- Merlinie, Potter kto
cie spłodził!- krzyknęła Aria. Nie wiem, czemu lubię jak się wkurza.
- Chłopiec, Który
Przeżył By Używać Swojej Sławy Zbyt Często I By Płodzić Dzieci Takie Jak,
James.- powiedział Albus w skrócie. Ciekawe.
- I czego się
szczerzysz Rose kretolu?- zapytała Aria. Nie wiem, o co jej chodzi. Dla mnie
Rose uśmiecha się normalnie.
- Oj tam. Już
uśmiechać się nie wolno.- burknęła ruda.
- Nie, kiedy robisz to
jak pedofil w przedszkolu.- Ona mnie rozwala. No nie mogę. Nie… nie mogę
przecież…
- Hahahahahahah!-
Fuck.
- Co to do cholery
jest!?- krzyknął przerażony Scorp.
- Jezu dzięki. Zawsze
uważałam, że nie jestem aż tak przerażająca, ale twoja reakcja może tłumaczyć
fakt, że żaden chłopka mnie nie chce.- powiedziałam. Uwielbiam tak robić. Nie
zawiedli mnie. Ich miny był od zdziwionych przez przerażone i nierealnie głupie
aż po zasmucone.
- Nie no. Po prostu
twój śmiech jest… specyficzny.- mruknął. Pokiwałam głowa w cichym
zastanowieniu.
- A ty to, kto?!- Aria
oczywiście pierwsza się obudziła prawie nokautując mojego Kochanego Alusia
Przyszłego Męża, Którego Na pewno Gdzieś Znajdę, w twarz.
- Ej Spokojnie! Bez
tych badyli mi tu.- mruknęłam, kiedy Aria wycelowała we mnie różdżką.
- Ty jesteś Autorka?-
Kocham go. Taki bystry! Dlaczego wszyscy robią z niego głupka?
- Mądryś mój ukocha…
znaczy Albusie.- powiedziała siadając na murku.
- Ona chciała
powiedzieć ukochany?- szepnęła Aria do Rose.
- Nawet, jeśli to,
co!?- warknęłam z morderczym wzrokiem. Albus uśmiechnął się.
- Jak tak dalej
będziesz robić to sobie ciebie zabiorę.- powiedział wesoło. Jestem za!
- Ale, o co chodzi?-
Jezu Jase. Zapomniałabym o debilu.
- Jase, to jest
Autorka opowiadania, w którym jesteś totalnym debilem.- powiedział wesoło Albus
a ja zamachałam do czarnoskórego, który pokiwał głową. Przewidywalne.- Co tu
robisz?- zapytał Potter.
- No cóż… a było to
tak………
- Tylko ruchy, bo to
krótka przerwa zaraz mamy eliksiry!- krzyknęła Aria.
- Jak mi nie będziesz
przerywać w mojej melancholijnej opowieści to zdążysz!- krzyknęłam.
- No okey.- mruknęła
cicho siadając na ziemi. I tak ma być.
- No wiec to było
tak…- i odpłynęłam we wspomnienia.
^x^
Dziś jest 24 maja.
Aluś ma pierwsze urodzinki. Musze coś wymyśleć. Coś genialnie genialnego jak na
walentynki tylko milionowo bilionowo i jakie tam są większe liczby lepsze!
- Co ty robisz?-
Spojrzałam nieprzytomnie na Zombie*. Później na zeszyt.
- Co to za liczba?-
Zdziwiłam się. Miała chyba z miliony zer. A no tak. Bilionowo milionowo.
- To ja się ciebie
pytam.- mruknęła podpierając głowę ręką.
- Skąd ja mam to
wiedzieć? Jestem humanistą cholera psia mać ja ciebie proszę panie i…
- Agnieszko może
powiesz nam, jaki jest wynik?- Jak zwykle nauczycielka w jak najbardziej
odpowiedniej chwili.
- Czternaście… no i
wracając to ja się nie znam na takich rzeczach.- mruknęłam dalej nie zwracając
uwagi na zdziwioną nauczycielkę krasnoluda, która uczy mnie matmy. A raczej
chochlika, bo to wyczyn być niższym ode mnie.
- A jaki jest wzór na
objętość kuli?
- Cztery trzecie „pi”
„R” do sześcianu .- warknęłam, po czym wróciłam do rozmowy z przyjaciółką.-
Musze wymyślić mega odjazdowy rozdział na bloga.- dodałam na koniec.
- Jak ty to robisz?-
jęknęła.
- Podzielna uwaga,
haha.- zaśmiałam się jak psychol. I w końcu przerwa. Teraz będzie wychowawcza i
do domu. Może coś wymocę na tych nudach, bo w końcu już po egzaminach i musi
nam robić wychowawcze, nie? Odpuszczę sobie dziś siłownie pójdę jutro musze
stworzyć dzieło!
- Nie rób tak.-
jęknęła Zombie.
- Jak?
- Jak myślisz to
śmierdzisz octem.- jęknęła. Pizgłam ją w łeb, kiedy ten głupi głupek śmiał się.
- No to jest poważna
sprawa! To musi być cos odjazdowego! W końcu Al ma już rok!- zakrzyknęłam.
- Co za Al?- zapytała
kolega z klasy. Może go urżnę nożem?
- Nie podsłuchuj
palancie!- No i poszedł.
- Zombiaku pomóż mi
nie mam pomysłu!- jęknęłam uderzając głową w podłogę. Chwile zajęło mi to, że
tego dokonałam wiec zaskoczona podniosłam głowę.
- Co ja mam ci pomóc?
Nie jestem genialnym pisarzem a jedyne pomysły na opowiadania mam podczas snu a
ty mi mówisz to dzisiaj? Jakbyś mi powiedział wczoraj to może by się coś
przyśniło, ale teraz to już za późno.- mruknęła. Fuck. Rzeczywiście. Mogłam jej
powiedzieć wcześniej. No cóż. Znów dzwonek. Przerwy są stanowczo za krótkie.
Samo wstanie z podłogi to pięć minut.
- Dobrze. Robimy
polski?
- NIE!
- Tak myślałam. Tylko
cisza dobra?- Pfff.
- A może napiszesz, że
jakimś cudem znalazłaś się w Hogwracie, ale nikt cie nie widzi i będziesz
śledziła Albusa i…
- Stój, stój, stój!-
szepnęłam łapiąc ja za ramiona, bo zdecydowanie się zagalopowała.- Bez żadnych
rzeczy pogwałcających przestrzeń i prywatność osobistą, tak? Może i mam
powalone i zboczone opowiadania, ale granice też są, okey?- zapytałam. Pokiwała
głową i zaczęła myśleć. Mam nadzieje. Hmm… jak to możliwe, że kiedy potrzebuje
nie mam pomysłu?! Żadnego?! Nul, zero i te inne?! To niesprawiedliwe!
- Bogowie Powieści!
Natchnijcie mnie!
- Agnieszka cisza!
- Przepraszam.-
mruknęłam opuszczając ręce. Nie miałam w zamiarze mówić tego na głos.
Zombiakowe spojrzenie mówiło za wiele.
- Widzę, że jesteś
zdesperowana a nie sądzę by wizyta na świetlicy coś ci pomogła.- mruknęła
drapiąc się po głowe.
- Może pójdę do
„Askany”?- zapytałam. Lubię gapić się na głupie laski, które nie potrafią
chodzić na obcasach a mimo to robią to i wyglądają przezabawnie oraz na ludzi,
którzy spadając z zacinających się ruchomych schodów. Klasyka.
- Ty! Dziś jest
czwartek, nie?- zapytała głupio. Często mi się zdarza pytać o dni tygodnia,
mimo iż je znam. Albo pytam się o godzinę i sama sobie odpowiadam. Normal.
- No i co?- zapytała.
Ale ja już knułam niecny plan. Moja starsza, wredna, szkapowata siostrzyczka
pracuje w drugim centrum handlowym za rzeka. Pójdę ją podręczyć! To zawsze
poprawia humor! I może skocze do KFC..? Mniejsza. Może moja tępa siostrzyczka
mnie natchnie! I jeszcze fajnie by było jakby był tam jej chłopak, który w
wieku 20 lat dowiedział się ze kura rodzi się z jajka!** Książka młotek i
wbijam biologie, jako pierwszą. Ale to później. Po błogosławionym dzwonku
szybko znalazłam się w domu omawiając z moją nadopiekuńczą matką mój plan.
Oczywiście się zgodziła. Grzeczna jestem to, co ma się niej zgadzać cholera?!
- Idziesz do siostry?-
zapytała mnie Zombie przez telefon.
- Nom.- odparłam
stojąc już na przystanku.
- To powiedz by
pozdrowiła swojego chłopaka ode mnie!- zaśmiała się, po czym rozłączyła. Z kim
ja żyje. Z kim ja pracuje i co ważniejsze, z kim ja siedzę w ławce!?
Rozklekotany Gorzowski autobus z napisem „Gorzów Przystań” zawsze mnie
rozśmieszał, bo z pierwszym razem przeczytałam „Gorzów Przestań” i za każdym
razem wyobrażam sobie jak granice Gorzowa z mapy, które kogoś tulą, zapewne
Poznań a on się drze by przestał. Jezus Maria przeginam z anime bo albo mi się
wydaje albo widzę Feliksa z „Hetalii”?! Chłopak był perfidnie podobny do tej postaci.
Nawet cholera miał mundur i…
^x^
- Czy w końcu
przejdziesz do puenty?- zapytała Rose.
- Jak chcesz to możesz
iść na eliksiry ja cie nie zatrzymuję.- warknęłam wkurzona.
- Okey, okey mów
dalej.- mruknęła.
^x^
… taki sam fryz i
zielone gały. No chyba się posikam. Musze mu cyknąć fotkę. Moje zdjęcie ninja
wcale takim nie było, ale się nie przejęłam. Chłopak tylko przez resztę drogi
gapił się na mnie zbyt ciekawsko. W cale nie jestem jakimś wyjątkowo ciekawym
obiektem. Ani nie latam ani nie zamiatam jakoś nadzwyczaj dokładnie, ale
widocznie ciekawią go marne jednostki egzystencjalne. Zaliczam się, bo żyje.
Postanowiłam go zignorować. Jak wszystko. Lubię ignorować. W tym jestem
najlepsza! Jakbym mogła to, co tydzień dostawałabym pewnie nagrody. No i jeszcze
za mordercze spojrzenie. Je też umiem. Ale on mnie wkurza. Gapi się i ma oczy
zielone jak boski Albus…
^x^
- Czy ty byś chciała
nam coś powiedzieć?- zapytała Aria, kiedy Albus uśmiechnął się lekko. Pewnie
spaliłam burka, ale mniejsza.
- Cisza tam!
^x^
…i to pewnie, dlatego
cały czas czuje jak się na mnie gapi. Zmieniamy piosenkę, zmieniamy piosenkę!
Bo gdy lecą jakieś romantyczne mój mózg mnie na słucha. Z resztą rzadko mnie
słucha, ale to swoją drogą. Dzięki Bogu się udało ale, nie! On musiał wysiąść tam
gdzie ja i…
^x^
- Przepraszam, że ci
przerwę, ale czy ten chłopka ma coś wspólnego z twoją wizyta w szkole?-
zapytała Rose.
- Jakby nie miał to
bym o nim nie gadała.- mruknęłam.
- Pewnie o nim gada,
bo jej się spodobał.- zaśmiał się grubiańsko Jase. Posłałam mu mordercze
spojrzenie.
- Zrobię ci nagrodę za
Najbardziej Mordercze Spojrzenie Mugola!- zakrzyknęła Aria.- A teraz mów
dalej.- Dodała jeszcze
^x^
… dalej się na mnie
gapi. Musi być o rok starszy, bo niestety w gimnazjum nie ma klas wojskowych. Żadnych
klas, z jako takim kierunkiem. No wiec mimo denerwującego wzroku przystojnego
pseudo Feliksa ruszyłam do „Nova Park” na pierwsze piętro by gnębić siostrę. Co
za szczęście akurat była za barem.
- Witam, w czym mogę
po… ty!- warknęła. Take szybie przejście z uroczo miłego tonu w morderczy.
Zaśmiałam się.
- Morzony jogurt
jabłkowy proszę i truskawkowo malinowy smoothie.- Odparłam spokojnie.
- Tylko powiedział
truskawkowo malinowy nie malinowo truskawkowy, bo poczuje różnice.- warknęłam.
Jak zwykle można ja wkurzyć nawet takim tekstem. Kiedy dostałam swoje
zamówienie i odwróciłam się chciałam wylać moje smoothie.
- Cześć.- pseudo
Feliks stał na przeciw mnie.
- Ee?- Elokwentna jak
zawsze. Wbrew pozorom jestem nieśmiała wiec stałam się czerwona jak buraczek,
mimo że pewnie nie zwrócił na to uwagi, bo zaczęły trząść mi sie ręce. Reakcja
na obcych ludzi.
- Po co ci moje
zdjęcie?- zapytał z uśmiechem. Jakby mi ktoś robił zdjęcia w autobusie z
dziwacznie dwuznaczną miną w cale bym się nie uśmiechała. Wzięłabym swój
telefon i bym mu przywaliła. Ale to zapewne, że jestem kobietą. Tak jakby..?
Ale mam glany! Mogę go kopnąć jakby okazało się, że coś jest z nim nie tak i
tak na prawdę chce mnie zgwałcić w nieoznakowanej jeszcze toalecie.
^x^
- Okey. Czy ty masz
coś z banią? Może po prostu mu się spodobałaś! Zawsze tak myślisz, kiedy
podchodzi do ciebie ktoś obcy?- zapytała Amelie.
- Błagałam. Nawet jak
nie podchodzi tylko obok przechodzę ja już mam plan ucieczki ewentualnie to, że
skopie ich glanami.- Mruknęłam. Pokiwali głowami.
^x^
- E… ten… czekaj, co?-
zapytałam zbita z tropu. Przez to planowanie zapomniała, o co pytał! Zaśmiał
się. Fuck! Giń maszkaro, bo masz boski śmiech śmieciu! Moja siorka wyszła zza
zaplecza wiec nie mogła mnie zobaczyć z jakimś chłopakiem, bo później w domu to
bym miała pojazd jak jakiś kurwa ślizgacz na bobsleju.
^x^
- No kurwa nie
wierze!- Co ja takiego powiedziałam, że oni się tak śmieją?- Mów dalej.
^x^
Wiec ruszyłam do
przodu. Jeśli chciał znać odpowiedź to za mną pójdzie. Nie myliłam się.
Poszedł. Dobry piesek.
- Pytałem, po co ci
moje zdjęcie i teraz, czemu uciekasz?- zaśmiał się, kiedy zniknęliśmy za
rogiem.
- Eeee…
^x^
- Wiesz, że mówisz jak
mój ojciec?- zapytał Albus.
- Milcz!
^x^
- Eeee… to będzie
trochę dziwne, ale przypominasz i to cholernie postać, z anime.- powiedziałam.
Aż dziwne, że nie zmyśliłam czegoś w podobie, że było coś ciekawego za nim. A
że powiedziałam prawdę to istny cud! Zaśmiał się.
- Feliksa z „Hetalii”?-
zapytał. Jeszcze bardziej zdziwiona pokiwałam głową a w mojej mózgownicy zaczął
układać się genialny pomysł na polaczenie amine i Albusa na urodzinowy
rozdział!- Wiem. Dużo osób mi mówi. Ale dlaczego uciekłaś?- zapytał.
- Jakby mnie siostra
zobaczyła to bym miała ciężko w domu.- powiedziałam spokojnie. Teraz już luz.
Jak mam pomysł na rozdział to od razu mniej się stresuję.
- To cię zaskoczę.
Feliks jestem.- zaśmiał się wyciągając do mnie rękę.
- No bez jaj!-
krzyknęłam. Zaśmiał się głośniej. Uścisnęłam jego rękę.- Agnieszka.
- Ładne imię.
Normalne.- Dodał z uśmiechem.
- Niestety mi nie
pasuje.- Sama się zaśmiałam. Boje się siebie. Od kiedy gadam z kimś swobodnie,
kogo nie znam.
- Mam pytanie.-
powiedział spokojnie.
- Jakie?
- Piszesz?- zapytał.
Musze go zabić. Wie o mnie zbyt wiele.
- A czemu pytasz?-
zapytałam na wszelki wypadek. Szkoda zabijać takiego przystojniaka.
- Często się zamyślasz
i ignorujesz coś by myśleć nad czymś w tym czasie z resztą z torby wystaje ci
zapisany ołówkiem zeszyt.- powiedział. Zerknęłam na torbę. No tak. Nie musze go
zabijać. Na razie.
- Można powiedzieć, że
pisze.
- Masz bloga?- Co on?
A randka czy może, chociaż kawa albo coś?!
- Ekhm… mam.
- Fanfick?- zapytał.
Okey. To robi się podejrzane. Odsunęłam smoothie by spojrzeć na niego
przenikliwie.
- Tak.- szepnęłam.
Zaśmiał się.
- Tylko błagam nie
mów, że o „Zmierzchu”.- zaśmiał się.
- Nie. O Nowym
Pokoleniu Pottera.- powiedziałam. Ojć. Uśmieszek. Uśmiech jest gut. Uśmieszek
już niet.
- Tak też myślałem. O
Albusie?- zapytał. Pokiwałam głową. Okey. Tam jest H&M ale nie wpuszczą
mnie z żarciem. Muszę rzucić się na schody albo do kiosku niedaleko. Ale jest
za mały wiec polecę na schody, wyrzucę żarcie, za które zapłaciłam ponad dyche
do śmieci (nieeee!) i schowam się w jakimś sklepie. Dobry plan!
- Kurcze. Zawsze
chciałam umieć pisać. Tylko rysuje. Albus jest moją ulubioną postacią. Pokaże
ci coś.- powiedział, po czym zaczął grzebać w plecaku. Jak wyciągnie coś
ciężkiego to oszołomie go ochlapując napojem i zwieje. Ale wyciągnął kartkę z
boskim rysunkiem Albusa takiego, jakiego go sobie wyobrażałam. Wyrzuciłam
pudełeczko po mrożonym jogurcie i zaskoczona wzięłam rysunek.
- Piękny.- szepnęłam.
Wyglądał dokładnie tak jak zawsze opisuje Ala. Duże zielone oczy w kształcie
migdałów, prostokątne okulary lekko zsunięte z nosa, srogie spojrzenie,
obojętny wyraz twarzy i ta fryzura. Wszystko dokładnie tak samo.
- Masz niesamowity
talent.- powiedziałam. Nawet odcień skóry miał taki, jaki sobie wyobrażałam.
^x^
- Albus, odsuń się.-
powiedziała Aria ciągnąc Albusa i odsuwając go ode mnie. Złapałam go śmiejącego
się za przedramię.
- Ja go stworzyłam i
mówię tak jak wygląda!- krzyknęłam kurczowo trzymając jego rękę.
- Na serio mam takie
ładne oczy?- zapytał.
- Zamknij się.-
warknęłam zaczerwieniona. Dupki zaczęli się śmiać.
^x^
- Cieszę się, że ci
się podoba. Mogłabyś… podać mi adres swojego bloga?- zapytał. Oszołomiona bez
zastanawiania wpisałam adres. Po chwili wyrwał mi kartkę z reki i z okrzykiem,
że musi już iść, zniknął. Wzruszyłam ramionami i kończąc napój poszłam na
przystanek, na który po chwili przyjechał autobus. Wróciłam do domu i kiedy
miałam zamiarem zacząć pisać…
^x^
-… znalazłam się
tutaj. Ale jeszcze zanim na laptopie wyskoczyło mi zdjęcie tego chłopka a na
dole był napis „Ta wycieczka na pewno da ci dużo weny!” No i wylądowałam w tych
krzakach.- Zakończyłam machając nogami odzianymi w glany.
- To ciekawe. Musiałby
mieć jakąś moc czy coś.- Zastanowiła się Rose. Przytaknęłam jej.
- No cóż. Zleciał nam
wielki kawał eliksirów nie musimy na nie iść. Z chęcią oprowadziłbym cię po,
Hogwracie, ale jest taki, jaki go opisujesz wiec wiesz wszystko.- westchnął
Albus. Uśmiechnęłam się.
- Nie mam pomysłu na
rozdział. Ani na to jak mam wrócić do domu.- powiedziałam załamana.
- Oj nie martw się.
Może Minervcia coś wymyśli?- zapytała Scorp.
- Zawsze można
spróbować.- powiedziałam.
- Czekaj! To ty
wymyśliłaś nasz chory związek z Amelie?!- zakrzyknął Jase.
- Nooo!- zaśmiałam się
jak psycholka.
- Widać, że nas
stworzyła. Istny oszołom i psychol.- powiedziała Aria.
- Arigato.- zaśmiałam
się. Zadzwoniły dzwony i wszyscy zaczęli mnie otaczać.
- To nasza Autorka!
- Stworzyła nas!
- Zabijmy ją!
- Ej! Prędzej to ja
was zbije! Nie pozwalajcie sobie pseudo czarodzieje!- Krzyknęłam wskazując na
dwóch chłopaków, którzy powiedzieli to ostatnie. No i poszli.
- Hmm… gdzie możemy znaleźć dyrektorkę o tej porze..?- Zastanowiła się
Rose, po czym spojrzała na mnie.
- A ja niby skąd mam wiedzieć?!
- Ja wiem! Ja wiem!- Zapiszczała Aria, po czym zaciągnęła mnie gdzieś
daleko w głąb zamku a tuż za nami biegła reszta.
- Gdzie biegniesz?- zapytał Albus pojawiając się z nikąd obok nas. Aria z
przerażenia stanęła i pochyliła się i takim sposobem wylądowałam na ścianie.
- Oooo Boże…- jęknęłam ześlizgując się ze ściany.
- Potter głupi debilu! Kto ci da prawo jazdy!?- ryknęła Aria, kiedy Al lał
z nas siedząc na ziemi.
- Czasem… czasem żałuje, że zrobiłam go takiego wysportowanego.- jęknęłam
dalej siedząc na ziemi.
- Mniej gadania więcej biegania, bo zaraz zacznie!- krzyknęła Aria
stawiając mnie do pionu i biegnąc znów.
- Ale…! Ale co zacznie!?- ryknęłam. Matko jak ja mało wiem. Po tym jak
wbiegliśmy po milionach schodów, po tym jak Aria znokautowała Chimerę w końcu
wpadliśmy do gabinetu dyrektorki i…
- HĘĘĘĘĘĘ?!- krzyknęłam.
- Fuck. Spóźniliśmy się.- jęknęła najnormalniej w świecie Aria. A ja dalej
miałam na mordzie ten wyraz twarzy. Przerażenie, zdziwienie i niedowierzanie na
raz. Profesor Minerva MacGonagall. Ta MacGonagall. Ona elegancka, poważna z
ciasno związanymi wąsami w koka właśnie … właśnie robiła wszystko, czego nie
powinna!
- Co to ma być?!- pisnęłam tak cicho, że bałam się, że nie usłyszą.
- To właśnie o to mi szło.- szepnęła Aria. Minerva siedziała na starej
pewnie wygodnej kanapie, w męskim dresie, z związanymi frotką luźno włosami z
brudnymi rekami i twarzą, jadła Cheetosy prosto z paczki popijając zimnym
Lechem oglądała na trzech telewizorach jednocześnie mecz koszykówki, piłki
nożnej i siatkówki.
- Co to ma na Merlina być?! Pocicie się jak jakieś chore myszy a biegacie
niecałą godzinę!- ryknęła do środkowego telewizora.- Wy też nie jesteście
lepsi! Skaczecie i doskoczyć to już do tego kosza nie łaska, co?!- ryknęła do
pierwszego, po czym przeniosła czułe spojrzenie na trzeci telewizor.- Wy
grajcie dalej. Jesteście świetni.- powiedziała z błogim uśmiechem. Chciałam
zauważyć, że drużyny, na które przed chwilą się darła wygrywały a siatkarze
niestety nie.
- Za kilka chwil powinno się skończyć.- powiedziała Aria próbując złapać
Czekoladową Żabę. W końcu pieprzła ją Drętwotą. Dobry pomysł. Stałam tam chyba
z pół godziny dalej z tą miną a cała reszta łaziła po gabinecie pokazując
skrzatom, co powinny sprzątnąć, bo biedne nie mogły niczego ogarnąć. I w końcu
stało się znów coś przerażającego. Kiedy wszystkie mecze się skończyły, dyrcia
wstała ogarnęła się, odesłała telewizory, kanapę i żarcie i w szacie i szpiczastym
kapeluszu oraz mocno spiętymi włosami zasiadła za swoim sterylnym biurkiem, po
czym szybkim ruchem zrzuciła z obrazu Dumbledora obierkę po bananie. Profesor
spojrzał na nią roześmiany natomiast Snape nadal wyglądał nietęgo z plamą piwa
na szacie.
- W czym mogę pomóc?- zapytała. Tak mnie zatkało, że poruszałam tylko
ustami.- O! Agnieszka! Bardzo mi miło. Pewnie musisz już wracać i nie wiesz
jak. Proszę. Stój w miejscu i się nie ruszaj.- O to mi nie trudno.
- Możecie się pożegnać.- powiedziała.
- Chyba nieogrania.- Powiedziała Aria.
- NIBY, KTO?! Ja!!??- ryknęłam nagle. Ojć.- Sorki.- zaśmiałam się
delikatnie z ich przerażonych twarzy.
- Takie małe a takie przerażające.- szepnął Scor do Ala.
- Zamknij się Malfoy . Może i jestem mała, ale słuch mam wyborowy!-
krzyknęłam. Ojojoj. Zdenerwowałam się. Wzięłam kilka głębszych oddechów.-
Dobra. Mogę już do domu? Musze znaleźć palanta, co mnie tu sprowadził.-
warknęłam. Taki przystojny a taki złyyyy.
- Jakiego palanta?- zapytała dyrektorka.
- Chłopak, co przypomina faceta z anime przerzucił ją do naszego świata.-
mruknął w skrócie Albus.
- Felenis!?- ryknęła dyrcia.
- Feliks!- krzyknęliśmy razem.
- Nie! Nie!- Zaczęła machać ręką i ruszyła z powrotem za swoje burko
grzebiąc w szufladach mówiła dalej.- Felenis to chłopaka, który przypomina
postać z anime pt.: „Hetalia” Feliksa Łukasiewicza. Kiedy jakaś dziewczyna lub
chłopka rozpozna w nim Feliksa przenosi ich do miejsca fantastycznego, w którym
chcieliby żyć lub aktualnie o nim myślą. Kiedy wyskakuje ci jego zdjęcie na
komputerze telefonie albo widzisz go przed oczami trafiasz tam gdzie cię wyśle.
Felenis jest małym wrednym bachorem. Do tego rozpieszczonym w końcu musze go
złapać.- warknęła pokazując mi grubachną teczkę. Były w niej opisane przypadki
zniknięć i nagłe pojawianie się danej osoby w innym znajomym jej miejscu.
Ciekawe.
- To trafie do domu a wy się nim zajmiecie?- zapytałam.
- Tak! Ale powiesz mi gdzie go spotkałaś.
- Musze? Oni wiedza. Musze napisać jeszcze rozdział.- jęknęłam. Dyrektorka
opuściła głowę.
- Dobra.- Stanęła przed biurkiem i zaczęła coś burczeć. Z tego, co
wyłapałam było tam coś jakby „abrakadabra” i „tere bum bum” i chyba także „Boże
dopomóż”. I nagle coś mnie ścisnęło w żołądku i wylądowałam na podwórku przed
moim domem. Przestraszyłam dzieci. I psa. I starszą panią na ławce. Huehue.
Rozejrzałam się. Otrzepałam ubranie i z krzykiem wpadłam do domu.
- Zabije ich!- Tego się można było po mnie spodziewać. Odprowadziły mnie
przerażone spojrzenia przestraszonych ludzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Zombie to Natalia tak dla jasności.
** To na serio prawda. Na serio serio. Prawda, że przerażające?
Boskie!
OdpowiedzUsuńBrak mi słów :)