Bal zbliżał się nieubłaganie. Aria razem z Rose zamknęły się
w dormitorium i nie wpuszczały nawet współlokatorek.
- Rose pomóż mi z tym gorsetem.- Warknęła Aria. Blondynka
jakże oryginalnie postanowiła przebrać się za wampira wojowniczkę. Rose za
nimfę leśną. Dziewczęta są doprawdy oryginalne. Ruda z napuszonymi włosami
zaczęła ciągnąć za sznurki gorsetu.
- Merlinie, coś Rosje, ratuj! - Wydyszała dziewczyna. Rose
zaśmiała się.
- I jak wyglądam?- Zapytała po kilku godzinach Rose. Miała
na sobie zieloną długą suknie na jedno ramiączko, włosy splecione w koka, z
którego wystawały kosmyki włosów a w którego wplotła gałązki z liśćmi. Miała
delikatny makijaż a na nogach brązowe sandałki.
- Bosko! A ja?- Zapytała Aria. Ta z kolei miała czarne
szorty do połowy ud i czarny gorset. A ponieważ z natury była blada nie
potrzebowała dużo makijażu. Tylko oczy miała białe, bo kupiła sobie białe
soczewki. Włosy miał rozpuszczone i wyprostowane a sztuczne kły naciskały na
dolną wargę. Na nogach miała swoje kochane glany.
- Czadowo! To idziemy!- Zakrzyknęła Rose. Tak jak obie się
spodziewały zrobiły furorę swoimi strojami. Carols mało nie padł na widok dwóch
dziewczyn. Nie wiedzieć, czemu bardziej lepił się do tej rudowłosej niż do
swojej dziewczyny. Albus jako mało oryginalny człowiek przebrał się za mafiosa.
Niestety miał tego pecha, że musiał tłumaczyć ludziom, za co jest przebrany.
Ahh…pech.
- Raymond. Mam nadzieje, że nikogo nie zabijesz.- Powiedział
Potter. Do Sali weszła Amelie przebrana za wróżkę. Już wszyscy przyzwyczaili
się do widoku blondynki.
- Dziękuję, jakoś nie mam dziś ochoty.- Westchnęła z
uśmiechem. Aria bawiła się świetnie. Carlos parowie cały czas nie odstępował
jej na krok, chociaż Rose wydawało się, że za każdym razem staje tak by mógł ją
obserwować. Jestem przewrażliwiona, stwierdzała Rose, po czym do tańca porwał
ja Albus. Jego zachowanie coraz częściej ją zaskakiwało, ale powoli się
przyzwyczajała. Carlos znów przywarł do Arii podczas jednej z wolnych piosenek.
Dziewczyna przytuliła go do siebie zanurzając opuszki palców w jego czarnych
włosach.
- Wyglądasz przepiekanie.- Szepnął jej na ucho Carlos. Aria
uśmiechnęła się i położyła brodę na jego ramieniu.
- Dziękuję.- Powiedziała cicho. Carlos przebrany był za
księcia. Też nie zbyt oryginalnie, ale pasował strój do niego jak ulał.
Bynajmniej dla Arii…Piosenka się skończyła i Carols odsunął się od Arii i
załapał ją za rękę.
- Chodź.- Powiedział i pociągnął ja do wyjścia. Albus kątem
oka zaobserwował wyjście dwójki. Brunet pokręcił głową i ruszył do bufetu. Aria
ciągnięta przez Carlosa biegła korytarzami Hogwartu. Chłopak skręcił i wybiegli
na błonia. Na dworze było zimno i spadł śnieg. Carlos skręcił i Arii ukazał się
koc na odmierzonym kawałku trawy. Na kocu leżały dwie duże puchate poduszki i
jeden mniejszy koc. Aria zatrzymała się zdziwiona.
- Chodź.- Zaśmiał się Carlos. Dziewczyna poszła za nim.
Carols posadził ją na jednej z poduszek i zarzucił ciepły polarowy koc, sam
siadając obok niej. Aria wtuliła się w ramie chłopaka. Z wielkiej Sali
usłyszeli odliczanie. Carlos podał jej kieliszek z szampanem. Po cichu
odliczali spoglądając na siebie z ukosa. Kiedy wielka sala krzyknęła ‘Zero!’ Na
niebie rozjaśniły fajerwerki firmy Weasley&Weasley. Aria była zachwycona.
Carlos załapał ja za brodę.
- Szczęśliwego Nowego Roku.- Powiedział.
- Wzajemnie.- Odparła Aria, po czym pocałowała go
delikatnie, ale długo w usta. Objęci obserwowali sztuczne ognie na niebie.
Długo jeszcze siedzieli na kocu. Carols spojrzał na Arie i uśmiechnął się pod
nosem. Zasnęła, pomyślał po czym owijając ją kocem wziął na ręce. Szedł z nią
przez korytarze Hogwartu. Wszedł po schodach do wierzy Gryfonów.
- Hasło?- Zapytała Gruba Dama. Carlos westchnął.
- Nie jesteś gryfonem.- Prychnęła.
- Nie, nie jestem. Ale niosę gryfonkę.- Szepnął chłopak.
Gruba Dama spojrzała na Arie.
- Musisz poczekać aż ktoś cię…- Zaczęła.
- Carlom? Co ty tu robisz?- Usłyszał głos Rose. Uśmiechnął
się zadowolony.
- Zasnęła.- Powiedział spokojnie. Rose spojrzała dziwnie na
Arie, po czym powiedziała hasło i wpuściła go do Pokoju Wspólnego. Carlos
dziwnie się poczuł, kiedy Rose tak patrzyła. Jakby…nieufnie i z przerażeniem.
- Nie wiem czy będziesz mógł wejść, ale spróbuj.-
Powiedziała ruda. Carlos postawił kilka kroków i z ulgą stwierdził, że
spokojnie może wejść do dormitorium gryfonem.
- Ciekawe…- Zastanowiła się Rose.- Chodź.- Dodała, po czym
wyprzedziła go na schodach. Jej włosy, które zepsuły się przez wytańczone
kawałki teraz powiewały za nią. Dziewczyna otworzyła drzwi.
- Aria śpi na środkowym.- Powiedziała. Chłopak położył
dziewczynę na łóżku, przykrył ją kocem a później kołdrą.
- To… dobra noc.- Powiedziała Rose stojąc przy drzwiach.
Carols wyszedł a za nią Rose. Spojrzał na nią zaciekawiony.
- No, co? Muszę dopilnować żebyś wyszedł.- Westchnęła
dziewczyna. Carlos tylko się uśmiechnął i kiwnął głową. Wyszedł przez obraz.
- Rose ja… - Zaczął Carols ale przerwał widząc wyłaniającego
się zza rogu Scorpiusa.
- Słucham?- Zapytała ruda.
- Dobra noc.- Powiedział chłopak, po czym ruszył w stronę
swojego domu.
- Czemu on…?- Zapytał, Scorp.
- Aria zasnęła i ją przyniósł. - Powiedział Rose
przyglądając mu się z uśmiechem.
- Co?- Zapytał, Scorp poprawiając swoje ubranie rycerza.
Eh…to musi być jakaś wada genetyczna mężczyzn. Rycerze…pff! Pomyślała Rose
dalej się na niego gapiąc.
- Nic…rycerzyku. - Szepnęła z uśmiechem. Scorpius prychnął z
uśmiechem.
- Wielka mi nimfa, przypominasz skrzata.- Odparował. Rose
obruszyła się.
- Ty chyba skrzata nie widziałeś. - Powiedział odwracając
głowę w bok i zamykając oczy.
- Widziałem.- Powiedział, Scorp który był już bardzo blisko.
- Gdzie?- Zapytał, Rose i musiała cofnąć głowę, bo twarz
Scorpa była naprawdę blisko.
- Przede mną stoi.- Powiedział z uśmiechem, po czym krótko
ją pocałował.
- Do jutra skrzacie!- Zakrzyknął jeszcze.
- Nimfa, blaszaku!- Zaśmiała się i cofnęła do pokoju
wspólnego. Z przerażeniem zauważyła Arie stojącą, – która de facto nie
lunatykowała- z wielkim i szerokim uśmiechem niczym Mur Chiński na środku
Pokoju Wspólnego.
- Ja… - Zaczęła Rose. Aria uśmiechnęła się jeszcze szerzej…,
jeśli to możliwe.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś…skrzacie?- Dodała z
uśmiechem.
- No weź!- Warknęła Rose.
- Dobra, dobra. To ile już?- Zapytała Aria, siadając i
opatulając się kocem.
- Jakiś…miesiąc?- Zastanowiła się ruda. Aria zachwiała się
na siedzeniu.
- Jak to miesiąc?! I ja nic nie zauważyłam?! Matko coś
ze na nie tak…- Szepnęła Aria. Rose znała odpowiedź.
- Bo sama się zakochałaś.- Westchnęła, Rose.
- Możliwe.- Powiedziała Aria wpatrując się w ogień.
- Ar?- Zapytała Rose.
- Tak?
- Nie powiesz nikomu?- Zapytała zdenerwowana. Aria
uśmiechnęła się do niej.
- Jeśli tego nie chcesz?- Zapytała Aria.
- Wole lepiej nie. Ojciec Scorpa razem z moim nie zbytnio
się lubili. Wujek Harry już dawno przebaczył tak jakby, ale mój tatuś to mój
tatuś więc czaisz…- Powiedział Rose.
- Skoro nie chcesz to nikomu nie powiem. - Powiedział Aria
czochrając po włosach Rose i przytulając ją.
- Dziękuję.- Powiedział Rose puszczając przyjaciółkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz