Przez następny tydzień Aria starała się nadrobić wszystkie
zadania domowe, które odłożyła „na ostatnią chwile”. Jeszce do tego dochodziły
treningi a w sobotę miały być jej urodziny. Prócz tego, że jej brat cały czas
jej to wypominał dziewczyna czuła, że jej przyjaciele i Albus ją unikają. Czemu
nie zaliczała Albusa do swoich przyjaciół? Bo nim nie był. Stanowczo odpychała
od siebie wiadomość, że w jakimś stopniu (tak jak to pisało w cholernej księdze
z zaklęciami) może być w nim zakochana. Ona? W kimś TAKIM? Czasami miała
ochotce wymordować jakąś pobliską wioskę po tym jak przez myśl jej przeszło ze
to może być prawda.. Ale czasami miła takie dni, że siadła pod płaczącą wierzbą
na błoniach i zastanawiała się czy to mogłaby być prawda?(bardzo, ale bardzo
nie chciała by tak było) Czasami myślała też o tym by być w rodzinie Weasleyów
czy Potterów. Ale raczej myślała o tym żeby mieszkała razem z nimi w tym
dziwnym domu Weaslyów albo tajemniczym Potterów. Nie myślała nigdy by stanąć z
którymś z trójki- James, Hugo lub Albus- przed księdzem i przysiąść miłość.
Hahahaha… Nie. Nigdy tak o tym nie myślała. Skutecznie to wykluczała. Uważała
Albusa za bardzo denerwującego, przystojnego- bo to musiała przyznać- kolegę.
Westchnęła, kiedy w końcu skończyła pisać ostatni esej z OPCM na poniedziałek.
Tak. Dzisiaj była sobota a nie widziała się z nikim znajomym, prócz brata,
który już wręczył jej prezent. Pieniądze. I wielce ją to ucieszyło. Miała
nadzieje przy najbliższym wyjściu do Hogasmade zaopatrzyć się w papierosy.
Ziewnęła pergamin i wyjrzała przez okno. Tak. Jak na 28 luty jest dość ciepło.
Miała takiego farta, że nie musi obchodzić urodzin, co cztery lata. Zaśmiała
się krótko, po czym zarzuciła na plecy kurtkę i wyszła z wierzy Gryffindoru.
Kiedy szła przez korytarz ludzie szybko odwracali się do swoich towarzyszy i
namiętnie coś szeptali. Aria zarzuciła kaptur płaszcza na głowę. Wysuszyła
skrawek ziemi pod płaczącą wierzbą i usadowiła się w nim. Jej rozmyślania znów
padły na temat Potterów i Weasleyów. Zwłaszcza Potterów. Aria zawsze chciała
być w takiej rodzinie jak Rose, Albus, Hugo i Lily. Wcale też nie lubiła tak
Albusa jakby się mogło wydawać. Czasem był miły, ostatnio coraz częściej. Ala
można nazwać zabawnym, przystojnym no i cholernie inteligentnym. Umiał grać, co
Aria zauważała dość często. Był też uparty i wiedział, czego chce. W
odróżnieniu do Arii… No i byłą nadopiekuńczy. Co Arie wnerwiało, bo uparł się
żeby akurat JĄ pilnować. Ale… Nie, nie może być nadopiekuńczy tylko ze względu
na mnie. Wkurzam go, denerwuje i doprowadzam do szewskiej pasji! Krzyczała w
myślach, mimo że jej twarz pozostała nieruchoma. Ale on to wytrzymuje. Nie
przejmuje się. Pomaga mi i jest cierpliwy, kiedy czegoś nie rozumiem. Tłumaczy
mi to kilkaset razy a mimo to ja dalej nic nie rozumiem. Nie denerwuje się.
Czeka chwile by zastanowić się jak wytłumaczyć mi to inaczej. I potrafi to
zrobić. Nie ważne, z czym. Czy to jest transmutacja, eliksiry czy debilne
zasady piłki nożnej. Aria do teraz nie może zapomnieć jak Al tłumaczył jej na
jabłkach jak się gra w nogę. Westchnęła kładąc głowę na kolanach. Ale ja go nie
kocham prawda? Zadała sobie pytanie. Nie dostała na nie odpowiedzi. Pozostało
tylko echo. A czasem milczenie jest równoznaczne z przyznaniem racji. Czasem.
- Raymond?- Głos. Znała ten głos. Znów coś piłam…? A nie… to
tylko Amelie spoglądała na nią trzymając w reku parasol. Aria nawet nie
zauważyła jak się ściemniło i zaczął padać śnieg.
- Cześć Malfoy.- mruknęła Aria.
- Co ci się stało Raymond? Gdzie twój uśmiech?- zapytała
Amelie poprawiając zgniecenie na swoje grubej spódnicy.
- Poszedł na spacer.- warknęła Aria. Amelie przykucnęła na
przeciw niej.
- O czym tak myślisz Raymond? Musi być coś ważnego. Słucham?
Pomogłaś mi. Może ja pomogę tobie.- powiedziała Amelie. Aria spojrzała na nią.
Amelie uśmiechnęła się.
- Trudne prawda? Lepiej jest powiedzieć komuś, kogo on
kocha. Ja w głębi serca zawsze myślałam tak o Jasie. Ale ty nigdy nie myślałaś
tak o Albusie, co?- Aria spojrzała na nią mało przekonana, ale ślizgonka
postanowiła zignorować jej oburzone spojrzenie i ciągnęła dalej.- Dlatego jest
ci tak ciężko. Powiem ci coś w sekrecie. Nie pytaj siebie czy go kochasz. Bo
sama tego nie wiesz. Najpierw musisz się o tym przekonać. A by się o tym
przekonać musisz z nim porozmawiać. Al potrafi rozmawiać o wszystkim. Naprawdę
o wszystkim i nadal być poważny, ale nie onieśmielającym. Dobrze o tym, wiesz.
Wiec rusz tyłek i wracaj do wieży. Jest zimno późno a ja wyszłam tylko,
dlatego bo chciałam zobaczyć, co u ciebie.- Aria wyszczerzyała się.- Wcale się
o ciebie nie martwię.- Dodała twardo Malfoy mówiąc dalej.- …I poinformować cię,
że zaraz cisza nocna będzie. A wiem, że nie chcesz przepuścić meczu, z
ślizgonami. I ja nie mogę na to pozwolić. Wiec wracaj tam, pomyśl chwile nad
ułożeniem gadki i po meczu z nim pogadaj.- powiedziała Amelie. Aria przeniosła
wzrok nad jezioro, po czym wstała. Amelie już odchodziła i była prawie w zamku.
Blondynka jeszcze chwile stała w jednym zielonym skrawku trawy, po czym sama
ruszyła do zamku. Pomachała Hagridowi, który wyjrzał akurat przez okno.
Uśmiechnął się i odmachał jej. Aria zmęczona ruszyła w stronę pokoju wspólnego.
Naprawdę się zdziwiła widząc, że Gruba Dama zniknęła i obraz jest otwarty. Po
cichu weszła do środka. Było naprawdę ciemno. Zaczęła się nerwowo rozglądać, po
czym przypominała sobie o różdżce. Lecz zanim złapała za magiczny patyk ktoś
złapią ją od tyłu i zasłonił usta ręką. Zanim Aria zdążyła krzyknąć cały pokuj
wspólny zabłysnął, jakby stanął w płomieniach. Aria spojrzała zdziwiona. Cały
pokój wspólny Gryfonów był pełny ludzi. Gryfonów, Puchonów, Krukonów i
Ślizgonów. Udekorowany w baloniki, czapeczki i serpentyny a na samym środku
tańczył transparent „Sto lat i oby więcej Aria’. Dziewczyna zobaczyła jak jego
literki mienią się na jej ulubione kolory. Wraz z zapaleniem światła wszyscy
ludzie wykrzyknęli „Niespodzianka!”. Albus, który dalej ją trzymał krzyknął jej
jeszcze raz do ucha tyle, że tym razem Aria odskoczyła wyciągając w jego stronę
różdżkę.
- Sto lat!- krzyknęła Rose rzucając się na nią. Aria dopiero
teraz skojarzyła fakty. Zrobili jej przyjęcie niespodziankę. Łzy zaszkliły się
w jej oczach, ale zaraz się zaśmiała widząc Amelie stojącą koło Jese’a.
- Ty podstępna żmijo.- zaśmiała się Aria do Rose.
- No wiesz! W końcu to ja!- zaśmiała się ruda. Wszyscy
zaczęli składać jej życzenia. Kiedy skończyli, Rose pokazała jej stół gdzie
stały wszystkie jej prezenty. Dziewczyna mało nie padła z wrażenia. Każdy coś
przyniósł. Aria zobaczyła nawet owiniętą wstążką zgrzewkę Kremowego Piwa.
Zaśmiała się na ten widok i podziękowała Zabiniemu. Aria świetnie się bawiła,
ale robiła się coraz bardziej zmęczona i było jej niedobrze od takiej ilości
jedzenia.
- Kto idzie za mną na dwór?- mruknęła do ludzi, którzy
jeszcze nie pomdleli. Wszyscy walnęli się na dywan prócz Albusa, który wstał.
- Dawaj Raymond. Szybko, bo zimno.- powiedział. Aria znów
zarzuciła na siebie płaszcz i wyszła razem z nim.
*^*
Aria z wciśniętymi głęboko w kieszenie płaszcza rękami
kroczyła po korytarzu wraz z Albusem. Chłopak szedł w ciszy. Aria weszła na
murek, po czym usiadła na nim i zaciągnęła się powietrzem. Od razu poczuła się
lepiej a na jej twarz powrócił uśmiech. Otworzyła oczy, które wcześniej
przymknęła. Albus przyglądał jej się.
- Co?- zapytała zdezorientowana. Chłopka nic nie powiedział.
Aria przerzuciła drugą nogę przez murek tak, że teraz siedziała twarzą do
błoni. Albus zrobił do samo. Aria czuła jak jego ramie dotyka jej a w tym
miejscu jest jej ciepło.
- No to już jesteś pełnoletnia Raymond.- powiedział Albus
przerywając cisze. Aria wyszczerzyła się w uśmiechu.
- No ba. Teraz będę mogła legalnie podpalać kota sąsiadki.-
zaśmiała się Aria. Albus zawtórował jej.
- A no właśnie. Bym zapomniał.- Albus zaczął grzebać w kieszeni kurtki. Aria poczęła przyglądać się jego poczynaniom. Po chwili chłopak wyciągnął małe czarne pudełeczko i podła je dziewczynie. Aria spojrzała na niego zdziwiona.
- A no właśnie. Bym zapomniał.- Albus zaczął grzebać w kieszeni kurtki. Aria poczęła przyglądać się jego poczynaniom. Po chwili chłopak wyciągnął małe czarne pudełeczko i podła je dziewczynie. Aria spojrzała na niego zdziwiona.
- No. Otwórz.- powiedział. Aria otworzyła niepewnie
pudełeczko. Na satynowej poduszeczce leżał srebrny medalik. Miał ułożonego z
onyksów małego smoka z zielonymi ślepkami a dookoła wygrawerowane były różne
przyjemne runy. Uśmiechnęła się.
- Ładne.- powiedział przejeżdżając palcem po smoku. Albus
uśmiechnął się.
- Pomożesz?- zapytała podając mu łańcuszek. Albus wziął
wisiorek i zapiał go na szyi Arii. Dziewczyna załapała medalik w ręce.
- Dziękuje.- powiedziała z uśmiechem.
- Nie ma, za co.- powiedział, po czym zeszedł z murku.- Wracajmy.
Robi się zimno a chyba nie chcesz się rozchorować na jutrzejszy mecz?- zaśmiał
się Albus. Aria wyczuła u niego zdenerwowanie wiec tylko przerzuciła nogi
patrząc na niego uważnie.
- Co?- zapytał.
- Czym się denerwujesz?- zapytała Aria. Albus zmarszczył
brwi.
- Niczym.-burknął. Aria pokręciła głową.
- Nie pójdę, jeśli mi nie powiesz.- powiedziała. Albus
spojrzał na nią, po czym wzruszył ramionami. Aria westchnęła, ale zeszła z
murku. Podeszła do niego i przyjrzała mu się dokładnie.
- Co się dzieje Potter?- zapytała.
- Nic ważnego.- odparł spokojnie Albus. Tylko z pozoru.
- A haa… No dobra. Nie wiem, o co ci chodzi, ale naprawdę
mnie to wkurza. Gadaj co ci jest albo powiem Rose.- powiedział Aria. Albus
tylko uniósł brew.
- No dobra.- warknęła Aria ruszając krok do tyłu. By
zmierzyć go wzrokiem. Aż Ala przesłuży ciarki.
- Skończyłaś?- zapytał.
- Niby co?- bąknęła Aria.
- Wywiad. Możemy już iść?- zapytał.
- Tak. Możesz już iść, ale ja zostaje dopóki mi nie
powiesz.- żachnęła się blondynka zakładając ręce na piersi. Jest taka uparta.
Pomyślał Albus i uśmiechnął się do siebie.
- I czego się szczerzysz?- zapytała dziewczyna. Albus stał
koło niej i zagarnął ją ramieniem ciągnąc do wierzy.
- Bo jesteś uparta.- powiedział, kiedy dziewczyna stopowała
go swoimi nogami. - Bo na ręce.- zagroził. Aria zacznę iść razem z nim tyle że
bardzo powoli.
- No powiedz mi.- powiedziała Aria, kiedy przeszli może z
pięć metrów.
- Nic mi nie jest. Spokojnie Raymond.- powiedział. Aria
stanęła naprawdę zła. Sama nie wiedziała, kiedy to się stało, ale po chwili
całowała zdziwionego Albusa. Tak… jakoś wyszło.. Chłopka oddał jej pocałunek.
Aria odsunęła go od siebie, po czym spuściła głowę.
- Jesteś cholernie uparty.- bąknęła pod nosem. Albus
uśmiechnęła się, po czym ją przytulił.
- Oj Raymond. Dobrze wiesz, że…- zaczął. Ktoś gwałtownie nią
potrząsnął. Aria otworzyła oczy. Sen? Zdziwiła się widząc roześmianą Rose.
Razem z Amandą i Roxy które trzymała tort. Po odśpiewaniu wszystkich piosenek,
jakie znały nie omieszkując nawet pozostawić w spokoju Nirvany Aria w końcu
skosztował tortu,(który smakował jak fasolki wszystkich smaków) i rozpakowała
prezenty.
- Ale miałaś sen. Rzucałaś się i mruczałaś pod nosem, ale
byłaś taka słodka, że żal było budzić.- zaśmiała się Amanda wcinając tort.
- Ciekawe.- burknęła Aria. Lekcje przebiegały normalnie. Jaj
brat znów doprowadził do omdlenia, kiedy dziewczyna zobaczyła swojego, bogina
zmieszanego z czymś śmiesznym, ale wyszedł jeszcze bardziej przerażający. Esej
na transmutacje został napisany przez Arie szybciej. Impreza została
zaplanowana zgodnie z życzeniami jubilatki. Tyle, że tym razem nie było na niej
Ala. I Aria poczuła się dziwnie…pusta. Była na niego zła.. Kiedy zdała sobie z
tego sprawę była wściekła na siebie. Bo coś się zmieniło a sen był całkiem inny
od rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz