- Fajnie było muszę przyznać.- Zaśmiała się Aria przy
śniadaniu.
- Nom. Dobrze, że dzisiaj jest niedziela.- Westchnęła, Lily.
- Co racja to racja. Ej? Kiedy są ferie?- Zapytała Aria.
- Bodajże w lutym a co?- Zapytała Roxy.
- Nie po prostu jestem ciekawa. Musze coś wymyślić na te dwa
tygodnie.- Westchnęła blondynka.
- Coś związane z chłopakiem, którego imię zaczyna się Ca- a
kończy na -rlos?- Zapytała Amanda.
- Nie, w ogóle nikt się nie domyślił.- Zaśmiała się Roxy.
- Nie. Nie koniecznie z nim.- Westchnęła blondynka i
wstała.- Idę. Już nie mogę. -Szepnęła i obmacując swoje kieszenie wybiegła z
Wielkiej Sali.
- Ah te uzależniania.- Zaśmiał się Hugo.
- A ty cicho bądź. Żujo misiu.- Warknęła Rose. Hugo odwrócił
się do niej bokiem wrzucając do ust następnego żelowego miśka. Aria szybko
znalazła się na błoniach. Schowała się gdzieś w cieniu i zapaliła papierosa.
Poczuła jak jej mięśnie się rozluźniają.
- No Raymond myślałem, że rzucasz.- Usłyszała z boku.
Spojrzała prosto w zielone oczy Albusa.
- Przestań. Myślałam, że nie wytrzymam.- Westchnęła i
zaciągnęła się jeszcze raz.
- Ah te uzależnienia.- Powiedzieli jednocześnie. Dziewczyna
osunęła się po murze do ziemi.
- Myślisz, że twojemu chłopakowi się to spodoba?- Zapytał
spokojnie, Albus. Aria uśmiechnęła się.
- Nie wiem. Raczej nie zauważy.- Odpowiedziała. Miała trochę
racji. Nie często można było zobaczyć ich całujących się. Albus zaśmiał się w
duchu przypominając sobie przerażenie w oczach Rose, kiedy przyłapał ją ze
Scorpem. Ale obiecał, że nikomu nie powie, ale miał wielką ochotę wygadać się
blondynce. Powstrzymał się.
- Możliwe.- Powiedział jedynie. Aria uśmiechnęła się szerzej
i spaliła papierosa różdżką wstając z ziemi.
- No nic Potter. Miłego dnia.- Powiedział i ruszyła do
zamku. Albus westchnął.
- Żeby tylko.- Powiedział cicho. Aria przez cały dzień nie
spotkała Carlosa co naprawdę ją zdziwiło. Zawsze było tak, że gdzieś na niego
wpadła. Okło dziewiętnastej postanowiła się przewietrzyć. Wyszła na błonia i
usiadła pod drzewem. Na jej twarzy zagościł uśmiech, kiedy przypominała sobie
tę ostatnią Wigilie już podczas rozdawania prezentów. Nawet nieźle się bawiła.
Chyba w ferie przyjadę, do Rose, pomyślała. Albus siedział na oknie na trzecim
piętrze. Także przypomniał sobie tę Wigilie. Tak naprawdę nie był zły. Nawet
cieszył się, że blondynka przyszła na święta. Było wesoło. Uśmiechnął się i
spojrzała na dziewczynę, która leżała pod wierzbą. Żeby tylko tak było zawsze.
Ale czy mogłoby tak być? Czy mógłbym być szczęśliwy zamiast zrzędliwy? Czy ktoś
byłby w stanie go zmienić? Nie. Odpowiedział na widok krukona całującego
dziewczynę. Odwrócił głowę od okna.
„- Dlaczego ty nie reagujesz jak normalny facet? Dlaczego do
niej nie zarywasz? Chodzicie? Całkowałeś ją?! Albus, musisz w końcu zrozumieć,
że życie nie jest takie okrutnie jak ci się wydaje. Synku kiedyś znajdziesz
kogoś, kto zmieni twoje życie. Nigdy nie widziałam żeby ktoś tak traktował
Albusa. Ona jest…inna.” Te wszystkie zdania obiły się o głowę Albusa i wcale
nie chciały wyparować. Westchnął wkurzony i zszedł z okna zostawiając za sobą
obraz przytulającej się pary. Ja? Ja miałbym być szczęśliwy? Nie razie nie.
Pomyślał Albus i ruszył do pokoju wspólnego.
*^*
Aria znów zaszyła się w wydziale artystycznym. Grała sobie
spokoje melodie na skrzypcach. Cieszyła się ze dzisiaj jest wolne. Jej wzrok
cały czas przykuwała bransoletka na jej nadgarstku i za każdym razem wywoływała
u niej uśmiech. Aria zaśmiała się słysząc, że powtarza cały czas tę samą część
melodii. Zaczęła grać dalej nucąc pod nosem tekst piosenki, którą grała i
zaczęła rozmyślać. Carlos jest naprawdę fajnym facetem, pomyślała z uśmiechem.
Zamknęła oczy. Zobaczyła twarz Carlosa, ale coś jej w niej nie pasowało. Oczy.
Jego oczy były szczypiorkowo zielone. Otworzyła swoje i zmarszczyła brwi.
Przecież nikt nie ma takich…nagle zesztywniała.
- Potter.- Westchnęła. Odstawiła skrzypce i ruszyła do Pokoju Wspólnego gryfonów. On mnie prześladuje, pomyślała rozmasowując czoło.
Musze się położyć, zarządziła. Odrobiłam już zaległe zadania, idę spać,
westchnęła w myślach. Przebrała się w piżamę i szybko zasnęła. Śniło jej się
wiele dziwnych rzeczy. Jak tańczy z rycerzem, zdejmuje mu hełm i widzi Albusa,
zamyka oczy i otwiera je ponownie. Sceneria się zmienia. Jest w lesie. Siedzi
na ściętym pniu. Przed nią siedzi lis. Aria rozpoznaje w nim Carlosa. Lis ma
czarne futro i tak samo niebieskie oczy. Lis kręci się w kółko aż w końcu
zatrzymuje się i rzuca w stronę skrzata z twarzą Rose. Aria spada z pieńku.
Budzi się nad morzem. Obok niej siedzi Albus i coś do niej mówi. Odwraca głowę
w druga stronę i widzi Carlosa który też coś mówi. Mówią jednocześnie. Mówią to
samo. Aria spogląda na Albusa. Jego mina pokazuje, że denerwuje się mówiąc to,
co mówi. Nie jest pewny czy Aria go zrozumie. Dziewczyna spogląda na Carlosa.
Mówi pewny siebie. Jakby nie obchodziło go to, co powie Aria, bo wie, że się z
nim zgodzi. Oboje kończą w tym samym momencie ze słowami na ustach ‘Musisz
wybrać. Ja czy on.” Albus patrzy na nią tym wzrokiem, od którego kręci jej się
w głowie a Carlos pewny siebie z wyniosłością zerka na Albusa. Aria wyciąga
ręce, ale wpada do wody. Dziewczyna obudziła się zalana potem. Co to ma być?
Rycerz, lis a później wybór. I czemu Potter? Aria westchnęła i spojrzała na
zegarek. Trzecia dwadzieścia. Położyła się na łóżku. Spróbowała zasnąć. Po
kilku próbach udało jej się. Tym razem śniły jej się zielone i niebieskie oczy.
Oczy które znała.
*^*
Do wyjazdu na ferie został tydzień. Aria bardzo się z niego
cieszyła. Chciała się umówić z Carolsem i zaczęła biegać po całym zamku żeby go
znaleźć. Wyszła na błonia zalane słońcem i zasypane śniegiem. Znalazła Carlosa
siedzącego na ławce z Rose. Uśmiechnęła się i ruszyła w ich stronę. Po kilku
krokach po prostu zamarła. Carlos wyglądał tak jak ten cały James na Wigilii,
kiedy ją podrywał. Aria zamrugała oczami. Carlos złapał Rose za brodę. Tak samo
jak ją niedawno. Spróbował ją pocałować, ale Rose wyszarpała się krzycząc coś
do niego. Aria nie słyszała, co. Było tak jakby pod wpływem ciśnienie zatkały
się jej uszy. Zaczęła się cofać aż weszła z powrotem do zamku, po czym
najspokojniej w świecie ruszyła do wydziału muzycznego. Minęła uśmiechniętego
Scorpiusa, który także coś do niej mówił. Zdziwił się i spojrzał za nią, ale
został na swoim miejscu. Ruszył na błonia. Zobaczył Rose stojąca wkurzoną przy
ławce, na której siedział…Carlos? O w mordę. Pomyślał Scorpius. Obejrzał się,
ale Aria zniknęła mu z oczu. Najpierw zajmijmy się czymś innym, westchnął i po
prostu udawał, że nie zwraca uwagi na dwójkę osób. Tym czasem Aria już biegła.
Z impetem wbiegła do wydziału muzycznego. Siedzący w środku Albus spojrzał na
nią ale widząc, że dziewczyna nawet go nie zauważała wcisnął się bardziej w
cień. Aria zrzuciła z siebie kurtkę i usiadał przy fioletowym fortepianie.
Zaczęła grać. Albus poczuł się bardo dziwnie. Grała tak smutną i przejmującą
melodie, że aż musiał wyjść z cienia i stanąć z nią twarzą w twarz. Dopiero teraz zobaczył jej łzy. Aria
ze spuszczoną głową siedział przy fortepianie nie naciskając już nawet
klawiszy.
- Raymond?- Zapytał Albus. Aria nawet się nie poruszyła.
- Raymond, co się stało.- Zapytał i kiedy siadał na
taborecie dziewczyna po prostu przyłożyła mu i wybiegła. Albus złapał się za
czerwony policzek i przeklął. Wybiegł z Sali. Rozejrzał się Zobaczył szalik zza
zakrętem. Szybko ruszył w stronę wyjścia. Szybko zauważył blondynkę. Był za nią
kilka chwil później. Złapał ją za ramie i odwrócił.
- Co cię stało do cholery!?- Krzyknął. Cieszył się tylko, że
nikogo nie było na korytarzu oddzielającym wydział muzyczny od zamku. Aria
pokręciła tylko głową, po czym po prostu go przytuliła.
- Debil, pedał, skurwysyn…- Zaczęła cicho po angielsku
później Albus już nie rozumiał, kiedy objął ją w pasie.
- Kto?- Zapytał Albus. Aria wytarła oczy.
- Jak myślisz?!- Krzyknęła, po czym wyciągnęła różdżkę i
nakierował na swój nadgarstek. Srebrna bransoletka zmieniła się w popiół
zostawiając tylko dwa czarne onyksy i kilka szmaragdów.
- Co..?- Zaczął, Albus ale Aria go nie słuchała. Wpatrywał
się w popiół na ziemi. Albus usłyszał kroki i prawie stanęło mu serce na widok
Carlosa Depende. Chciał mu przywalić. Ale nie mógł.
- Aria skarbie, co jest?- Zapytał podchodząc do niej.
Zauważył popiół na ziemi i zerknął na jej nadgarstek.
- Co…?- Zaczął, po czym spojrzał na Albusa.
- Co ty zrobiłeś?- Warknął Włoch.
- Chciałem zapytać o to samo.- Westchnął Albus.
- Aria nie martw się ja…- Carlos nie skończył, bo Aria
podniosła głowę. Albusowi serce mało nie stanęło. Takiego wzroku nie można
zapomnieć.
- Jesteś nikim. Po prostu nikim. Zwykłym tępym facetem,
który zarwał przyjaciółkę dziewczyny, którą mu się podoba. Mam nadzieje, że
jesteś tak samo rozczarowany jak ja. Rose nie pasuje do ciebie idioto. Ona jest
inteligenta a ty jesteś skończonym patałachem.- Powiedziała.
- Aria no, co ty…- Zaśmiał się nerwowo wyciągając do niej
ręka. Odsunęła jego dłoń.
- Nie dotykaj mnie!- Krzyknęła, po czym zwinęła rękę w pięść
i załamała mu nos. Albus cofnął się słysząc chrzęst kości.
- Ty snobistyczny, egoistyczny palancie!- Ryknęła Aria, po
czym pobiegła dalej. Albus spojrzał z góry na krwawiącego chłopaka. Po tym jak
stwierdził, że tej krwi jest za mało, miał ochotę mu przywalić, ale mamusine
geny robiły swoje. Wiec po prostu ruszył przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz