"Zostaw mnie Raymond! Ja kontempluje!"- Albus

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 18



Aria znów stała przed Hogwartem. Tym razem wzięła sobie za zadnienie znalezienie jak najszybciej Rose i zaciągnięcie jej do wydziału muzycznego, bo blondynka wymyśliła genialną melodie. Aria ruszyła w stronę Hogwartu przez błonia mijając uczniów.
- Widziałaś go!- Pisnęła jakaś podekscytowana dziewczyna.
- Merlinie jest taki boski! Myślałam, że zemdleje!
- Ja myślałam, że to jakiś nowy uczeń. Dobrze, że mnie Anna zatrzymała, bo bym miała mega wtopę!
- Jest przystojniejszy od brata!
- Prawie dorównuje Scorpiusowi!
- Co ty gadasz?! On jest lepszy!
- Widziałaś jego oczy?!- Dziewczyny piszczały między sobą. Aria zmarszczyła brwi i przeciskała się dalej. Weszła już na korytarze zamku i odesłała zaklęciem płaszcz i kufer i zaczęła szukać Rose. Wpadła na nią i to dosłownie przy Wielkiej Sali.
- Rose!- Krzyknęła blondynka.
- Aria!- Odkrzyknęła ruda i rzuciły się sobie w ramiona. Osoby stojące dookoła niezmiernie się ucieszyły widząc blondynkę w lepszym stanie.
- Widziałyście się przecież wczoraj.- Burknął Hugo.
- Cicho siedź!- Warknęła ruda. Aria odsunęła się od niej.
- Co się w ogóle dzieję? Dziewczyny szaleją na czyimś punkcie a ja nie wiem, o co się rozchodzi!?- Krzyknęła Aria rozbawiona. Rosie spojrzał na nią z dziwnym uśmiechem. Aria opuściła ręce, które w przypływie energii wyrzuciła do góry.
- Ej, co jest?- Zapytała podejrzliwie.
- Czy ty może widziałaś mojego kuzyna o nazwisku Potter?- Zapytała Rose spuszczając wzrok. Ona się …zawstydziła?! Ryknęła w myślach Aria i mało, co się nie zatoczyła ze śmiechu. Oczywiście wewnętrznego.
- Nie. A co z nim. Zdjął okulary?- Zaciekawiła się Aria.
- Też. Ekhm…, bo wiesz on miał ten szlaban. I wiesz, jaki była Al. Kościsty, ale wysoki nie?- Powiedziała Rose. Aria przytaknęła.
- No i teraz. Ten…- Matulu, ona się rumieni! Znów ryknęła Aria. Co jest? Zastanowiła się.
- No, bo on…O! Idzie.- Powiedziała i przyjrzała się dokładniej twarzy Arii nie chcąc utracić ani momentu z jej reakcji. Za ich plecami uczniowie powoli zapełniali Wielką Salę, szepcząc do siebie. Tłumek przed salą rozstąpił się. Jak się okazało to Zabini przepychał się przez tłum. Za nim szedł rozbawiony Scorpius a za Malfoyem… Aria zachwiał się na nogach. Wysoki brunet z boskimi mięśniami. Biała koszula podwinięta do przedramion, opinała bicepsy. Szczypiorkowo zielone oczy, bez okularów był duże w kształcie migdałów i rozglądały się rozbawione. Włosy. Włosy miał ogolone jednak nie do końcach, były raczej lekko pocieniowane, po bokach pozostawiając długi pseudo irokez a włosy z tegoż irokeza, które pozostały na samej górze opadały mu na oczy tworząc dziwną grzywkę, która zapewne zasłaniała mu trochę widok. I ten uśmiech. Powalał na kolana. To nie mógł być ten sam Albus z rozczochranymi, przetłuszczonymi i przydługimi włosami. Szczupły, ale raczej kościsty. Zawsze zgarbiony i ponury z nosem w książce. Przed nią kroczyło prawdziwe uosobienie odmiany Afrodyty tyle, że w wydaniu męskim. Aria lekko zmarszczyła brwi. Rose zdziwiła się zbytnio jej reakcją, bo jej twarz dalej pozostałą bez wyrazu jednie z oczu można było czytać. Tym czasem Afrodyt - jako że Aria stwierdziła, że może wynalazła nowego boga na podstawie bogini piękna miłości itd. Tyle, że w wydaniu męskim- przystanął i spojrzał na nią z uśmiechem. Jak on to robi, że go twarz nie boli? Tyle czasu się nie uśmiechał a teraz chodzi taki pogodny. Po takim uśmiechu na jego policzku powinna widnieć rysa, tak jak w tedy, kiedy kamerdyner Addamsów- Lurch, uśmiechnął się po raz pierwszy i z resztą już ostatni, pomyślała Aria. Albus także stwierdził, że blondynka wygląda dużo lepiej niż ostatnio. Dobrze wiedział, że przez większość ferii była u Weasleyów tyle, że on przez szlaban nie miał zbytnio czasu.
- Siema Raymond.- Powiedział Albus… POGODNIE? Aria mało nie wpadła na Rose.
- No siema, Potter?- Raczej zapytała. Albus uśmiechnął się i wyminął ją wchodząc do Sali. Kiedy tylko przekroczył próg rozniosły się piski, jęki i szepty. Albus powiedział coś do Scorpiusa, który tylko pokręcił głową i wskazał w kierunku dziewczyn. Albus kiwnął głowa i ruszył z Zabinim do stołu.
- Jak to się stało, że Albus Severus Potter stał się pogodny?!- Zakrzyknęła Aria.
- No właśnie. To przez ten szlaban. Nabrał trochę masy…- Aria prychnęła. Scorpius uśmiechnął się.- Dobra. Mocno nabrał masy. Okularów ponoć nie nosił, bo jak przenosił kartony z tymi wszystkimi klamotami to mu spadały. Ja się mu nie dziwie. Pewnie cały czas spocony tam łaził. No i jakoś przez to, że siedział tam z Georgem Weasleyem, jego żoną i małym Fredem zrobił się …milszy?- Zastanowił się Scorpius. Aria złapała się z głowę.
- No, ale Rymond! O czym my tu mówimy! To ty jesteś teraz na ustach wszystkich facetów w Hogwarcie!- Zakrzyknął z uśmiechem Scorp rzucając spojrzenie Rose.
- Co? Ja? Niby, czemu?- Zapytała nieprzytomnie. Scorpius zmierzył ją wzrokiem. Czemu się pyta? Zastanowił się Scorp. Na nogach czarne bojówki z jakimiś łańcuszkami i czerwonymi naszywkami. Na stopach czarno fioletowe wysokie trampki, do których wsadziła nogawki bojówek. Bluzka nie była luźna jak miała to w zwyczaju. Była obcisła. Czarna z pięknym kolibrem, którego dziubek kończył się przy niedużym dekolcie, eksponującym piersi. Włosy miała jakieś dłuższe, bardziej puszyste i poskręcane a ich kolor lekko pociemniał sprawiając, że były koloru starego złota wpadający w lekko rdzawy. Na T-Shirt miała zarzuconą czarną skórę, której rękawy były podwinięte.
- Czy ty się widziałaś dzisiaj w lustrze?- Zapytał sarkastycznie Malfoy. Aria zmarszczyła brwi, po czym westchnęła i spojrzała na Rose.
- Musze przyznać mu racje Ar. Wyglądasz jeszcze lepiej niż na samym początku.- Powiedziała dziewczyna. Aria pokręciła głową.
- Bez przesady.- Westchnęła. Scorp spojrzał na nią.
- Na prawdę chcesz się przekonać?- Zapytał. Aria uniosła brew.- To spójrz tam.- Powiedział. Aria odwróciła się i napotkała grupkę puchonów, krukonów, gryfonów a nawet ślizgonów. Kiedy tylko na nich spojrzała zaczęli do niej szaleńczo machać i gapić się jak głupi. Aria szybko odwróciła głowę z przerażeniem.
- Rose! Ja nie chcę!- Krzyknęła dziewczyna chowając się w rudych włosach przyjaciółki. Rosie roześmiała się.
- Już za późno! A teraz chodźmy na kolacje, bo jestem strasznie głodna.- Powiedział ruda i pociągnęła przyjaciółkę. Niestety- dla Arii- Roxy, Amanda i Lily potwierdziły tekst Scorpiusa, przez co blondynka trzy razy rypnęła głową w blat.
- Ale widziałaś Ala?! Gdyby nie był moim bratem to bym się przy nim rumieniła.- Zaśmiała się Lily. Aria spojrzała wymownie a Rose, która udała, że jej nie widzi.
- Tak. Tak. Al jest maga boskim ciachem.- Westchnęła Aria, po czym znów walnęła głową w blat.- Tylko, dlaczego ja muszę być dla tych patałachów jakąś laską?!- Warknęła stłumiona przez blat stołu i włosy. Lily pogłaskała ja po plecach.

*^* 

- Ciesz się. Masz już tylko cztery miesiące do końca szkoły.- Powiedziała Lily. Dyrektorka wstała a razem z nią uniosła się głowa Arii.
- Ekhm!- Odchrząknął. Albus w ogóle nie zwracał sobie uwagi szpatami i innymi, co dyrektorka skwitowała zdziwieniem. Jeszcze raz odchrząknęła i teraz cała Wielka Sala patrzyła na nią.- Witam was powrotem po feriach zimowych. Ogłaszam ze sezon Quidditcha rozpoczyna się za dwa tygodnie, więc proszę kapitanów drużyn, aby zaczęli przesłuchani. Pierwszy mecz odbędzie się miedzy Slytherinem a Huffelpuffem. Wiec proszę Gryffindor i Ravenclaw o odstąpienie boiska na przesłuchania najpierw tym domom.- Powiedziała, po czym jej wzrok powędrował w stronę młodego Pottera. Zaczerwieniła się i znów spojrzała po uczniach.- W tym roku odbędzie się bal dla siódmo rocznych. Od tego roku będzie to nowa tradycja. Owetumy zaczną się w maju. Dziękuje za uwagę i życzę smacznego!- Po czym klasnęła a na stołach pojawiły się pyszności.
- Kto jest kapitanem naszej drużyny?- Zaciekawiła się Aria.
- Ja!- Krzyknęła Roxy. Aria spojrzała na nią zdziwiona, ale uśmiechnęła się.
- Hugo jest ścigającym, Lily szukającą, ja jestem drugą ścigającą, Amanda pierwszym pałkarzem, Adam…- Dziewczyna wskazała na szesnastoletniego blondyna, który do niej zamachał.
- Ja jestem bramkarzem.- Powiedział wesoło.
- Nie mamy jednego pałkarza i ścigającego.- Powiedziała Roxy.
- Nie ma, co. Idę na te przesłuchanie.- Zaśmiała się Aria. Roxy ożywiła się.
- Na serio?- Zapytała wychylając się do niej z drugiej strony stołu.
- No jasne. Chciałbym byś ścigającą, ale pałkarz też ujdzie.- Zaśmiała się Aria.
- Tylko teraz najgorzej, że dużo osób odejdzie z naszej drużyny w tym roku, a odkąd wujek Harry zdobył puchar Quidditcha na jego szóstym roku cały czas utrzymują go Gryfoni. Dlaczego podczas siódmego roku go nie zdobili zapewne wiesz.- Powiedziała dziewczyna. Aria pokiwała głową. Jednak uważa trochę na tych lekcjach Historii Magii.- No i kiedy przyszłam do Hogwartu razem z Rose i tak dalej w Gryffindorze kapitanem był Alexander Barson. Kiedy odszedł miejsce kapitana przejął James. Był on w tedy szukającym. Ja doszłam do drużyny na czwartym roku, Hugo kiedy też był na czwartym a Amanda była już na trzecim. Lily i Adam doszli, kiedy w dwa lata temu objęłam stanowisko kapitana. Czyli że byłam na piątym a oni na czwarty roku.- Powiedziała Roxy.
- Wow. A ślizgoni?- Zaciekawiła się Aria. Roxy się uśmiechnęła.
- Kiedy doszliśmy do szkoły kapitanem był Amish Katako. Wredny Japończyk. Był w wieku Alexandra więc kiedy odszedł stanowisko kapitana objął Albus. Najmłodszy szukający od czasów swojego ojca i najmłodszy kapitan od zamierzchłych czasów. Mówię ci to był na prawdę wielki wstrząs zwłaszcza dla Jamesa. Albus był dopiero na drugim roku, ale na prawdę ciężko było nam pokonać jego drużynę. Mecze wygrywaliśmy jedynie jakimiś fartami. A to Albus dostał tłuczkiem i nie był zdolny do gry. A to ktoś znokautował obrońcę.- Powiedziała Roxy.
- Ktoś czy masz na myśli siebie?- Zapytała Rose. Aria uśmiechnęła się.
- Nie ważne.- Warknęła Roxy.- Jak na te kilkadziesiąt meczów zdecydowanie ślizgoni górowali nad nami. Mówię ci, gdyby nie głupie wypadki puchar byłby od sześciu lat u ślizongów. A jak wspominałam Albus jest kapitanem i jednocześnie ścigającym. Co prawda jest wysoki, ale jest strasznie zwinny. To aż przerażające. Na obronie jest Zabini, ścigający Malfoy, Antoni Benssen i Markus Otori. Pałkarz, kurdupel a parę w łapach ma. Maks O’Connel.- Powiedział Roxy wskazując każdą nieznana Arii osobę. Antoni Benssen to wysoki szatyn o brązowych oczach, Markus Otori to, jak stwierdziła Aria, w połowie Koreańczyk o czarnych włosach i lekko skośnych piwnych oczach. Maks O’ Connel rzeczywiście był niski, ale przesłodki. Pulchne policzki mimo tego, że był szczupły i kręcone jasne brązowe loczki oraz szare oczy.
- Benssen jest na szóstym roku, Otori na siódmym a O’Connel na piątym. Nie mają jednego pałkarza..- Powiedziała Roxy. Aria na prawdę była pod wrażeniem historii drużyny ślizgonów.
- Ale będzie zabawa.- Zaśmiała się Aria.- Musze sobie kupić jakąś dobrą miotłę. Może jakąś najnowszą błyskawice?- Zastanowiła się.
- Chcesz kupić „Błyskawice 4000”?- Zapytał Hugo zdziwiony.
- To już jest cztery tysiące? W takim razie. Wiesz za ile?- Zapytała Aria.
- Sześć tysięcy galeonów.- Powiedział. Aria zmarszczyła brwi.
- W sam raz. Mam spadek po rodzicach.- Wyjaśniała. Wszyscy w około mruknęli zgodnie. Aria jedząc powoli kanapkę przyjrzała się Albusowi. Nigdy nie oskarżyłaby go o granie w Quidditcha a co dopiero o to, że została najmłodszym ścigającym zaraz po ojcu i najmłodszym kapitanem od dawien dawna. Teraz, kiedy tak patrzyła jak –o zgrozo- się śmieje wydawał się jej całkiem inną osobą. Przypomniała sobie te sny. Merlinie, że też szybciej tego wszystkiego nie skojarzyłam. Westchnęła rozczarowana swoją głupotą i zamyśliła się podpierając rękę na lewej dłoni wpatrując się w okno w Wielkiej Sali. Z rozmyślań wyrwały ją szepty. Aria zamrugała kilkakrotnie odpędzając wspomnienie i przemyślenia z powiek i spojrzała na grupkę blond farbowanych lub tlenionych dziewczyn, które szeptały do siebie patrząc na nią wyzywająco a to wzdychały oglądając się na druga stronę. Aria dalej lekko zamroczona z prawie półprzymkniętymi oczami spojrzała przed siebie. Jej oczy natychmiast się rozszerzyły napotykając od razu spojrzenie zielonych oczu, Albusa, który obserwował ją z nieodgadnioną mina. Kiedy zauważył, że dziewczyna już się obudziła obdarzył ja uśmiechem, na który mama Arii jak ta była mała mówiła „uśmiechem z niebios’. Tak zawsze mówiła jak Aria uśmiechała się niewinnie a jednocześnie zachęcająco. Aria uśmiechnęła się tak jak lubiła jej mama. I zwróciła głowę w stronę Rose. Aria podniosła się lekko widząc dziwnie zastygłą przyjaciółkę.
- Rosie?- Zapytała Aria. Ruda potrząsnęła głową żeby odpędzić szok.
- Dalej nie mogę się przyzwyczaić do tego nowego Ala.- Westchnęła zrezygnowana. Aria tylko zaśmiała się.
- Więc, Roxy. Na kiedy planujesz przesłuchanie?- Zapytała z anielskim uśmiechem blondynka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz