Aria znów stała przed Hogwartem. Tym razem wzięła sobie za
zadnienie znalezienie jak najszybciej Rose i zaciągnięcie jej do wydziału
muzycznego, bo blondynka wymyśliła genialną melodie. Aria ruszyła w stronę
Hogwartu przez błonia mijając uczniów.
- Widziałaś go!- Pisnęła jakaś podekscytowana dziewczyna.
- Merlinie jest taki boski! Myślałam, że zemdleje!
- Ja myślałam, że to jakiś nowy uczeń. Dobrze, że mnie Anna
zatrzymała, bo bym miała mega wtopę!
- Jest przystojniejszy od brata!
- Prawie dorównuje Scorpiusowi!
- Co ty gadasz?! On jest lepszy!
- Widziałaś jego oczy?!- Dziewczyny piszczały między sobą.
Aria zmarszczyła brwi i przeciskała się dalej. Weszła już na korytarze zamku i
odesłała zaklęciem płaszcz i kufer i zaczęła szukać Rose. Wpadła na nią i to
dosłownie przy Wielkiej Sali.
- Rose!- Krzyknęła blondynka.
- Aria!- Odkrzyknęła ruda i rzuciły się sobie w ramiona.
Osoby stojące dookoła niezmiernie się ucieszyły widząc blondynkę w lepszym
stanie.
- Widziałyście się przecież wczoraj.- Burknął Hugo.
- Cicho siedź!- Warknęła ruda. Aria odsunęła się od niej.
- Co się w ogóle dzieję? Dziewczyny szaleją na czyimś
punkcie a ja nie wiem, o co się rozchodzi!?- Krzyknęła Aria rozbawiona. Rosie
spojrzał na nią z dziwnym uśmiechem. Aria opuściła ręce, które w przypływie
energii wyrzuciła do góry.
- Ej, co jest?- Zapytała podejrzliwie.
- Czy ty może widziałaś mojego kuzyna o nazwisku Potter?-
Zapytała Rose spuszczając wzrok. Ona się …zawstydziła?! Ryknęła w myślach Aria
i mało, co się nie zatoczyła ze śmiechu. Oczywiście wewnętrznego.
- Nie. A co z nim. Zdjął okulary?- Zaciekawiła się Aria.
- Też. Ekhm…, bo wiesz on miał ten szlaban. I wiesz, jaki
była Al. Kościsty, ale wysoki nie?- Powiedziała Rose. Aria przytaknęła.
- No i teraz. Ten…- Matulu, ona się rumieni! Znów ryknęła
Aria. Co jest? Zastanowiła się.
- No, bo on…O! Idzie.- Powiedziała i przyjrzała się
dokładniej twarzy Arii nie chcąc utracić ani momentu z jej reakcji. Za ich
plecami uczniowie powoli zapełniali Wielką Salę, szepcząc do siebie. Tłumek
przed salą rozstąpił się. Jak się okazało to Zabini przepychał się przez tłum.
Za nim szedł rozbawiony Scorpius a za Malfoyem… Aria zachwiał się na nogach.
Wysoki brunet z boskimi mięśniami. Biała koszula podwinięta do przedramion,
opinała bicepsy. Szczypiorkowo zielone oczy, bez okularów był duże w kształcie
migdałów i rozglądały się rozbawione. Włosy. Włosy miał ogolone jednak nie do
końcach, były raczej lekko pocieniowane, po bokach pozostawiając długi pseudo
irokez a włosy z tegoż irokeza, które pozostały na samej górze opadały mu na
oczy tworząc dziwną grzywkę, która zapewne zasłaniała mu trochę widok. I ten uśmiech. Powalał na kolana. To nie mógł być ten sam
Albus z rozczochranymi, przetłuszczonymi i przydługimi włosami. Szczupły, ale
raczej kościsty. Zawsze zgarbiony i ponury z nosem w książce. Przed nią
kroczyło prawdziwe uosobienie odmiany Afrodyty tyle, że w wydaniu męskim. Aria
lekko zmarszczyła brwi. Rose zdziwiła się zbytnio jej reakcją, bo jej twarz
dalej pozostałą bez wyrazu jednie z oczu można było czytać. Tym czasem Afrodyt
- jako że Aria stwierdziła, że może wynalazła nowego boga na podstawie bogini
piękna miłości itd. Tyle, że w wydaniu męskim- przystanął i spojrzał na nią z
uśmiechem. Jak on to robi, że go twarz nie boli? Tyle czasu się nie uśmiechał a
teraz chodzi taki pogodny. Po takim uśmiechu na jego policzku powinna widnieć
rysa, tak jak w tedy, kiedy kamerdyner Addamsów- Lurch, uśmiechnął się po raz
pierwszy i z resztą już ostatni, pomyślała Aria. Albus także stwierdził, że
blondynka wygląda dużo lepiej niż ostatnio. Dobrze wiedział, że przez większość
ferii była u Weasleyów tyle, że on przez szlaban nie miał zbytnio czasu.
- Siema Raymond.- Powiedział Albus… POGODNIE? Aria mało nie
wpadła na Rose.
- No siema, Potter?- Raczej zapytała. Albus uśmiechnął się i
wyminął ją wchodząc do Sali. Kiedy tylko przekroczył próg rozniosły się piski,
jęki i szepty. Albus powiedział coś do Scorpiusa, który tylko pokręcił głową i
wskazał w kierunku dziewczyn. Albus kiwnął głowa i ruszył z Zabinim do stołu.
- Jak to się stało, że Albus Severus Potter stał się
pogodny?!- Zakrzyknęła Aria.
- No właśnie. To przez ten szlaban. Nabrał trochę masy…-
Aria prychnęła. Scorpius uśmiechnął się.- Dobra. Mocno nabrał masy. Okularów
ponoć nie nosił, bo jak przenosił kartony z tymi wszystkimi klamotami to mu
spadały. Ja się mu nie dziwie. Pewnie cały czas spocony tam łaził. No i jakoś
przez to, że siedział tam z Georgem Weasleyem, jego żoną i małym Fredem zrobił
się …milszy?- Zastanowił się Scorpius. Aria złapała się z głowę.
- No, ale Rymond! O czym my tu mówimy! To ty jesteś teraz na
ustach wszystkich facetów w Hogwarcie!- Zakrzyknął z uśmiechem Scorp rzucając
spojrzenie Rose.
- Co? Ja? Niby, czemu?- Zapytała nieprzytomnie. Scorpius
zmierzył ją wzrokiem. Czemu się pyta? Zastanowił się Scorp. Na nogach czarne
bojówki z jakimiś łańcuszkami i czerwonymi naszywkami. Na stopach czarno
fioletowe wysokie trampki, do których wsadziła nogawki bojówek. Bluzka nie była
luźna jak miała to w zwyczaju. Była obcisła. Czarna z pięknym kolibrem, którego
dziubek kończył się przy niedużym dekolcie, eksponującym piersi. Włosy miała
jakieś dłuższe, bardziej puszyste i poskręcane a ich kolor lekko pociemniał
sprawiając, że były koloru starego złota wpadający w lekko rdzawy. Na T-Shirt
miała zarzuconą czarną skórę, której rękawy były podwinięte.
- Czy ty się widziałaś dzisiaj w lustrze?- Zapytał
sarkastycznie Malfoy. Aria zmarszczyła brwi, po czym westchnęła i spojrzała na
Rose.
- Musze przyznać mu racje Ar. Wyglądasz jeszcze lepiej niż
na samym początku.- Powiedziała dziewczyna. Aria pokręciła głową.
- Bez przesady.- Westchnęła. Scorp spojrzał na nią.
- Na prawdę chcesz się przekonać?- Zapytał. Aria uniosła
brew.- To spójrz tam.- Powiedział. Aria odwróciła się i napotkała grupkę
puchonów, krukonów, gryfonów a nawet ślizgonów. Kiedy tylko na nich spojrzała
zaczęli do niej szaleńczo machać i gapić się jak głupi. Aria szybko odwróciła
głowę z przerażeniem.
- Rose! Ja nie chcę!- Krzyknęła dziewczyna chowając się w
rudych włosach przyjaciółki. Rosie roześmiała się.
- Już za późno! A teraz chodźmy na kolacje, bo jestem
strasznie głodna.- Powiedział ruda i pociągnęła przyjaciółkę. Niestety- dla
Arii- Roxy, Amanda i Lily potwierdziły tekst Scorpiusa, przez co blondynka trzy
razy rypnęła głową w blat.
- Ale widziałaś Ala?! Gdyby nie był moim bratem to bym się
przy nim rumieniła.- Zaśmiała się Lily. Aria spojrzała wymownie a Rose, która
udała, że jej nie widzi.
- Tak. Tak. Al jest maga boskim ciachem.- Westchnęła Aria,
po czym znów walnęła głową w blat.- Tylko, dlaczego ja muszę być dla tych
patałachów jakąś laską?!- Warknęła stłumiona przez blat stołu i włosy. Lily
pogłaskała ja po plecach.
*^*
- Ciesz się. Masz już tylko cztery miesiące do końca szkoły.-
Powiedziała Lily. Dyrektorka wstała a razem z nią uniosła się głowa Arii.
- Ekhm!- Odchrząknął. Albus w ogóle nie zwracał sobie uwagi
szpatami i innymi, co dyrektorka skwitowała zdziwieniem. Jeszcze raz
odchrząknęła i teraz cała Wielka Sala patrzyła na nią.- Witam was powrotem po
feriach zimowych. Ogłaszam ze sezon Quidditcha rozpoczyna się za dwa tygodnie,
więc proszę kapitanów drużyn, aby zaczęli przesłuchani. Pierwszy mecz odbędzie
się miedzy Slytherinem a Huffelpuffem. Wiec proszę Gryffindor i Ravenclaw o
odstąpienie boiska na przesłuchania najpierw tym domom.- Powiedziała, po czym
jej wzrok powędrował w stronę młodego Pottera. Zaczerwieniła się i znów
spojrzała po uczniach.- W tym roku odbędzie się bal dla siódmo rocznych. Od
tego roku będzie to nowa tradycja. Owetumy zaczną się w maju. Dziękuje za uwagę
i życzę smacznego!- Po czym klasnęła a na stołach pojawiły się pyszności.
- Kto jest kapitanem naszej drużyny?- Zaciekawiła się Aria.
- Ja!- Krzyknęła Roxy. Aria spojrzała na nią zdziwiona, ale
uśmiechnęła się.
- Hugo jest ścigającym, Lily szukającą, ja jestem drugą
ścigającą, Amanda pierwszym pałkarzem, Adam…- Dziewczyna wskazała na
szesnastoletniego blondyna, który do niej zamachał.
- Ja jestem bramkarzem.- Powiedział wesoło.
- Nie mamy jednego pałkarza i ścigającego.- Powiedziała
Roxy.
- Nie ma, co. Idę na te przesłuchanie.- Zaśmiała się Aria.
Roxy ożywiła się.
- Na serio?- Zapytała wychylając się do niej z drugiej
strony stołu.
- No jasne. Chciałbym byś ścigającą, ale pałkarz też
ujdzie.- Zaśmiała się Aria.
- Tylko teraz najgorzej, że dużo osób odejdzie z naszej
drużyny w tym roku, a odkąd wujek Harry zdobył puchar Quidditcha na jego
szóstym roku cały czas utrzymują go Gryfoni. Dlaczego podczas siódmego roku go
nie zdobili zapewne wiesz.- Powiedziała dziewczyna. Aria pokiwała głową. Jednak
uważa trochę na tych lekcjach Historii Magii.- No i kiedy przyszłam do Hogwartu
razem z Rose i tak dalej w Gryffindorze kapitanem był Alexander Barson. Kiedy
odszedł miejsce kapitana przejął James. Był on w tedy szukającym. Ja doszłam do
drużyny na czwartym roku, Hugo kiedy też był na czwartym a Amanda była już na
trzecim. Lily i Adam doszli, kiedy w dwa lata temu objęłam stanowisko kapitana.
Czyli że byłam na piątym a oni na czwarty roku.- Powiedziała Roxy.
- Wow. A ślizgoni?- Zaciekawiła się Aria. Roxy się
uśmiechnęła.
- Kiedy doszliśmy do szkoły kapitanem był Amish Katako.
Wredny Japończyk. Był w wieku Alexandra więc kiedy odszedł stanowisko kapitana
objął Albus. Najmłodszy szukający od czasów swojego ojca i najmłodszy kapitan
od zamierzchłych czasów. Mówię ci to był na prawdę wielki wstrząs zwłaszcza dla
Jamesa. Albus był dopiero na drugim roku, ale na prawdę ciężko było nam pokonać
jego drużynę. Mecze wygrywaliśmy jedynie jakimiś fartami. A to Albus dostał
tłuczkiem i nie był zdolny do gry. A to ktoś znokautował obrońcę.- Powiedziała
Roxy.
- Ktoś czy masz na myśli siebie?- Zapytała Rose. Aria
uśmiechnęła się.
- Nie ważne.- Warknęła Roxy.- Jak na te kilkadziesiąt meczów
zdecydowanie ślizgoni górowali nad nami. Mówię ci, gdyby nie głupie wypadki
puchar byłby od sześciu lat u ślizongów. A jak wspominałam Albus jest kapitanem
i jednocześnie ścigającym. Co prawda jest wysoki, ale jest strasznie zwinny. To
aż przerażające. Na obronie jest Zabini, ścigający Malfoy, Antoni Benssen i
Markus Otori. Pałkarz, kurdupel a parę w łapach ma. Maks O’Connel.- Powiedział
Roxy wskazując każdą nieznana Arii osobę. Antoni Benssen to wysoki szatyn o
brązowych oczach, Markus Otori to, jak stwierdziła Aria, w połowie Koreańczyk o
czarnych włosach i lekko skośnych piwnych oczach. Maks O’ Connel rzeczywiście
był niski, ale przesłodki. Pulchne policzki mimo tego, że był szczupły i
kręcone jasne brązowe loczki oraz szare oczy.
- Benssen jest na szóstym roku, Otori na siódmym a O’Connel
na piątym. Nie mają jednego pałkarza..- Powiedziała Roxy. Aria na prawdę była
pod wrażeniem historii drużyny ślizgonów.
- Ale będzie zabawa.- Zaśmiała się Aria.- Musze sobie kupić
jakąś dobrą miotłę. Może jakąś najnowszą błyskawice?- Zastanowiła się.
- Chcesz kupić „Błyskawice 4000” ?- Zapytał Hugo
zdziwiony.
- To już jest cztery tysiące? W takim razie. Wiesz za ile?-
Zapytała Aria.
- Sześć tysięcy galeonów.- Powiedział. Aria zmarszczyła
brwi.
- W sam raz. Mam spadek po rodzicach.- Wyjaśniała. Wszyscy w
około mruknęli zgodnie. Aria jedząc powoli kanapkę przyjrzała się Albusowi.
Nigdy nie oskarżyłaby go o granie w Quidditcha a co dopiero o to, że została
najmłodszym ścigającym zaraz po ojcu i najmłodszym kapitanem od dawien dawna.
Teraz, kiedy tak patrzyła jak –o zgrozo- się śmieje wydawał się jej całkiem
inną osobą. Przypomniała sobie te sny. Merlinie, że też szybciej tego
wszystkiego nie skojarzyłam. Westchnęła rozczarowana swoją głupotą i zamyśliła
się podpierając rękę na lewej dłoni wpatrując się w okno w Wielkiej Sali. Z
rozmyślań wyrwały ją szepty. Aria zamrugała kilkakrotnie odpędzając wspomnienie
i przemyślenia z powiek i spojrzała na grupkę blond farbowanych lub tlenionych
dziewczyn, które szeptały do siebie patrząc na nią wyzywająco a to wzdychały
oglądając się na druga stronę. Aria dalej lekko zamroczona z prawie
półprzymkniętymi oczami spojrzała przed siebie. Jej oczy natychmiast się
rozszerzyły napotykając od razu spojrzenie zielonych oczu, Albusa, który
obserwował ją z nieodgadnioną mina. Kiedy zauważył, że dziewczyna już się
obudziła obdarzył ja uśmiechem, na który mama Arii jak ta była mała mówiła
„uśmiechem z niebios’. Tak zawsze mówiła jak Aria uśmiechała się niewinnie a
jednocześnie zachęcająco. Aria uśmiechnęła się tak jak lubiła jej mama. I
zwróciła głowę w stronę Rose. Aria podniosła się lekko widząc dziwnie zastygłą
przyjaciółkę.
- Rosie?- Zapytała Aria. Ruda potrząsnęła głową żeby
odpędzić szok.
- Dalej nie mogę się przyzwyczaić do tego nowego Ala.-
Westchnęła zrezygnowana. Aria tylko zaśmiała się.
- Więc, Roxy. Na kiedy planujesz przesłuchanie?- Zapytała z
anielskim uśmiechem blondynka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz