Musi być o rok starszy, bo niestety w gimnazjum nie ma klas wojskowych. Żadnych klas, z jako takim kierunkiem. No wiec mimo denerwującego wzroku przystojnego pseudo Feliksa ruszyłam do „Nova Park” na pierwsze piętro by gnębić siostrę. Co za szczęście akurat była za barem.
- Witam, w czym mogę po… ty!- warknęła. Take szybie przejście z uroczo miłego tonu w morderczy. Zaśmiałam się.
- Morzony jogurt jabłkowy proszę i truskawkowo malinowy smoothie.- Odparłam spokojnie.
- Tylko powiedział truskawkowo malinowy nie malinowo truskawkowy, bo poczuje różnice.- warknęłam. Jak zwykle można ja wkurzyć nawet takim tekstem. Kiedy dostałam swoje zamówienie i odwróciłam się chciałam wylać moje smoothie.
- Cześć.- pseudo Feliks stał na przeciw mnie.
- Ee?- Elokwentna jak zawsze. Wbrew pozorom jestem nieśmiała wiec stałam się czerwona jak buraczek, mimo że pewnie nie zwrócił na to uwagi, bo zaczęły trząść mi sie ręce. Reakcja na obcych ludzi.
- Po co ci moje zdjęcie?- zapytał z uśmiechem. Jakby mi ktoś robił zdjęcia w autobusie z dziwacznie dwuznaczną miną w cale bym się nie uśmiechała. Wzięłabym swój telefon i bym mu przywaliła. Ale to zapewne, że jestem kobietą. Tak jakby..? Ale mam glany! Mogę go kopnąć jakby okazało się, że coś jest z nim nie tak i tak na prawdę chce mnie zgwałcić w nieoznakowanej jeszcze toalecie.
 ^x^
- Okey. Czy ty masz coś z banią? Może po prostu mu się spodobałaś! Zawsze tak myślisz, kiedy podchodzi do ciebie ktoś obcy?- zapytała Amelie.
- Błagałam. Nawet jak nie podchodzi tylko obok przechodzę ja już mam plan ucieczki ewentualnie to, że skopie ich glanami.- Mruknęłam. Pokiwali głowami.
 ^x^ 
- E… ten… czekaj, co?- zapytałam zbita z tropu. Przez to planowanie zapomniała, o co pytał! Zaśmiał się. Fuck! Giń maszkaro, bo masz boski śmiech śmieciu! Moja siorka wyszła zza zaplecza wiec nie mogła mnie zobaczyć z jakimś chłopakiem, bo później w domu to bym miała pojazd jak jakiś kurwa ślizgacz na bobsleju.
 ^x^
- No kurwa nie wierze!- Co ja takiego powiedziałam, że oni się tak śmieją?- Mów dalej.
 ^x^
Wiec ruszyłam do przodu. Jeśli chciał znać odpowiedź to za mną pójdzie. Nie myliłam się. Poszedł. Dobry piesek.
- Pytałem, po co ci moje zdjęcie i teraz, czemu uciekasz?- zaśmiał się, kiedy zniknęliśmy za rogiem.
- Eeee…
 ^x^
- Wiesz, że mówisz jak mój ojciec?- zapytał Albus.
- Milcz!
 ^x^
- Eeee… to będzie trochę dziwne, ale przypominasz i to cholernie postać, z anime.- powiedziałam. Aż dziwne, że nie zmyśliłam czegoś w podobie, że było coś ciekawego za nim. A że powiedziałam prawdę to istny cud! Zaśmiał się.
- Feliksa z „Hetalii”?- zapytał. Jeszcze bardziej zdziwiona pokiwałam głową a w mojej mózgownicy zaczął układać się genialny pomysł na polaczenie amine i Albusa na urodzinowy rozdział!- Wiem. Dużo osób mi mówi. Ale dlaczego uciekłaś?- zapytał.
- Jakby mnie siostra zobaczyła to bym miała ciężko w domu.- powiedziałam spokojnie. Teraz już luz. Jak mam pomysł na rozdział to od razu mniej się stresuję.
- To cię zaskoczę. Feliks jestem.- zaśmiał się wyciągając do mnie rękę.
- No bez jaj!- krzyknęłam. Zaśmiał się głośniej. Uścisnęłam jego rękę.- Agnieszka.
- Ładne imię. Normalne.- Dodał z uśmiechem.
- Niestety mi nie pasuje.- Sama się zaśmiałam. Boje się siebie. Od kiedy gadam z kimś swobodnie, kogo nie znam.
- Mam pytanie.- powiedział spokojnie.
- Jakie?
- Piszesz?- zapytał. Musze go zabić. Wie o mnie zbyt wiele.
- A czemu pytasz?- zapytałam na wszelki wypadek. Szkoda zabijać takiego przystojniaka.
- Często się zamyślasz i ignorujesz coś by myśleć nad czymś w tym czasie z resztą z torby wystaje ci zapisany ołówkiem zeszyt.- powiedział. Zerknęłam na torbę. No tak. Nie musze go zabijać. Na razie.
- Można powiedzieć, że pisze.
- Masz bloga?- Co on? A randka czy może, chociaż kawa albo coś?!
- Ekhm… mam.
- Fanfick?- zapytał. Okey. To robi się podejrzane. Odsunęłam smoothie by spojrzeć na niego przenikliwie.
- Tak.- szepnęłam. Zaśmiał się.
- Tylko błagam nie mów, że o „Zmierzchu”.- zaśmiał się.
- Nie. O Nowym Pokoleniu Pottera.- powiedziałam. Ojć. Uśmieszek. Uśmiech jest gut. Uśmieszek już niet.
- Tak też myślałem. O Albusie?- zapytał. Pokiwałam głową. Okey. Tam jest H&M ale nie wpuszczą mnie z żarciem. Muszę rzucić się na schody albo do kiosku niedaleko. Ale jest za mały wiec polecę na schody, wyrzucę żarcie, za które zapłaciłam ponad dyche do śmieci (nieeee!) i schowam się w jakimś sklepie. Dobry plan!
- Kurcze. Zawsze chciałam umieć pisać. Tylko rysuje. Albus jest moją ulubioną postacią. Pokaże ci coś.- powiedział, po czym zaczął grzebać w plecaku. Jak wyciągnie coś ciężkiego to oszołomie go ochlapując napojem i zwieje. Ale wyciągnął kartkę z boskim rysunkiem Albusa takiego, jakiego go sobie wyobrażałam. Wyrzuciłam pudełeczko po mrożonym jogurcie i zaskoczona wzięłam rysunek.
- Piękny.- szepnęłam. Wyglądał dokładnie tak jak zawsze opisuje Ala. Duże zielone oczy w kształcie migdałów, prostokątne okulary lekko zsunięte z nosa, srogie spojrzenie, obojętny wyraz twarzy i ta fryzura. Wszystko dokładnie tak samo.
- Masz niesamowity talent.- powiedziałam. Nawet odcień skóry miał taki, jaki sobie wyobrażałam.
 ^x^
- Albus, odsuń się.- powiedziała Aria ciągnąc Albusa i odsuwając go ode mnie. Złapałam go śmiejącego się za przedramię.
- Ja go stworzyłam i mówię tak jak wygląda!- krzyknęłam kurczowo trzymając jego rękę.
- Na serio mam takie ładne oczy?- zapytał.
- Zamknij się.- warknęłam zaczerwieniona. Dupki zaczęli się śmiać.
 ^x^
- Cieszę się, że ci się podoba. Mogłabyś… podać mi adres swojego bloga?- zapytał. Oszołomiona bez zastanawiania wpisałam adres. Po chwili wyrwał mi kartkę z reki i z okrzykiem, że musi już iść, zniknął. Wzruszyłam ramionami i kończąc napój poszłam na przystanek, na który po chwili przyjechał autobus. Wróciłam do domu i kiedy miałam zamiarem zacząć pisać…
^x^ 

-… znalazłam się tutaj. Ale jeszcze zanim na laptopie wyskoczyło mi zdjęcie tego chłopka a na dole był napis „Ta wycieczka na pewno da ci dużo weny!” No i wylądowałam w tych krzakach.- Zakończyłam machając nogami odzianymi w glany.
- To ciekawe. Musiałby mieć jakąś moc czy coś.- Zastanowiła się Rose. Przytaknęłam jej.
- No cóż. Zleciał nam wielki kawał eliksirów nie musimy na nie iść. Z chęcią oprowadziłbym cię po, Hogwracie, ale jest taki, jaki go opisujesz wiec wiesz wszystko.- westchnął Albus. Uśmiechnęłam się.
- Nie mam pomysłu na rozdział. Ani na to jak mam wrócić do domu.- powiedziałam załamana.
- Oj nie martw się. Może Minervcia coś wymyśli?- zapytała Scorp.
- Zawsze można spróbować.- powiedziałam.
- Czekaj! To ty wymyśliłaś nasz chory związek z Amelie?!- zakrzyknął Jase.
- Nooo!- zaśmiałam się jak psycholka.
- Widać, że nas stworzyła. Istny oszołom i psychol.- powiedziała Aria.
- Arigato.- zaśmiałam się. Zadzwoniły dzwony i wszyscy zaczęli mnie otaczać.
- To nasza Autorka!
- Stworzyła nas!
- Zabijmy ją!
- Ej! Prędzej to ja was zbije! Nie pozwalajcie sobie pseudo czarodzieje!- Krzyknęłam wskazując na dwóch chłopaków, którzy powiedzieli to ostatnie. No i poszli.
- Hmm… gdzie możemy znaleźć dyrektorkę o tej porze..?- Zastanowiła się Rose, po czym spojrzała na mnie.
- A ja niby skąd mam wiedzieć?!
- Ja wiem! Ja wiem!- Zapiszczała Aria, po czym zaciągnęła mnie gdzieś daleko w głąb zamku a tuż za nami biegła reszta.
- Gdzie biegniesz?- zapytał Albus pojawiając się z nikąd obok nas. Aria z przerażenia stanęła i pochyliła się i takim sposobem wylądowałam na ścianie.
- Oooo Boże…- jęknęłam ześlizgując się ze ściany.
- Potter głupi debilu! Kto ci da prawo jazdy!?- ryknęła Aria, kiedy Al lał z nas siedząc na ziemi.
- Czasem… czasem żałuje, że zrobiłam go takiego wysportowanego.- jęknęłam dalej siedząc na ziemi.
- Mniej gadania więcej biegania, bo zaraz zacznie!- krzyknęła Aria stawiając mnie do pionu i biegnąc znów.
- Ale…! Ale co zacznie!?- ryknęłam. Matko jak ja mało wiem. Po tym jak wbiegliśmy po milionach schodów, po tym jak Aria znokautowała Chimerę w końcu wpadliśmy do gabinetu dyrektorki i…
- HĘĘĘĘĘĘ?!- krzyknęłam.
- Fuck. Spóźniliśmy się.- jęknęła najnormalniej w świecie Aria. A ja dalej miałam na mordzie ten wyraz twarzy. Przerażenie, zdziwienie i niedowierzanie na raz. Profesor Minerva MacGonagall. Ta MacGonagall. Ona elegancka, poważna z ciasno związanymi wąsami w koka właśnie … właśnie robiła wszystko, czego nie powinna!
- Co to ma być?!- pisnęłam tak cicho, że bałam się, że nie usłyszą.
- To właśnie o to mi szło.- szepnęła Aria. Minerva siedziała na starej pewnie wygodnej kanapie, w męskim dresie, z związanymi frotką luźno włosami z brudnymi rekami i twarzą, jadła Cheetosy prosto z paczki popijając zimnym Lechem oglądała na trzech telewizorach jednocześnie mecz koszykówki, piłki nożnej i siatkówki.
- Co to ma na Merlina być?! Pocicie się jak jakieś chore myszy a biegacie niecałą godzinę!- ryknęła do środkowego telewizora.- Wy też nie jesteście lepsi! Skaczecie i doskoczyć to już do tego kosza nie łaska, co?!- ryknęła do pierwszego, po czym przeniosła czułe spojrzenie na trzeci telewizor.- Wy grajcie dalej. Jesteście świetni.- powiedziała z błogim uśmiechem. Chciałam zauważyć, że drużyny, na które przed chwilą się darła wygrywały a siatkarze niestety nie.
- Za kilka chwil powinno się skończyć.- powiedziała Aria próbując złapać Czekoladową Żabę. W końcu pieprzła ją Drętwotą. Dobry pomysł. Stałam tam chyba z pół godziny dalej z tą miną a cała reszta łaziła po gabinecie pokazując skrzatom, co powinny sprzątnąć, bo biedne nie mogły niczego ogarnąć. I w końcu stało się znów coś przerażającego. Kiedy wszystkie mecze się skończyły, dyrcia wstała ogarnęła się, odesłała telewizory, kanapę i żarcie i w szacie i szpiczastym kapeluszu oraz mocno spiętymi włosami zasiadła za swoim sterylnym biurkiem, po czym szybkim ruchem zrzuciła z obrazu Dumbledora obierkę po bananie. Profesor spojrzał na nią roześmiany natomiast Snape nadal wyglądał nietęgo z plamą piwa na szacie.
- W czym mogę pomóc?- zapytała. Tak mnie zatkało, że poruszałam tylko ustami.- O! Agnieszka! Bardzo mi miło. Pewnie musisz już wracać i nie wiesz jak. Proszę. Stój w miejscu i się nie ruszaj.- O to mi nie trudno.
- Możecie się pożegnać.- powiedziała.
- Chyba nieogrania.- Powiedziała Aria.
- NIBY, KTO?! Ja!!??- ryknęłam nagle. Ojć.- Sorki.- zaśmiałam się delikatnie z ich przerażonych twarzy.
- Takie małe a takie przerażające.- szepnął Scor do Ala.
- Zamknij się Malfoy . Może i jestem mała, ale słuch mam wyborowy!- krzyknęłam. Ojojoj. Zdenerwowałam się. Wzięłam kilka głębszych oddechów.- Dobra. Mogę już do domu? Musze znaleźć palanta, co mnie tu sprowadził.- warknęłam. Taki przystojny a taki złyyyy.
- Jakiego palanta?- zapytała dyrektorka.
- Chłopak, co przypomina faceta z anime przerzucił ją do naszego świata.- mruknął w skrócie Albus.
- Felenis!?- ryknęła dyrcia.
- Feliks!- krzyknęliśmy razem.
- Nie! Nie!- Zaczęła machać ręką i ruszyła z powrotem za swoje burko grzebiąc w szufladach mówiła dalej.- Felenis to chłopaka, który przypomina postać z anime pt.: „Hetalia” Feliksa Łukasiewicza. Kiedy jakaś dziewczyna lub chłopka rozpozna w nim Feliksa przenosi ich do miejsca fantastycznego, w którym chcieliby żyć lub aktualnie o nim myślą. Kiedy wyskakuje ci jego zdjęcie na komputerze telefonie albo widzisz go przed oczami trafiasz tam gdzie cię wyśle. Felenis jest małym wrednym bachorem. Do tego rozpieszczonym w końcu musze go złapać.- warknęła pokazując mi grubachną teczkę. Były w niej opisane przypadki zniknięć i nagłe pojawianie się danej osoby w innym znajomym jej miejscu. Ciekawe.
- To trafie do domu a wy się nim zajmiecie?- zapytałam.
- Tak! Ale powiesz mi gdzie go spotkałaś.
- Musze? Oni wiedza. Musze napisać jeszcze rozdział.- jęknęłam. Dyrektorka opuściła głowę.
- Dobra.- Stanęła przed biurkiem i zaczęła coś burczeć. Z tego, co wyłapałam było tam coś jakby „abrakadabra” i „tere bum bum” i chyba także „Boże dopomóż”. I nagle coś mnie ścisnęło w żołądku i wylądowałam na podwórku przed moim domem. Przestraszyłam dzieci. I psa. I starszą panią na ławce. Huehue. Rozejrzałam się. Otrzepałam ubranie i z krzykiem wpadłam do domu.
- Zabije ich!- Tego się można było po mnie spodziewać. Odprowadziły mnie przerażone spojrzenia przestraszonych ludzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Zombie to Natalia tak dla jasności.
** To na serio prawda. Na serio serio. Prawda, że przerażające?