"Zostaw mnie Raymond! Ja kontempluje!"- Albus

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 15



Bal zbliżał się nieubłaganie. Aria razem z Rose zamknęły się w dormitorium i nie wpuszczały nawet współlokatorek.
- Rose pomóż mi z tym gorsetem.- Warknęła Aria. Blondynka jakże oryginalnie postanowiła przebrać się za wampira wojowniczkę. Rose za nimfę leśną. Dziewczęta są doprawdy oryginalne. Ruda z napuszonymi włosami zaczęła ciągnąć za sznurki gorsetu.
- Merlinie, coś Rosje, ratuj! - Wydyszała dziewczyna. Rose zaśmiała się.
- I jak wyglądam?- Zapytała po kilku godzinach Rose. Miała na sobie zieloną długą suknie na jedno ramiączko, włosy splecione w koka, z którego wystawały kosmyki włosów a w którego wplotła gałązki z liśćmi. Miała delikatny makijaż a na nogach brązowe sandałki.
- Bosko! A ja?- Zapytała Aria. Ta z kolei miała czarne szorty do połowy ud i czarny gorset. A ponieważ z natury była blada nie potrzebowała dużo makijażu. Tylko oczy miała białe, bo kupiła sobie białe soczewki. Włosy miał rozpuszczone i wyprostowane a sztuczne kły naciskały na dolną wargę. Na nogach miała swoje kochane glany.
- Czadowo! To idziemy!- Zakrzyknęła Rose. Tak jak obie się spodziewały zrobiły furorę swoimi strojami. Carols mało nie padł na widok dwóch dziewczyn. Nie wiedzieć, czemu bardziej lepił się do tej rudowłosej niż do swojej dziewczyny. Albus jako mało oryginalny człowiek przebrał się za mafiosa. Niestety miał tego pecha, że musiał tłumaczyć ludziom, za co jest przebrany. Ahh…pech.
- Raymond. Mam nadzieje, że nikogo nie zabijesz.- Powiedział Potter. Do Sali weszła Amelie przebrana za wróżkę. Już wszyscy przyzwyczaili się do widoku blondynki.
- Dziękuję, jakoś nie mam dziś ochoty.- Westchnęła z uśmiechem. Aria bawiła się świetnie. Carlos parowie cały czas nie odstępował jej na krok, chociaż Rose wydawało się, że za każdym razem staje tak by mógł ją obserwować. Jestem przewrażliwiona, stwierdzała Rose, po czym do tańca porwał ja Albus. Jego zachowanie coraz częściej ją zaskakiwało, ale powoli się przyzwyczajała. Carlos znów przywarł do Arii podczas jednej z wolnych piosenek. Dziewczyna przytuliła go do siebie zanurzając opuszki palców w jego czarnych włosach.
- Wyglądasz przepiekanie.- Szepnął jej na ucho Carlos. Aria uśmiechnęła się i położyła brodę na jego ramieniu.
- Dziękuję.- Powiedziała cicho. Carlos przebrany był za księcia. Też nie zbyt oryginalnie, ale pasował strój do niego jak ulał. Bynajmniej dla Arii…Piosenka się skończyła i Carols odsunął się od Arii i załapał ją za rękę.
- Chodź.- Powiedział i pociągnął ja do wyjścia. Albus kątem oka zaobserwował wyjście dwójki. Brunet pokręcił głową i ruszył do bufetu. Aria ciągnięta przez Carlosa biegła korytarzami Hogwartu. Chłopak skręcił i wybiegli na błonia. Na dworze było zimno i spadł śnieg. Carlos skręcił i Arii ukazał się koc na odmierzonym kawałku trawy. Na kocu leżały dwie duże puchate poduszki i jeden mniejszy koc. Aria zatrzymała się zdziwiona.
- Chodź.- Zaśmiał się Carlos. Dziewczyna poszła za nim. Carols posadził ją na jednej z poduszek i zarzucił ciepły polarowy koc, sam siadając obok niej. Aria wtuliła się w ramie chłopaka. Z wielkiej Sali usłyszeli odliczanie. Carlos podał jej kieliszek z szampanem. Po cichu odliczali spoglądając na siebie z ukosa. Kiedy wielka sala krzyknęła ‘Zero!’ Na niebie rozjaśniły fajerwerki firmy Weasley&Weasley. Aria była zachwycona. Carlos załapał ja za brodę.
- Szczęśliwego Nowego Roku.- Powiedział.
- Wzajemnie.- Odparła Aria, po czym pocałowała go delikatnie, ale długo w usta. Objęci obserwowali sztuczne ognie na niebie. Długo jeszcze siedzieli na kocu. Carols spojrzał na Arie i uśmiechnął się pod nosem. Zasnęła, pomyślał po czym owijając ją kocem wziął na ręce. Szedł z nią przez korytarze Hogwartu. Wszedł po schodach do wierzy Gryfonów.
- Hasło?- Zapytała Gruba Dama. Carlos westchnął.
- Nie jesteś gryfonem.- Prychnęła.
- Nie, nie jestem. Ale niosę gryfonkę.- Szepnął chłopak. Gruba Dama spojrzała na Arie.
- Musisz poczekać aż ktoś cię…- Zaczęła.
- Carlom? Co ty tu robisz?- Usłyszał głos Rose. Uśmiechnął się zadowolony.
- Zasnęła.- Powiedział spokojnie. Rose spojrzała dziwnie na Arie, po czym powiedziała hasło i wpuściła go do Pokoju Wspólnego. Carlos dziwnie się poczuł, kiedy Rose tak patrzyła. Jakby…nieufnie i z przerażeniem.
- Nie wiem czy będziesz mógł wejść, ale spróbuj.- Powiedziała ruda. Carlos postawił kilka kroków i z ulgą stwierdził, że spokojnie może wejść do dormitorium gryfonem.
- Ciekawe…- Zastanowiła się Rose.- Chodź.- Dodała, po czym wyprzedziła go na schodach. Jej włosy, które zepsuły się przez wytańczone kawałki teraz powiewały za nią. Dziewczyna otworzyła drzwi.
- Aria śpi na środkowym.- Powiedziała. Chłopak położył dziewczynę na łóżku, przykrył ją kocem a później kołdrą.
- To… dobra noc.- Powiedziała Rose stojąc przy drzwiach. Carols wyszedł a za nią Rose. Spojrzał na nią zaciekawiony.
- No, co? Muszę dopilnować żebyś wyszedł.- Westchnęła dziewczyna. Carlos tylko się uśmiechnął i kiwnął głową. Wyszedł przez obraz.
- Rose ja… - Zaczął Carols ale przerwał widząc wyłaniającego się zza rogu Scorpiusa.
- Słucham?- Zapytała ruda.
- Dobra noc.- Powiedział chłopak, po czym ruszył w stronę swojego domu.
- Czemu on…?- Zapytał, Scorp.
- Aria zasnęła i ją przyniósł. - Powiedział Rose przyglądając mu się z uśmiechem.
- Co?- Zapytał, Scorp poprawiając swoje ubranie rycerza. Eh…to musi być jakaś wada genetyczna mężczyzn. Rycerze…pff! Pomyślała Rose dalej się na niego gapiąc.
- Nic…rycerzyku. - Szepnęła z uśmiechem. Scorpius prychnął z uśmiechem.
- Wielka mi nimfa, przypominasz skrzata.- Odparował. Rose obruszyła się.
- Ty chyba skrzata nie widziałeś. - Powiedział odwracając głowę w bok i zamykając oczy.
- Widziałem.- Powiedział, Scorp który był już bardzo blisko.
- Gdzie?- Zapytał, Rose i musiała cofnąć głowę, bo twarz Scorpa była naprawdę blisko.
- Przede mną stoi.- Powiedział z uśmiechem, po czym krótko ją pocałował.
- Do jutra skrzacie!- Zakrzyknął jeszcze.
- Nimfa, blaszaku!- Zaśmiała się i cofnęła do pokoju wspólnego. Z przerażeniem zauważyła Arie stojącą, – która de facto nie lunatykowała- z wielkim i szerokim uśmiechem niczym Mur Chiński na środku Pokoju Wspólnego.
- Ja… - Zaczęła Rose. Aria uśmiechnęła się jeszcze szerzej…, jeśli to możliwe.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś…skrzacie?- Dodała z uśmiechem.
- No weź!- Warknęła Rose.
- Dobra, dobra. To ile już?- Zapytała Aria, siadając i opatulając się kocem.
- Jakiś…miesiąc?- Zastanowiła się ruda. Aria zachwiała się na siedzeniu.
- Jak to miesiąc?!  I ja nic nie zauważyłam?! Matko coś ze na nie tak…- Szepnęła Aria. Rose znała odpowiedź.
- Bo sama się zakochałaś.- Westchnęła, Rose.
- Możliwe.- Powiedziała Aria wpatrując się w ogień.
- Ar?- Zapytała Rose.
- Tak?
- Nie powiesz nikomu?- Zapytała zdenerwowana. Aria uśmiechnęła się do niej.
- Jeśli tego nie chcesz?- Zapytała Aria.
- Wole lepiej nie. Ojciec Scorpa razem z moim nie zbytnio się lubili. Wujek Harry już dawno przebaczył tak jakby, ale mój tatuś to mój tatuś więc czaisz…- Powiedział Rose.
- Skoro nie chcesz to nikomu nie powiem. - Powiedział Aria czochrając po włosach Rose i przytulając ją.
- Dziękuję.- Powiedział Rose puszczając przyjaciółkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz