Albus czuł się lepiej z tym, że się zmienił. Podczas tego
szlabanu dużo się nauczył o ludziach, o tym, jacy potrafią być straszni. Że był
podobny do tych złych ludzi i specjalnie to utrzymywał. A kiedy porozmawiał
kiedyś z wujkiem Georgem, okazało się – o ironio-, że mają dużo wspólnego.
Nawet pokazał się humor młodego Pottera. Wujek opowiedział mu jak ciężko było
podczas wojny i Albus musiał przełknąć prawdę, jaką sam sobie uświadomił – był
jak Draco albo Lucjusz Malfoy. Albus poznał oczywiście ojca Scorpiusa i z
opowiadań wujka teraz jest całkiem miły. Jest zabawny i opiekuńczy. Zrozumiał,
że nie chce być taki jak jego ojciec. Albus ze smutkiem po kolei rozpoznawał u
siebie podobne zachowania. Tak samo było jak wujek powiedział mu o nauczycielu
eliksirów i dyrektorze- Severusie Snapie. Tę wiadomość przełkną lepiej usprawiedliwiając
się trochę drugim imieniem. Ale cieszył się z tych dwóch imion. Obaj mężczyźni
byli dzielni i wierzyli w dobro a nie władze i pieniądze. Z lekkim uśmiechem
zarysowanym na ustach stanął koło boiska do Quidditcha. Był zły, że profesor
MacGonagall odwołała mecze na samym początku roku, ale cieszył się z w ogóle
będzie mógł grać. Już cieszył się na myśli wiatru przeczesującego jego włosy. O
napadach adrenaliny na widok złotego błysku i jeszcze większej jej dawki na
myśl o rywalizacji z siostrą. Kiedyś mógł to robić to Jamesem. To dawało mu
jeszcze więcej satysfakcji. Pamiętał minę brata, kiedy ten dowiedział się, że
jego ‘niezdarny gapowaty Aluś’ został kapitanem drużyny już na drugim roku. I
ten uśmiech ojca. Był dumny a Albus naprawdę się z tego cieszył. Jego relacje z
ojcem trochę się polepszyły. Był wdzięczny swojej mamie, że dała mu ten szlaban
i wiedział, że to nie tylko przez to się zmienił. Ja na zawołanie błonia wzdłuż
brzegu jeziora przecięła Aria Raymond. Dlaczego biegła? Albus nie wiedział. A
wiedział, że jest szczęśliwa. Miała szeroki uśmiech i wcale nie przeszkadzała
jej kałamarnica machająca nad jej głową macką. Ze zdziwieniem dostrzegł jak
dziewczyna wskakuje po kolejnych skałach by na tej ostatniej wzbić się wysoko w
górę i złapać … skrawek papieru, którego Albus nie zauważył z tej odległości.
Powinna być szukającą, przeszło przez myśl, Albusowi kiedy dziewczyna
zeskoczyła z kamienia i z krzykiem zadowolenia pognała z powrotem do Rose. Z
kolei ruda kuzynka bardziej była zainteresowana, Albusem. Chłopak uśmiechnął
się do rudej, co ta odwzajemniała machnięciem ręki i szerokim uśmiechem.
- Powinna być szukającą.- powiedział Scorpius znajdując się
z nikąd koło Albusa. Uśmiechnął się i przytaknął mu głową.
- No, ale twoja siostra też jest niezła.- Stwierdził wesoło
Scorpius rzucając ukradkowe spojrzenia Rose. Albus westchnął.
- Długo to będzie trwało?- zapytał brunet.
- Co masz na myśli?- zapytała, Scorp.
- Ciebie i Rose.- szepnął, Albus bo doskonale wiedział jak
przewrażliwiony na ten temat jest Scorp. Jak zwykle blondyn rozejrzał się
dyskretnie dookoła.
- Nie wiem. Może mi przejdzie?- zastanowił się. Alby
prychnął.
- Przejdzie ci ochota na słodką Rose?- zapytał ze złośliwym
uśmiechem Albus. Scorpius westchnął.
- Nie podoba mi się ta twoja zmiana Al. Za dużo wiesz.-
westchnął chłopak. Albus wzruszył zadowolony rękami.
- Wiesz… jej ojciec nie zbytnio przepada za moim
nazwiskiem.- powiedział Scorp.
- A twój?- zapytał Al. Scorp westchnął.
- Mu to obojętne. Kiedy powiedziałem, że przyjaźnie się z
Weasleyami mamuśka była w niebo wzięta a ojciec powiedział żebym robił, co
chce. To nie jego sprawa, z kim się przyjaźnie i że mam się nie obawiać żadnych
uprzedzeń. Ale to była tylko przyjaźni. A teraz już nie jest.- powiedział
szybko Scorpius.
- Też racja. Ale nie martw się, twój inteligentny przyjaciel
i kapitan na pewno coś wymyśli.- zaśmiał się Albus i wrócił do zamku. Scorp
uśmiechnął się. Oby, pomyślał blondyn i ruszył za odmienionym przyjacielem.
*^*
- Aria a co myślisz o byciu szukającą?- zapytała Roxy, kiedy
dziewczyna wróciła już ze zdjęciem, które porwał wiatr.
- Ja? A co z Lily?- zapytała blondynka i spojrzał na
rudowłosą szesnastkę. Lily uśmiechnęła się do niej z entuzjazmem.
- Ja bym tego na miotle nie złapała a ty to zrobiłaś
biegiem! Mogę być ściągającą!- krzyknęła Lily zwracając się do Roxy.
- Zobaczymy. Przesłuchanie będzie też na szukającego.
Zobaczymy czy Lily zostanie na swoim miejscy czy może ktoś ją zastąpi. Ale nie
martw się mała na pewno zostaniesz w zespole. Takiej energii nie można marnować.-
zaśmiała się Roxy.
- Co racja to racja.- westchnęła Rose.
- A ty, czemu nie grasz?- zaciekawiła się Aria.
- Nie pamiętasz? Lęk wysokości?- zapytała przedrzeźniając
blondynkę, Rose.
- Aa…no tak.- Aria lekko się skrzywiła przypominając sobie,
że to Carlos jej o tym powiedział.
- Aria?- Dziewczyna się zatrzymała. Przed nią istotnie stał
teraz we własnej osobie Carlos Depende. Aria uniosła brew widząc opatrunek na
jego policzku i zapewne zrastającą się usztywnioną nogę. Rose uśmiechnęła się
zadowolona. Później pogratuluje Scorpowi, westchnęła zadowolona.
- Tak?- zapytała blondynka. Carlos poprawił opatrunek na
twarz.
- Możemy pogadać?- zapytał. Aria z westchnieniem kiwnęła
głowa. Rose przyglądała się jak dwójka odchodzi.
- Co mu się stało?- zaciekawiła się Roxy.
- Pamiętasz, jak mówiłam, że będzie żałował jak skrzywdzi
Arie? Nawet jak jeszcze chodzili?- zapytała z błyskiem w oku Rose.
- Rose? To twoje sprawka?- zapytała Lily. Rose spojrzał na
nią.
- Jasne że nie. Ale jestem zadowolona ze skutków.- zaśmiała
się blondynka.
- Czyli nie wystarczył ci, że Al miażdży mu ramię? Musi być
gorzej?- zapytała Amanda.
- Al był pozaplanowy.- machnęła na nią ręką Rose i spojrzała
na parę. Aria stała znudzona słuchając zapewne, zapewnień Carlosa, co do
różnych rzeczy. Blondynka spojrzała na niego obojętnie, po czym powiedziała
tylko jedno słowo. Carlos zachwiał się na nogach tak, że usiadł na pobliskim
kamieniu a Aria z uroczym uśmiechem wróciła do dziewczyn.
- Czego chciał?- zapytała Amanda.
- Zapewniał bardzo mocno, że wcale nie zarywał do Rose, i że
tylko ja mu się podobam. I się mnie zapytał czy tu cytuje „ Nie zachciałabym
łaskawie w końcu do niego wrócić?’. Powiedziała rozbawiona Aria.
- „Łaskawie”? „W
końcu”?!- Rose zaczęła prawie krzyczeć.
- No! Jest przezabawny.- powiedziała blondynka.
- Merlinie, co za tupet.- warknęła Amanda.
- Też racja!- zakrzyknęła Aria.- A teraz chodźmy do zamku,
bo robi się zimno.
- Ja musze kogoś poszukać.- powiedziała Rose i już jej nie
było. Aria tylko się uśmiechnęła i zaciągnęła resztę dziewczyn do zamku. Tym
czasem Rose znalazła Scorpiusa razem z Alem przy jeziorze. Ten drugi oczywiście
po kryjomu palił.
- Al może byś rzucił. To szkodzi na cerę.- powiedziała ruda
wciskając się miedzy chłopaków. Albus zaśmiał się i spalił różdżką niedopałek.
- Też racja, ale dla mnie już za późno.- westchnął brunet
odrzucając kosmyki z oczu, które po chwil i tak wróciły na swoje miejsce.
- Widziałam Depende.- powiedziała Rose zwracając się do
Scorpa. Blondyn się ożywił.
- Prawda że ładnie? Ostatniego dnia ferii.- powiedział
blondyn. Rose uśmiechnęła się.
- Nie wyglądał na zadowolonego. Czekam na dalsze efekty. Dla
mnie to za mało.- powiedziała mrużąc oczy.
- Rosie moja droga, stałaś się mściwa?- zapytał
sarkastycznie Albus, po czym uśmiechnął się do rudej.
- Byś może. No i mi nie mów, że nie zasłużył.- żachnęła się
dziewczyna.
- Niczego takiego nie powiedziałem.- Także żachnął się
Albus.
- No tak. W końcu za coś dostałeś szlaban.- zaśmiała się
ruda. Albus jej zawtórował.
- Ale warto było jak widać.- zaśmiał się jeszcze raz. Rose
spojrzała na niego.
- No co?- Zdziwił się brunet. Rose pokręciła głową.
- Kto by pomyślał, że taki jesteś kuzynku.- zaśmiała się
Rose i wstając poczochrała mu włosy.
- Dziękuje. Poczułem się zaszczycony.- powiedział.
- A no właśnie. Kiedy macie te przesłuchania? Bo Roxy się
już piekli jak cholera . Chyba będziemy mieli nowego szukającego.- westchnęła
Ruda.
- Czyżby Rosjankę?- zaciekawił się Scorp.
- No co ty. Chodzi o Arie. - powiedziała Rose zdziwiona.
Scorp westchnął i spuścił głowę.
- Chodziło mi o to, że chodziła do rosyjskiej szkoły.-
westchnął blondyn. Rose westchnęła.
- Ale jest Angielką tak? Więc mi tu z Rosjanką nie
wyjeżdżaj, bo jej powiem. A ona nie lubi jak ktoś tak na nią mówi.- powiedziała
prostując się.
- O! A myślałem, że jest Amerykanką.- powiedział Albus. Rose
pokręciła tylko głową.
- Nie. Jej ojciec był Anglikiem a matka była Kanadyjką. Aria
urodziła się w Ameryce a wychowywała w Irlandii. Chodziła do rosyjskiej szkoły
a mówili na nią Dominikanka.- powiedziała Rose. Albus spojrzała na nią
zdziwiony. Po chwili nawet Rose się zdziwiła.
- To trochę nienormalne.- powiedział Scorpus. Rose wydęła
wargi.
- Masz racje. Poczekaj.- Rose pobiegła do zamku. Albus
spojrzał na Scorpiusa a Scorp na Ala. Po chwili, Rose biegła ciągnąc za rękę
Arie, która w rekach trzymała flet poprzeczny. Rose postawiła dziewczynę przed
chłopcami.
- No. Mów.- powiedziała Rose. Aria spojrzała na nią jak na
psycholkę.
- Co?- zdziwiła się Aria. Rose westchnęła.
- Co?- zdziwiła się Aria. Rose westchnęła.
- O sobie.- powiedziała. Aria jeszcze bardziej się
zdziwiła.- Znaczy się o pochodzeniu.- Dodała szybko ruda. Aria westchnęła, po
czym wzięła głęboki wdech
- Mój ojciec był Singapurczykiem a matka była Angielką.
Urodziłam się w Ameryce a wychowywała na Barbados. Mieszkałam w Bośni i
Hercegowinie, kilka miesięcy mieszkałam w Indiach a później chodziłam do szkoły
w Rosji gdzie mówili na mnie Hinduska.- powiedziała na jednym wydechu
dziewczyna. Albus rozszerzył oczy ze zdziwienia.
- To całkiem inaczej niż powiedział Rose. – powiedział
chłopak.
- Oj, bo pomyliło mi się. – Machnęła ręką, Rose. Scorpuis ze
zmarszczonymi barwimy spojrzał na Arie.
- Czyli jesteś w połowie Angielką a w powiewie Singapurka.
Urodziłaś się w Ameryce, ale wychowywałaś na Barbados. Mieszkałaś jakiś czas w
Bośni i Hercegowinie, ale chodziłaś do rosyjskiej szkoły gdzie mówili na ciebie
hinduska.- powiedział skupiony Scorp. Aria uśmiechnął się.
- Tak. Masz racje.- powiedziała. Scorp zerwał się z miejsca
i wyrzuciła ręce do góry.
- To nienormalne!- ryknął. Albus zaśmiał się a dziewczyna
spuściła głowę.
- Co ty gadasz. To super.- powiedział, Albus wstając i
otrzepując spodnie. Aria zaśmiała się.
- Też racja. Potrafię mówić po maltańsku i tamalijsku a
także po boiśniacku, serbsku, chorwacku, rosyjsku i chińsku.- powiedziała Aria
zaciskając palce, kiedy wymawiała wszystkie języki. Spojrzał na swoja dłoń i
zmarszczyła brwi.
- O dwa palce za mało.- westchnęła z uśmiechem. Rose
spojrzała na nią zaskoczona.
- Co?- zapytała blondynka zaciskając klapki na flecie.
- Znasz siedem języków!?- ryknęła.
- Osiem z angielski. To tak.- powiedziała Aria wzruszając
rękami i ruszając powoli do zamku grając jednocześnie na flecie. Rose zachwiała
się.
- Jak jej się to mieści w głowie.- westchnęła ruda.
- Ma dar.- zaśmiał się Scorp. Albus dołączył do niego.
*^*
- W górę!- krzyknął Albus podlatując na miotle do obręczy.-
Jase pokaż, że zasługujesz by być obrońcą!- Znów krzyknął Al. Zabini zajął
miejsca przy obręczach.- Scorpius, Antoni i Markus. Dalej!- ryknął. Markus
razem z Malfoyem zaczęli manewrować. W którymś momencie Bannet wyrzucił kafel
do góry gdzie złapał go Otori i posłał piłkę do trzeciej obręczy. Zabini
obronił kopniakiem. Na 10 rzutów Zabini obronił wszystkie, co pozwoliło mu
zostać na ulubionej pozycji. Albus zleciał na boisko.
- Dobra. Teraz na boisku zostają sami na pozycji pałkarza.
Reszta won!- krzyknął. Kilku chłopców i dwie dziewczyny pozostały na pozycji.
Albus z westchnieniem zauważył w śród nich Amelie.
- Dobra. Wrzucam kafla i jedne z was odbija do O‘Conella.
Ty!- krzyknął wskazując na rudego.- Idziesz pierwszy. – Albus podleciał na
miotle do góry i obserwował. Aria w tym czasie wślizgnęła się na trybuny.
Przyjrzała się dokładnie Albusowi. Kurde, że też tego nie zauważyłam, zaśmiał
się w myślach. No tak. Miał dłuższe włosy, pomyślała. Arii chodziło o dziwną
bliznę w kształcie księżyca przeciętego w połowie blizną w kształcie miecza.
Zaśmiała się. Albus spojrzał w stronę Arii, ale dziewczyna jedynie udawała, że
właśnie ogląda z zainteresowaniem jakieś kartki. Albus zmarszczył brwi, ale nic
nie powiedział. Na koniec zostawił Amelie. Aria spojrzała zdziwiona na
blondynkę. A to ciekawe, pomyślała z uśmiechem. Amelie z precyzją wystrzeli w
powietrze. Próbowała uderzyć O’Conella tłuczkiem, co nikomu się nie udało.
Albusowi na razie najbardziej przypadł do gustu Natan z piątego roku. Z każdą
minutą Albus był coraz bardziej zaskoczony i prawie spadł z miotły w chwili,
kiedy tłuczek nakierowany przez Amelie uderzył Markusa. Szybko znalazł się na
boisku.
- Dobra. To by było na tyle. Wyniki wywieszone będą w pokoju
wspólnym koło dwudziestej!- krzyknął Albus. Amelie bez słowa zleciała na dół i
poszła z resztą osób. Albus podrapał się po karku.
- Jest niezła.- powiedziała Aria pojawiając się znikąd.
Albus westchnął z uśmiechem.
- Raymond nie strasz mnie.- powiedział przewieszając sobie
miotłę przez ramię. Blondynka uśmiechnęła się.
- Co ty. Przestraszyłeś się?- zaśmiała się ruszając z nim do
zamku.,
- Przychodziła na każde eliminacje odkąd jestem w drużynie,
ale nie potrafiła się nawet utrzymać na miotle. A teraz?- zdziwił się Albus.
- Może ćwiczyła przez te miesiące.- powiedziała Aria. Albus
westchnął.
- Może i masz racje. I chyba będę musiał ją wziąć. O’Conella
trudno trafić.- zaśmiał się. Aria mu zawtórowała.
- Puchowi już mieli eliminacje?- zapytała blondynka
- Tak. Chwile przed nami.- powiedział. Aria podskoczyła w
miejscu.
- Roxy na pewno się ucieszy. Z nią nie da się wytrzymać. Już
zaczęła planować na męcz.- westchnęła blondynka. Albus pokręcił głową.
- To się ma w genach. Obydwoje jej rodzice grali w
Quidditcha i byli niezastąpieni.- zaśmiał się.
- No tak. Twój wujek i ciotunia Angelina. Tylko
pozazdrościć.- zaśmiała się blondynka.
- A no. Nasza rodzina też chyba do końca swojego istnienia
będzie grała w tę grę.- zaśmiał się Albus.
- Chyba, że któreś z was znajdzie sobie kogoś, kto tego nie
lubi.- powiedziała Aria. Albus uśmiechnął się.
- To nie możliwe. Tacy ludzie nie są dla Potterów czy
Weasleyów.- powiedział Albus.
- A Rose?- zapytała. Albus lekko się skrzywił.
- Rose uwielbiała latać na miotle, ale miła pewnie wypadek
no i tak wyszło.- Powiedział Labus.
- O. No cóż. Może mi kiedyś powie.- Zastanowiła się Aria.
- Na pewno. Nawet Amanda nie wie. Wykręca się lękiem
wysokości a jak są zajęcia na wierzy astronomicznej to pierwsza jest przy
krawędzi.- Powiedział Labus z uśmiechem. Aria zaśmiała się.
- Zauważyłam. Ale ja to do ciebie miałam sprawę Potter.-
powiedziała poważnie Aria.
- Jakąż to?- zapytał Al wchodząc do zamku i skręcając na
schody.
- A no bardzo ważną.- zaśmiała się dziewczyna.- Nie no, ale
do rzeczy. Potrzebuje tej książki, z której wziąłeś balladę, która tak
pokrzywdziłeś.- westchnęła dziewczyna.
- O! Nie oddałem jej?- Chłopak podrapała się w kark- A nie.
Jasne. A po co ci?- zapytał schodząc schodami na dół. Aria podążyła za nim.
- Prywatne sprawy.- Odparła tajemniczo. Albus spojrzał na
nią z ukosa.
- Stój tu.- powiedział i zanim Aria zdążyła coś powiedzieć
po prostu zniknął.
- Cudownie.- westchnęła blondynka. Albus pojawił się przed
nią znikąd. Aria zaskoczona cofnął się do tyłu i potknęła się. Albus złapał ją
za ramie.
- No nie mów, że się przestraszyłaś.- zaśmiał się Albus.
- Haha. Ale zabawne.- warknęła oburzona odbierając od niego
książkę.
- No ba.- zaśmiał się Potter.
- Dzięki.- Bąknęła i pobiegła schodami do góry. Albus
wzruszył rekami i wrócił do pokoju wspólnego. Aria poleciała jak strzała do
wydziału muzycznego, kiedy nagle zatrzymała się przed samymi drzwi. Saksofon.
Ciekawe, pomyślała uchylając drzwi. Dobrze, że się przytrzymała, bo oto przed
nią na saksofonie grał Hugo Weasley! I to nieźle grał. Chłopak skończył grać
kilka nut i zapisała coś na kartce. Po kilku minutach zaczął śpiewać i Aria
doznała następnego szoku. Merlinie! Skąd się biorą tacy ludzie?! Zastanowiła
się wycofując się z Sali. Oparła się o drzwi i kiedy skserowała zaklęciem
stronę z balladą ruszyła z powrotem nie wiadomo, po co w stronę pokoju
ślizgonów. Szła cały czas myśląc o tym, co zobaczyła. Wpadła na kogoś.
- Raymond No!- krzyknął Zabini. Aria potrząsnęła głową.
- Zabini?- zdziwiła się drapiąc po głowie. Chłopak wyciągnął
do niej rękę a ta szybko za jego pomocą wstała.
- Dzięki. Co ty tu robisz?- zapytała nieprzytomnie. Zabini
spojrzał na nią zdziwiony.
- To ja się powinienem ciebie o to spytać. Niedaleko jest pokuj
wspólny ślizgonów.- zauważył chłopak unosząc brew. Aria spojrzał na niego a
później na książkę. Wzrok dłużej utrzymała na woluminie.
- A! Miałam oddać to Potterowi, ale nie wiem gdzie jest.-
westchnęła. Zabini zmierzył ją wzrokiem.
- Chodź.- powiedział i ruszył w przeciwna stronę do tej, w
którą zmierzał. Aria zdziwiona ruszyła za nim. Pamiętała z imprezy, że szła
tedy a wejście było jakoś dziwnie wyróżnione. A teraz wydział tylko kamienna
ścianę. Jase zatrzymała się przy ścianie.
- Czarne kuksy.- powiedział Jase. Aria zmarszczyła brwi.
Nagle ściana lekko zadrgała a przed nią otworzyło się wejście. Dziewczyna
uśmiechnęła się.
- Super.- powiedziała.
- Idziesz?- zapytał Zabini. Aria podbiegła do niego. Pokuj
wspólny ślizgonów wyglądał inaczej na imprezie, pomyślała Aria. Teraz
dziewczyna zauważała lekko zielonkawe światło i to, że są pod wodą.
- Jesteśmy pod jeziorem?- zapytała.
- Nom.- odpowiedział Zabini.- Poczekaj chwile.- powiedział,
po czym wbiegł po schodach. Aria zaczęła się rozglądać aż w końcu jej wzrok
powędrował do Amelie. Jacyś pierwszoroczni przebiegli przed Arią wywołując
wiatr, który uniósł lekką koszule Arii. Amelie spojrzała zdziwiona na blondynkę
a później z przerażeniem dopatrzyła się wielkiej blizny. Wstała z fotela, na
którym siedziała i podeszła bliżej.
- Raymond.- powiedziała Amelie.
- No ja.- odparła spokojnie Aria. Białowłosa była lekko
rozkojarzona.
- E…jak tam?- zapytała Amelie. Aria zmarszczyła brwi, po
czym westchnęła.
- Nic mi nie jest Malfoy. Jakoś przeżyłam. Twój
wspaniałomyślny brat przeprosił mnie za ciebie i mi podziękował. Nie musisz się
już wysilać.- westchnęła na koniec Aria. Amelie spojrzała na nią zdziwiona.
- Scorpius cię przeprosił?- zapytała.
- Tak.- odpowiedziała spokojnie.
- Ja… nie wiedziałam, że…- Amelie się zacięła.
- Już ci powiedziałam. Nie musisz mnie już przepraszać. Ja
się nie gniewam okey? Nic mi się nie stało. Jest git.- powiedziała Aria
zbywając machając ręką.
- Co tu się dzieje?- zapytał Albus stojąc między
dziewczynami.
- Nic.- odparły wspólnie.
- Ty, nie wiem, dlaczego tak mówisz, ale się dowiem-
powiedział wskazując na Amelie- A ty, coś kombinujesz.- zamyślił się Potter.
Aria uniosła brew.
- Tylko to.- powiedziała, po czym rzuciła w niego księgą.
Albus cofnął się lekko łapiąc ją.
- Ej! Trochę szacunku dla książek.- warknął.
- Wybacz. Myślałam, że lepiej ją złapiesz.- zaśmiała się
blondynka.
- Nie no, o czym gadałyście?- zapytał podejrzliwe Malfoy.
- o niczym.- odpowiedziały wspólnie, po czym uśmiechnęły się
lekko. Scorpius zmierzył siostrę i Aria i spojrzał na Albusa.
- Co wy kombinujecie?- zapytali razem.
- Nic, co powinno się obchodzić Potter. A tym czasem ja
wracam do absorbującego mnie ostatni zajęcia, czyli spróbuje jakimś cudem
odebrać moja nowa miotłę, Roxy która się do niej przylepiła. A no i postaram
się zrobić esej z eliksirów. Jak ja nienawidzę waszej wychowawczyni.-
westchnęła Aria.
- Ona ciebie też.- zaśmiał się Zabini.
- No ba. W końcu, kto normalny mnie lubi.- zaśmiała się
blondynka.
- Czyli twierdzisz, że większość szkoły jest nienormalna?-
zapytał, Albus.
- Tak. Po krótce masz racje.- powiedziała.- Na razie
Potter!- krzyknęła wychodząc z pokoju wspólnego. Albus spojrzała na Scora a
następnie na Amelie.
- Dobra mam wyniki.- powiedział Albus, po czym przywiesił je
na tablicy.
- Dostałam się?- zdziwiła się Amelie.
- Dostałam się! Tak!- ryknęła rzucając się na brata- Udało
mi się! Haha!- krzyczała dalej przytulona do brata.
- No ja też się cieszę Amelie. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale
jesteś świetna. Gratuluje.- powiedział Albus, po czym wszedł schodami do góry.
- W końcu.- westchnęła blondynka opadając na fotel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz