"Zostaw mnie Raymond! Ja kontempluje!"- Albus

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 8



- RAYMOND!!- Ryknęła Amelie na widok blondynki. Aria tylko zaśmiała się rozczulając dookoła siebie innych facetów.
- No cześć Malfoy. Jak tam Zabini?- Zapytała. Amelie na chwile upodobniła się do Rose z przed paru chwili, ale na wspomnienie chłopaka zzieleniała.
- Nic mi nie jest Raymond.- Powiedział Jase.
- Cieszę się niezmiernie że cię nie zajadła. Twój ojciec by się załamał.- Westchnęła kręcąc głowa.
- Ty suko! Zdziro! Dziwko za dychę!- Zaczęła krzyczeć Amelie. Aria wyglądała jakby na chwile się wyłączyła i tylko obserwowała uciekając przed krzykiem ptaki. Albus był bardzo blisko i tylko zaśmiał się, kiedy usłyszał wyzwiska blondynki.
- Zabije cię!- Krzyknęła Amelie rzucając się w stronę Arii. Aria spojrzała na nią tylko i już miała zablokować dziewczynę, kiedy zauważyła w jej ręce nóż. Jej źrenice niebezpiecznie się zwężały, ale nie była w stanie się ruszyć. Kiedy Amelie była metr od dziewczyny a nóż zbliżał się do Arii niebezpiecznie, przed twarzą Arii mignęła tylko ręka, która złapała za nadgarstek blondynki i powaliła ją na ziemie. Aria wszystko obserwowała w zwolnionym tępię. Ręka, która wystrzela naprzeciw niej, dłoń, która zaciska się na nadgarstku i Amelie leżącą zdziwioną na ziemi. Aria wzięła oddech i świat powrócił na miejsce. Dookoła było cicho. Aria lekko blada spojrzała w bok gdzie stał Albus wpatrując się z furia w Amelie a w jego ręce błyszczał srebrny sztylet, którym obracał w dłoni.
- Ja…Ja- Amelie zacięła się. Albusowi niebezpiecznie drgała ręka. Aria złapała za ostrze wystające z jego dłoni i rzuciła je w stronę drzewa gdzie wbiło się w jego pień. Kiedy to uczyniła wszyscy nagle ożyli i spojrzeli na trójkę osób zdziwieni.
- Aria?- Zapytała Rose. Dziewczyna tylko machnęła na nią ręką i chciała postawić krok, kiedy nogi się nad nią załamały.
- Ar?!- Krzyknęła Rose podbiegając do dziewczyny, która zdecydowanie zemdlała. Albus zatrzymał ręką rudą i spojrzała na ciało blondynki na ziemi. Aria po chwili wzięła głęboki wdech i przewróciła się na plecy łapiąc się za bok. Podniosła rękę, którą trzymała przy brzuchu. Tłum zebrany wstrzymał oddech, kiedy spostrzegł krew na ręce dziewczyny. Albus spojrzała na swoją rękę. On także się skaleczył. Sztylet był tak ostry, że musiał zahaczyć o skórę Arii, kiedy Albus szarpnął Amelie.
- Amelie ty idiotko!- Krzyknął Scorpius. Albus podniósł znów mdlejącą dziewczynę na ręce.
- Co się tu dzieje!? Panie, Potter co pan znowu…?- Zaczęła dyrektorka, ale zamilkła, kiedy chłopak, którego zawsze podziwiała do piątej klasy po prostu wyminął ją z nowa uczennicą na rękach.
- Panie Potter!- Krzyknęła kobieta.
- Malfoy...- Tylko tyle powiedział czarnowłosy.
- Potter…- To słowo wydobyło się z ust Arii, której powieki niebezpiecznie drgały.
- Postaw mnie Potter.- Powiedziała Aria. Albus nawet się nie zatrzymał.
- Już.- Warknęła Aria zaciskając paznokcie na jego ramieniu. Jak na krwawiącą kobietę miała zadziwiająco dużo siły. Albus odwrócił się z powrotem przeszedł kilka kroków i postawił blondynkę na ziemi. Złapała się jego barku, kiedy zachwiała się na nogach, ale ruszyła do przodu.
- Co tu się stało?!- Krzyczała dyrektorka.
- Pani psor?- Powiedział cicho Aria. Dyrektorka odwróciła się i zamarła z dłońmi przy ustach. Czarna koszulka która miała Aria rozcięta była od mostka w dół w prawo a materiał opadał jej na biodra. Można było zobaczyć długie przecięcie mające może z 25 centymetrów obficie krwawiące.
- Panno Raymond co pani…?- Zaczęła. Aria zachwiała się ale dalej stała na nogach.
- Ja…- zaczęła Aria ale poleciała do tyłu. Albus wyciągnął rękę i przytrzymał jej plecy. Dziewczyna znów wzięła głęboki oddech.
- Ja…niech pani nie przesadza.- Powiedziała Aria i poleciała do tyłu. Albus warknął coś o idiotach i bezmyślności i popędził z dziewczyną na rękach. Zobaczyli tylko jak Albus przeskakuje murek a w tedy zniknął im z oczu.

*^* 

- Panno Malfoy!- Ryknęła dyrektorka.- To prawda?- Zapytała już ciszej.
- Ja…- znów zaczęła Amelie, po czym się rozpłakała. Do Sali Wejściowej gdzie siedzieli wszyscy świadkowie wydarzenia i sami uczestnicy prócz oczywiście Arii i Albusa wszedł brat poszkodowanej klnąc pod nosem siarczyście.
- Panie Rymond! Niech się pan opanuje.- Warknęła dyrektorka. Alex przeprosił i usiadł na jednym z wolnych krzeseł koło Rose.
- Co z Arią?- Zapytała cicho Rose.
- Nie wiem. Ta piguła nie chce mnie wpuścić.- Warknął Alex.
- Amelie wykrztuś czy to ty! Nie mamy całego dnia!- Krzyknęła dyrektorka, ale to nie był najlepszy sposób na uspokojenie już zdenerwowanej dziewczyny. Drzwi zaskrzypiały i do Sali w zakrwawionej białej koszuli, zielonym krawatem luźno przewieszonym przez szyje wszedł Albus Potter. Rozejrzał się nieobecnym wzrokiem po Sali po czym ruszył do jednego z siedzeń. Jego dłoń była zabandażowana.
- Panie Potter?- Zapytała MacGonagall.
- Tak?- Zapytał Albus.
- Wszystko w porządku z pana ręką?- Zapytała dyrektorka. Albus spojrzał na swoją dłoń a potem na dyrektorkę.
- Oczywiście.- Odparł spokojnie. Znów jest tym grzecznym chłopcem, którym był dwa lata temu. Uprzejmy, spokojny nie wzbudzał takich sensacji jak teraz. Do póki jego starszy brat nie odszedł z Hogwartu.
- A panna Raymond?- Zapytała. Albus spojrzał na nią. Kobieta na chwile poczuła jak świat się zatrzymuje. Ma bardziej zielone oczy niż jego ojciec, pomyślała.
- Ona…? Ona jest nieprzytomna.- Powiedział tylko.
- A rana?- Zapytała. Widać, że jest w szoku. Chociaż ostatnio mało się odzywa, przyznała w myślach starsza kobieta.
- Pani Pill mruczała coś pod nosem ze głęboka i nie mogła zatamować krwawienia, ale chyba już wszystko w porządku.- Powiedział dalej nie odrywając oczy od kobiety. Jego wzrok ześlizgnął się momentalnie na Amelie, która poruszyła się niespokojnie. Jego oczy znów zapłonęły. Nie chodziło o to, że miał tam coś do Arii, ale nienawidził jak ktoś atakował inną osobę nożem innym narzędziem, o którym druga osoba nie miała pojęcia. Pojedynki podobały mu się jedynie, kiedy były magiczne lub bito się w ręcz. Amelie bardziej skuliła się, na podłodzie ale Albus nie przestał przeszywać ją wzroki.
- Panie Potter?- Dyrektorka znów zwróciła uwagę chłopaka na siebie.- Czy panna Malfoy zaatakowała pannę Raymond sztyletem?- Zapytała. Albus rzucił szybkie spojrzenie Amelie, ale powrócił do MacGonagall.
- Tak.- Powiedział.
- A pan jej to uniemożliwił powodując mniejsze uszkodzenie ciała panny Raymond tym samym rozcinając sobie rękę?- Zapytała. Albus znów spojrzał na swoją dłoń. „ Gdyby było głębiej musiałabym użyć eliksiru. Miał pan szczęście panie Potter”. W uszach szumiała mu zdanie powiedziane przez pielęgniarkę.
- Tak.- Powiedział. Dyrektorka spojrzała na Amelie.
- To prawda?- Zapytała. Amelie tylko pokiwała głową na znak zgody. Albus westchnął i zaczął mocować się z bandażem na swojej ręce. Kiedy już go rozwiązał zobaczył dwie rany o takiej samej długości i głębokości. Krew przestała już lecieć ale rany dalej szczypały. Z powrotem związał rękę bandażem.
- Dobrze. Porozmawiamy później z twoim ojcem i matka o każe.- Powiedziała dyrektorka wstając. Albusowi znów obiło się o uszy prośba arii.
- Pani psor.- Powiedział. Dyrektorka zwróciła się w jego stronę.
- Niech pani pamięta o tym, o czym mówiła Aria.- Powiedział, po czym jako pierwszy wszedł z Sali Wejściowej. Dyrektorka zastanowiła się a kiedy przypomniało jej się ostatnie zdanie dziewczyny westchnęła i spojrzała na zapłakaną Amelie.
- Gdyby nie prośba panny Raymond zostałbyś wyrzucona. Ale dzięki niej zostaniesz w tej szkole dalej.- Powiedziała dyrektorka. Zobaczyła państwo, Malfoy.- A teraz proszę do mojego gabinetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz