W szkole panował chaos. Rose zalana łzami stała razem z
ojcem i bratem. Harry rozmawiał z bratem Arii. Roxy przytulała zdenerwowana
Lily a Scorpius wraz z Zabini i siostrom obserwowali wszystko z boku. Nie
pozwolono nikomu wchodzić do skrzydła szpitalnego tak samo nikogo nie
wpuszczali do Munga do Sali Arii.
- Jaka ona jest dziwna! Nieodpowiedzialna! No nie mogę!-
Alex krzyczał chodząc w tę i z powrotem a Harry zadzwonił do Ginny żeby ta
natychmiast znalazła się w Hogwarcie.
- Uspokój się Alex. Nic jej nie będzie.- powiedział Harry
łapiąc chłopaka za ramię. Alex przetarł twarz dłonią kiwając głową. Ginny warz
z Hermioną teleportowały się do Hogwartu.
- Harry! Co się stało?- zapytała widząc bladą twarz męża,
zapłakana Rose i nie kontaktującą Lily.
- Albus miała wypadek. Aria też.- powiedział Harry. Ginni
zatrzymałam się w półmroku. Harry poszedł do niej.
- Nic mu nie jest. Znaczy się. Jest, ale ma się dobrze.
Gorzej jest z dziewczyna.- mruknął tak zęby Alex nie słyszał. Chłopka siedział
na murku z twarzą schowana w dłoniach. Ron klepał go pokrzepiając po plecach a
Rose przytuliła się do Scora szybko, po czym podbiegła do Lily, gdy ta także
zaczęła płakać. Gdzieś zza krzaków dobiegło ich przekleństwo.
- Jak ja nienawidzę tej teleportacji.- warknął James.
- Co ty tu robisz?- zapytał, Harry.
- Mama tak szybko wyleciała z domu, że nie zdążyłem się
zapytać, o co chodzi, więc najpierw poleciłam tutaj no, bo to było najbardziej
oczywiste. Co się stało?- zapytał otrzepując liście z głowy. Zatrzymał się
widząc zapłakaną Rose i tak samo Lily.
- Ej. Co się stało?- zapytał naprawdę przestraszony. Lily
podbiegła do niego. Chłopak przytulił ja.
- Albus i Aria.- załkała.
- Co im się stało?- zapytał głaszcząc rudą po włosach. Rose
stała na środku już lekko opanowana obejmując się ramionami.
- Lecieli za zniczem. Aria była zła na Albusa. I nie
zauważyli tej wielkiej skały, która stoki niedaleko stadionu. Aria miała
najnowszą miotłę. Zobaczyła tę skała i zatrzymała się, ale Albus nie zdążył.
Aria naszczepcie złapała go za szatę. Jej miotła ruszyła a ona nie mogła jej
zatrzymać. Albus zahaczył o ona noga wyrównując lot. Chyba się o coś kłócili.
Później aria go pościła. Pomyłam ze ja zabije. Ale ona później zaskoczyła z
miotły kierując ją niżej. Złapała go i jak byli 10 metrów przed ziemią
zahaczyła ręką o miotłę zwalniając lot. Aria upadał a Albus upadł na nią. Z 25 metrów .- powiedziała
jąkając się lekko Rose. James spojrzała na nią przestraszony. Lily załkała
znów.
- Ale ja z nim rozmawiałem. Był przytomny, kiedy nieśliśmy
go do skrzydła. Aria była przytomna chwili. Kłóciła się, że nie pójdzie do
szpitala. Później znów zemdlała.- mruknął Harry.
- O matko.- westchnął James i lekko pobladł. Drzwi
skrzypnęły i ze skrzydła wyszła pielęgniarka. Wszyscy czuli się w jej stronę.
- Panu Potterowi nic nie jest. Teraz odpoczywa. Ma złamaną
rękę, obite żebra i kilka poważniejszych stłuczeń, ale wyjdzie z tego za góra
tydzień.- powiedziała pielęgniarka. Harry i reszta lekko się uspokoili.
- A wie pani, co z Arią?- zapytał Alex. Kobieta westchnęła.
- Ma poważny krwotok wewnętrzny. Trzy złamane żebra przebiły
płuco. Złamaną rękę i nogę. Poważne stłuczenia i uszkodzony kręgosłup. Nie jest
z nią najlepiej, ale dzięki niej pan Potter za trzy dni, jeśli dobrze pójdzie
będzie mógł wrócić na zajęcia.- powiedziała kobieta, po czym zniknęła w
skrzydle szpitalnym.
- Czemu ona jest taka nieodpowiedzialna.- mruknął, Alex
opierając się o mur. James był przerażony. I ta dziewczyna wstała i jeszcze się
kłóciła. Jak to możliwe?
- Uratowała Albusa.- powiedział Scor kręcąc głową
przytulając Amelie.
- Merlinie.- jęknął Alex.
- Panie Raymond.- Dyrektorka pojawiał się koło mężczyzny.-
Niech pan się weźmie w garść. Jutro pojedzie pan ze mną do św. Munga. Teraz
niech pan wraca do swojej kwatery i odpocznie.- powiedziała. Alex pokiwał głową
po czym ruszył do siebie obijając się lekko o ściany.
- Jednak powinniśmy usunąć tę skałę.- mruknęła MacGonagall.
Harry pokiwał powoli głowa.
- Hagrid się tym zajmie.- mruknęła kobieta wracając z
powrotem do swojego gabinetu.
- A jeśli cos z nią będzie nie tak?- zapytała Roxy.
- Nic jej nie będzie.- powiedział Ron zgarniając dziewczynę
ramieniem.
- Ale ma uszkodzony kręgosłup.- jęknęła Rose.
- Będzie dobrze. W końcu to Aria. To już nie pierwszy raz.-
mruknął James. Wszyscy pokiwali głowami a Amelie skrzywiła się.
- Dzięki.- burknęła.
- No co? Ale nic jej nie będzie. Da sobie rade. A jutro
zbieramy się z panią profesor i resztą!- zarządził Scor.
- Tak!- zakrzyknęli wszyscy.
- Nie.- powiedziała Rose. Tylko
ona nie podzielała ich entuzjazmu.
- Dlaczego?- zapytali.
- Bo i tak będzie nieprzytomna. Lepiej najpierw pogadajmy z
Albusem. Pojedziemy do niej później.- powiedziała Rose, po czym ruszyła w
stronę skrzydeł. Wsadziła głowę i pokiwała na nich palcem. Harry razem z resztą
przyjaciół spojrzał chwile na dzieciaki, po czym szybko za nimi przemknęli.
Albus leżał na łóżku i spał. Oddech miał chrapliwy, ale miarowy.
- Aluś?- zapytała Ginny bliska płaczu. Albus zamrugał
oczami.
- Zabije ją.- warknął krzywiąc się.
- Jego nienawiść powróciła! Radujmy się!.- powiedział James.
Albus złapał się za głowę.
- Jak się czujesz?- zapytała
Ginny.
- Mama?- Zdziwił się Albus.- Ah... Dobrze. Wszystko mnie
boli, ale jest dobrze.- mruknął.
- Jak na upadek z 25 metrów bolec musi.-
powiedział Scor z wyszczerzem.
- I czego się szczerzysz?- warknął. Scor natychmiast
przestał się uśmiechać.
- Dlaczego Aria cię
puściła?- zapytała, Rose. Albus westchnął.
- Bo jej
kazałem.- powiedział.
- CO?!- ryknęli wszyscy Albus skrzywił się słysząc taką dużą
ilość decybeli.
- Ciszej, co?- warknął.- Kazałem jej, bo myślałem ze jak
mnie puści złapie mnie ktoś inny. Po kilku sekundach spadania zrozumiałem, że
raczej nikomu się nie śpieszy a do tego ta kretynka mnie uratowała. Czy ja
kiedyś wspomniałem ze jest nieodpowiedzialna?- zapytał Albus. Wszyscy pokiwali
głowami.- A. To dobrze.- Stwierdził, po czym spojrzała na nich dziwnie.- Gdzie
ona jest?- zapytał zdezorientowany.
- W Mungu. Ma krwotok wewnętrzny, zebra przebiły jej płuca i
ma uszkodzony kręgosłup.- powiedziała Rose. Albus spojrzał na nią jakby zaczęła
mu to wyśpiewywać po japońsku. Co najmniej.
- E…co?!- krzyknął. Rose pokiwał głową a Al tylko zamknął
oczy i mruknął cos pod nosem.
- Co?- zapytała Rose.
- Nico.- warknął Albus.– Dacie mi teraz spać? Proszę?-
zapytał. Ginny zaczęła wszystkich wypędzać niczym pielęgniarka, po czym
ucałowawszy syna w czoło sama wyszła ze skrzydeł.
- No to już wiemy, czemu Aria go puściła.- westchnął Harry.
- Tak.- powiedziała cicho Rose. Wyszła na błonia i zniknęła
im z oczu.
- Poradzi sobie.- powiedział Ron łapiąc Hermionę za rękę,
kiedy ta ruszyła za córką. Za to wolny Hugo pobiegł za siostrą na wszelki
wypadek.
- Wracajmy do domu.- powiedziała Hermiona. Starsi zgodzili
się z nią i razem z Jamesem zniknęli. Lidzie zaczęli odchodzić od skrzydła
szpitalnego. Scor poszedł szukać Rose. Amanda, Lily i Roxy poszły do siebie a
Zabini i Amelie gdzieś zniknęli. Nikt nic nie mówił. W Hogwarcie pierwszy rak
od kilku lat było całkowicie cicho.
*^*
Minęły trzy dni. Alex był u Arii dwa dni temu, i wczoraj i
wybiera się także dzisiaj. Jak na razie trafiał tylko na momenty, kiedy ta
spała. Dzisiaj także mieli z nim pojechać Rose, Lily, Roxy i Amanda. Scorpius
wcisnął się na chama.
- Panie psorze?- zapytała rudowłosa, Kim, puchonka z
trzeciego roku.
- Co? A tak./ Przepraszam. Przeczytajcie temat o wilkołakach
i przynieście mi na za tydzień referat. Nie musi być długi. Mają być zawarte w
nim najważniejsze informacje.- mruknął, po czym znów usiadł za sowim biurkiem.
Uczniowie spojrzeli na niego zaniepokojeni, ale wrócili do swoich prac. Lekcja
dobiegła końca a Alex był pierwszy przy drzwiach. Prawie wyrzucił jakiegoś
spowolnionego ślizgona za drzwi. Pobiegł do gabinetu dyrektorki. Dzieciaki już
czekały na niego.
- No to powodzenia.- powiedziała dyrektorka. Amanda razem z
Rose weszły pierwsze, później Lily i Roxy i Scor wraz z Alexem. Wylądowali w
poczekalni św. Munga. Rozejrzeli się, po czym Alex zaprowadził ich do pokoju
Arii. Dziewczyna leżała na intensywnej terapii na piątym piętrze. Winda na
szczęście szybko przyjechała i po czcili cała wycieczką stali przed oszklonymi
drzwiami Arii. Dziewczyna była obandażowana a koło niej kręcili się magomedycy
i inny. Jedyne, co ucieszyło wszystkich dookoła to, to, że właśnie kłóciła się
z pielęgniarką. Alex żwawo nacisnął klamkę.
-…No chyba nie. Nie chce jakiegoś świństwa na byle gówno!-
warknęła Aria. Alex zaśmiał się. Dziewczyna spojrzała do niego.
- O! Goście. Pani wybaczy. Skończymy potem.- powiedziała
Aria z wrednym uśmiechem. Pielęgniarka minęła ich w drzwiach burcząc.
- Ta dziewczyna mnie wykończy.- Rose pisnęła i podbiegła do
przyjaciółki. Zaczęła gadać przekrzykując siebie nawzajem aż w końcu zakończyły
spektakularnym.
- NO CO TY!?
- Ekhm.- Chrząknął Scor.
- Cześć blondasie.- zaśmiała się Aria. Scor coś mruknął pod
nosem przybijając jej piątkę. Dzieci
chwile pogadały z Arią, później zostawiły ją z Alexem. Później Morse szybko
wparowała do pokoju Arii.
- No jak tam Rose?- zapytała Aria
sącząc sok przez słomkę.
- A dobrze. QA u ciebie?- zapytała.
- Jakoś . No wiesz. Ten krwotok wewnętrzny meczy.- zaśmiała
się blondynka. Rose spojrzała na nią dziwnie. Aria westchnęła.
- No na prawdę dobrze się czuje. Jak tam Aluś?- zaśmiała się
Aria. Rose uśmiechnęła się.
- Z nim dużo lepiej. Po wypadku już z nami gadał.-
powiedziała z uśmiechem Rose.
- No i git.- uśmiechnęła się Aria. Rose pokręciła głową.
- Co ci się śniło?- zapytała. Aria
zmarszczyła brwi.
- Kiedy?- zapytała blondynka.
- W dniu urodzin.- powiedziała
Rose. Aria skrzywiła się.
- Nic fajnego.- powiedziała.
- Coś z Albusem.- powiedziała Rose. Aria spojrzała na nią z
mordem.
- Sama mi to powiedziałaś. Przez sen.- zaśmiała się ruda.
Blondynka przejechała ręką po twarzy.
- Oj Raymond. Ale wpadłaś.- zaśmiała się ruda. Aria
wycelowała w nią palcem.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale mnie denerwujesz. Powierz mu a własnoręcznie cię unieszkodliwię.- warknęła. Rose zaniosła się śmiechem przytakując.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale mnie denerwujesz. Powierz mu a własnoręcznie cię unieszkodliwię.- warknęła. Rose zaniosła się śmiechem przytakując.
- No. A wracam za trzy dni.-
powiedziała blondynka.
- Na serio? Super!- krzyknęła Rose.
- Panno Weasley wracacie do Hogwartu.- powiedziała
pielęgniarka. Rose przytuliła Arie a kiedy wychodziła pielęgniarka uchyliła
usta, kiedy wyprzedziła ją Aria.
- Nie wezmę tego świństwa!- ryknęła. Rose zaśmiała się i
zbiegła na dół do recepcji gdzie potem zniknęła w zielonych płomieniach
kominka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz