"Zostaw mnie Raymond! Ja kontempluje!"- Albus

sobota, 27 października 2012

Rozdział 26



W szkole panował chaos. Rose zalana łzami stała razem z ojcem i bratem. Harry rozmawiał z bratem Arii. Roxy przytulała zdenerwowana Lily a Scorpius wraz z Zabini i siostrom obserwowali wszystko z boku. Nie pozwolono nikomu wchodzić do skrzydła szpitalnego tak samo nikogo nie wpuszczali do Munga do Sali Arii.
- Jaka ona jest dziwna! Nieodpowiedzialna! No nie mogę!- Alex krzyczał chodząc w tę i z powrotem a Harry zadzwonił do Ginny żeby ta natychmiast znalazła się w Hogwarcie.
- Uspokój się Alex. Nic jej nie będzie.- powiedział Harry łapiąc chłopaka za ramię. Alex przetarł twarz dłonią kiwając głową. Ginny warz z Hermioną teleportowały się do Hogwartu.
- Harry! Co się stało?- zapytała widząc bladą twarz męża, zapłakana Rose i nie kontaktującą Lily.
- Albus miała wypadek. Aria też.- powiedział Harry. Ginni zatrzymałam się w półmroku. Harry poszedł do niej.
- Nic mu nie jest. Znaczy się. Jest, ale ma się dobrze. Gorzej jest z dziewczyna.- mruknął tak zęby Alex nie słyszał. Chłopka siedział na murku z twarzą schowana w dłoniach. Ron klepał go pokrzepiając po plecach a Rose przytuliła się do Scora szybko, po czym podbiegła do Lily, gdy ta także zaczęła płakać. Gdzieś zza krzaków dobiegło ich przekleństwo.
- Jak ja nienawidzę tej teleportacji.- warknął James.
- Co ty tu robisz?- zapytał, Harry.
- Mama tak szybko wyleciała z domu, że nie zdążyłem się zapytać, o co chodzi, więc najpierw poleciłam tutaj no, bo to było najbardziej oczywiste. Co się stało?- zapytał otrzepując liście z głowy. Zatrzymał się widząc zapłakaną Rose i tak samo Lily.
- Ej. Co się stało?- zapytał naprawdę przestraszony. Lily podbiegła do niego. Chłopak przytulił ja.
- Albus i Aria.- załkała.
- Co im się stało?- zapytał głaszcząc rudą po włosach. Rose stała na środku już lekko opanowana obejmując się ramionami.
- Lecieli za zniczem. Aria była zła na Albusa. I nie zauważyli tej wielkiej skały, która stoki niedaleko stadionu. Aria miała najnowszą miotłę. Zobaczyła tę skała i zatrzymała się, ale Albus nie zdążył. Aria naszczepcie złapała go za szatę. Jej miotła ruszyła a ona nie mogła jej zatrzymać. Albus zahaczył o ona noga wyrównując lot. Chyba się o coś kłócili. Później aria go pościła. Pomyłam ze ja zabije. Ale ona później zaskoczyła z miotły kierując ją niżej. Złapała go i jak byli 10 metrów przed ziemią zahaczyła ręką o miotłę zwalniając lot. Aria upadał a Albus upadł na nią. Z 25 metrów.- powiedziała jąkając się lekko Rose. James spojrzała na nią przestraszony. Lily załkała znów.
- Ale ja z nim rozmawiałem. Był przytomny, kiedy nieśliśmy go do skrzydła. Aria była przytomna chwili. Kłóciła się, że nie pójdzie do szpitala. Później znów zemdlała.- mruknął Harry.
- O matko.- westchnął James i lekko pobladł. Drzwi skrzypnęły i ze skrzydła wyszła pielęgniarka. Wszyscy czuli się w jej stronę.
- Panu Potterowi nic nie jest. Teraz odpoczywa. Ma złamaną rękę, obite żebra i kilka poważniejszych stłuczeń, ale wyjdzie z tego za góra tydzień.- powiedziała pielęgniarka. Harry i reszta lekko się uspokoili.
- A wie pani, co z Arią?- zapytał Alex. Kobieta westchnęła.
- Ma poważny krwotok wewnętrzny. Trzy złamane żebra przebiły płuco. Złamaną rękę i nogę. Poważne stłuczenia i uszkodzony kręgosłup. Nie jest z nią najlepiej, ale dzięki niej pan Potter za trzy dni, jeśli dobrze pójdzie będzie mógł wrócić na zajęcia.- powiedziała kobieta, po czym zniknęła w skrzydle szpitalnym.
- Czemu ona jest taka nieodpowiedzialna.- mruknął, Alex opierając się o mur. James był przerażony. I ta dziewczyna wstała i jeszcze się kłóciła. Jak to możliwe?
- Uratowała Albusa.- powiedział Scor kręcąc głową przytulając Amelie.
- Merlinie.- jęknął Alex.    
- Panie Raymond.- Dyrektorka pojawiał się koło mężczyzny.- Niech pan się weźmie w garść. Jutro pojedzie pan ze mną do św. Munga. Teraz niech pan wraca do swojej kwatery i odpocznie.- powiedziała. Alex pokiwał głową po czym ruszył do siebie obijając się lekko o ściany.
- Jednak powinniśmy usunąć tę skałę.- mruknęła MacGonagall. Harry pokiwał powoli głowa.
- Hagrid się tym zajmie.- mruknęła kobieta wracając z powrotem do swojego gabinetu.
- A jeśli cos z nią będzie nie tak?- zapytała Roxy.
- Nic jej nie będzie.- powiedział Ron zgarniając dziewczynę ramieniem.
- Ale ma uszkodzony kręgosłup.- jęknęła Rose.
- Będzie dobrze. W końcu to Aria. To już nie pierwszy raz.- mruknął James. Wszyscy pokiwali głowami a Amelie skrzywiła się.
- Dzięki.- burknęła.
- No co? Ale nic jej nie będzie. Da sobie rade. A jutro zbieramy się z panią profesor i resztą!- zarządził Scor.
- Tak!- zakrzyknęli wszyscy.
- Nie.- powiedziała Rose. Tylko ona nie podzielała ich entuzjazmu.                           
- Dlaczego?- zapytali.
- Bo i tak będzie nieprzytomna. Lepiej najpierw pogadajmy z Albusem. Pojedziemy do niej później.- powiedziała Rose, po czym ruszyła w stronę skrzydeł. Wsadziła głowę i pokiwała na nich palcem. Harry razem z resztą przyjaciół spojrzał chwile na dzieciaki, po czym szybko za nimi przemknęli. Albus leżał na łóżku i spał. Oddech miał chrapliwy, ale miarowy.
- Aluś?- zapytała Ginny bliska płaczu. Albus zamrugał oczami.
- Zabije ją.- warknął krzywiąc się.
- Jego nienawiść powróciła! Radujmy się!.- powiedział James. Albus złapał się za głowę.
- Jak się czujesz?- zapytała Ginny.                                      
- Mama?- Zdziwił się Albus.- Ah... Dobrze. Wszystko mnie boli, ale jest dobrze.- mruknął.
- Jak na upadek z 25 metrów bolec musi.- powiedział Scor z wyszczerzem.                                     
- I czego się szczerzysz?- warknął. Scor natychmiast przestał się uśmiechać.
- Dlaczego Aria cię puściła?- zapytała, Rose. Albus westchnął.                                                        
- Bo jej kazałem.- powiedział.                                                                  
- CO?!- ryknęli wszyscy Albus skrzywił się słysząc taką dużą ilość decybeli.
- Ciszej, co?- warknął.- Kazałem jej, bo myślałem ze jak mnie puści złapie mnie ktoś inny. Po kilku sekundach spadania zrozumiałem, że raczej nikomu się nie śpieszy a do tego ta kretynka mnie uratowała. Czy ja kiedyś wspomniałem ze jest nieodpowiedzialna?- zapytał Albus. Wszyscy pokiwali głowami.- A. To dobrze.- Stwierdził, po czym spojrzała na nich dziwnie.- Gdzie ona jest?- zapytał zdezorientowany.
- W Mungu. Ma krwotok wewnętrzny, zebra przebiły jej płuca i ma uszkodzony kręgosłup.- powiedziała Rose. Albus spojrzał na nią jakby zaczęła mu to wyśpiewywać po japońsku. Co najmniej.
- E…co?!- krzyknął. Rose pokiwał głową a Al tylko zamknął oczy i mruknął cos pod nosem.
- Co?- zapytała Rose.
- Nico.- warknął Albus.– Dacie mi teraz spać? Proszę?- zapytał. Ginny zaczęła wszystkich wypędzać niczym pielęgniarka, po czym ucałowawszy syna w czoło sama wyszła ze skrzydeł.
- No to już wiemy, czemu Aria go puściła.- westchnął Harry.
- Tak.- powiedziała cicho Rose. Wyszła na błonia i zniknęła im z oczu.
- Poradzi sobie.- powiedział Ron łapiąc Hermionę za rękę, kiedy ta ruszyła za córką. Za to wolny Hugo pobiegł za siostrą na wszelki wypadek.
- Wracajmy do domu.- powiedziała Hermiona. Starsi zgodzili się z nią i razem z Jamesem zniknęli. Lidzie zaczęli odchodzić od skrzydła szpitalnego. Scor poszedł szukać Rose. Amanda, Lily i Roxy poszły do siebie a Zabini i Amelie gdzieś zniknęli. Nikt nic nie mówił. W Hogwarcie pierwszy rak od kilku lat było całkowicie cicho.

*^* 

Minęły trzy dni. Alex był u Arii dwa dni temu, i wczoraj i wybiera się także dzisiaj. Jak na razie trafiał tylko na momenty, kiedy ta spała. Dzisiaj także mieli z nim pojechać Rose, Lily, Roxy i Amanda. Scorpius wcisnął się na chama.
- Panie psorze?- zapytała rudowłosa, Kim, puchonka z trzeciego roku.
- Co? A tak./ Przepraszam. Przeczytajcie temat o wilkołakach i przynieście mi na za tydzień referat. Nie musi być długi. Mają być zawarte w nim najważniejsze informacje.- mruknął, po czym znów usiadł za sowim biurkiem. Uczniowie spojrzeli na niego zaniepokojeni, ale wrócili do swoich prac. Lekcja dobiegła końca a Alex był pierwszy przy drzwiach. Prawie wyrzucił jakiegoś spowolnionego ślizgona za drzwi. Pobiegł do gabinetu dyrektorki. Dzieciaki już czekały na niego.
- No to powodzenia.- powiedziała dyrektorka. Amanda razem z Rose weszły pierwsze, później Lily i Roxy i Scor wraz z Alexem. Wylądowali w poczekalni św. Munga. Rozejrzeli się, po czym Alex zaprowadził ich do pokoju Arii. Dziewczyna leżała na intensywnej terapii na piątym piętrze. Winda na szczęście szybko przyjechała i po czcili cała wycieczką stali przed oszklonymi drzwiami Arii. Dziewczyna była obandażowana a koło niej kręcili się magomedycy i inny. Jedyne, co ucieszyło wszystkich dookoła to, to, że właśnie kłóciła się z pielęgniarką. Alex żwawo nacisnął klamkę.
-…No chyba nie. Nie chce jakiegoś świństwa na byle gówno!- warknęła Aria. Alex zaśmiał się. Dziewczyna spojrzała do niego.
- O! Goście. Pani wybaczy. Skończymy potem.- powiedziała Aria z wrednym uśmiechem. Pielęgniarka minęła ich w drzwiach burcząc.
- Ta dziewczyna mnie wykończy.- Rose pisnęła i podbiegła do przyjaciółki. Zaczęła gadać przekrzykując siebie nawzajem aż w końcu zakończyły spektakularnym.
- NO CO TY!?
- Ekhm.- Chrząknął Scor.
- Cześć blondasie.- zaśmiała się Aria. Scor coś mruknął pod nosem przybijając jej piątkę.  Dzieci chwile pogadały z Arią, później zostawiły ją z Alexem. Później Morse szybko wparowała do pokoju Arii.
- No jak tam Rose?- zapytała Aria sącząc sok przez słomkę.                     
- A dobrze. QA u ciebie?- zapytała.
- Jakoś . No wiesz. Ten krwotok wewnętrzny meczy.- zaśmiała się blondynka. Rose spojrzała na nią dziwnie. Aria westchnęła.
- No na prawdę dobrze się czuje. Jak tam Aluś?- zaśmiała się Aria. Rose uśmiechnęła się.
- Z nim dużo lepiej. Po wypadku już z nami gadał.- powiedziała z uśmiechem Rose.
- No i git.- uśmiechnęła się Aria. Rose pokręciła głową.
- Co ci się śniło?- zapytała. Aria zmarszczyła brwi.                       
- Kiedy?- zapytała blondynka.                                                                          
- W dniu urodzin.- powiedziała Rose. Aria skrzywiła się.                                                 
- Nic fajnego.- powiedziała.
- Coś z Albusem.- powiedziała Rose. Aria spojrzała na nią z mordem.
- Sama mi to powiedziałaś. Przez sen.- zaśmiała się ruda. Blondynka przejechała ręką po twarzy.
- Oj Raymond. Ale wpadłaś.- zaśmiała się ruda. Aria wycelowała w nią palcem.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale mnie denerwujesz. Powierz mu a własnoręcznie cię unieszkodliwię.- warknęła. Rose zaniosła się śmiechem przytakując.
- No. A wracam za trzy dni.- powiedziała blondynka.                                               
- Na serio? Super!- krzyknęła Rose.
- Panno Weasley wracacie do Hogwartu.- powiedziała pielęgniarka. Rose przytuliła Arie a kiedy wychodziła pielęgniarka uchyliła usta, kiedy wyprzedziła ją Aria.
- Nie wezmę tego świństwa!- ryknęła. Rose zaśmiała się i zbiegła na dół do recepcji gdzie potem zniknęła w zielonych płomieniach kominka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz